Chapter 41

1.4K 112 17
                                    

Santos

Prawdopodobnie nie tylko ja, ale także Lucas był zdziwiony, gdy weszliśmy i zamiast Lisy w opresji, zobaczyliśmy srebrnego anioła, który podduszał mojego ojca i gardłowym głosem syczał, żeby oddał to, co jego.

– Ktoś nas uprzedził.

Lucas pokręcił głową i powiedział:

– Jesteśmy tutaj pierwsi, to Lisa zaczęła wchłaniać z otoczenia moc kamienia.

– Co to oznacza?

– To samo, o czym mówiłem ci przed przybyciem tutaj, sięgnęła po moc rodu, a teraz powoli przybiera postać Raziela. Czy naprawdę muszę ci wszystko tłumaczyć dwa razy, jak małemu dziecku?!

– To tak się da? – zapytałem i spojrzałem kątem oka na Lucasa, wyobrażając sobie, że przyjmuję jego postać.

– Zrób to kiedyś, a powyrywam ci pióra ze skrzydeł – odpowiedział na moje niewypowiedziane myśli.

Dobrze, jakoś niespecjalnie mi się śpieszyło do przybierania postaci przodka. Szczerze mówiąc brało mnie też trochę na wymioty, gdy o tym myślałem, nadal nie mogłem zrozumieć, jakim cudem to właśnie Lucas zapoczątkował mój ród.

– Co robimy?

– A jak myślisz Einsteinie? Idę po Lisę, a ty zajmujesz się swoim ojcem.

– Tak, zajmę się Miguelem. Bułka z masłem – mruczę do siebie i wychodzę na przód, żeby wyrwać ojca ze szponów mojej dziewczyny.

Czy to brzmi tak źle tylko w mojej głowie?

Z oddali widziałem jak wyrywa z dłoni mojego ojca srebrny medalion, jednak to jej nie wystarczyło, mogłem zobaczyć jak zakłada go na szyję, pochłaniając resztkę jego mocy. Postanowiłem, że się nie poddam, stanąłem naprzeciwko Lisy, ale nawet na mnie nie spojrzała. Zbliżyłem się i złapałem ją za rękę, która była gorąca, nawet jak dla mnie. Szybko się cofnąłem i kątem oka odnalazłem Lucasa czającego się gdzieś z tyłu.

Raz kozie śmierć.

Spróbowałem ponownie i tym razem na mnie spojrzała zirytowana, chociaż nie widziałem już jej tylko jakiegoś potwora, jarzącego się na srebrno potwora o białych oczach.

– Odejdź człowieku! – wrzasnęła gardłowym głosem.

Zacisnąłem usta w cienką linię i pokręciłem głową. Myliła się, nie byłem człowiekiem, tego jednego byłem pewien.

– Nie tym razem, moja droga.

Po raz pierwszy w życiu to zrobiłem i chyba sam nie jestem do końca pewny jak do tego doszło. Poruszyłem szybko prawą ręką, a za nią poleciała rozzłoszczona Lisa. Nie widziałem za dobrze, ale chyba nawet srebrny anioł zniszczenia złamał sobie skrzydełko. Na szczęście dla mnie, nie musiałem odczuć na sobie jej odwetu, bo Lucas chwycił ją w pasie i siłą wyprowadził z budynku.

Został tylko mój ojciec. Leżał z wygiętą ręką na podłodze i nie mógł się bronić. Mogłem to wszystko skończyć raz na zawsze, pozbyć się go i uczynić ten świat lepszym, ale... Nie mogłem tego zrobić, bo wtedy straciłbym szansę na coś lepszego. Zostałbym demonem, tak jak Miguel, a do tego nie mogłem dopuścić.

– Spójrz tylko. – Kopnąłem go w goleń, a gdy się skulił, kontynuowałem: – Twoje pieniądze, władza i wszystko, co budowałeś przez całe swoje życie stało się niczym, pokonała cię mała, słaba dziewczyna.

– Może i mnie pokonała, ale sięgnęła po moc, która ją zabije – wycharczał plując krwią.

Nie musiał mi o tym przypominać, dobrze znałem skutki tego, co zrobiła. I pomyśleć, że nie doszłoby do tego, gdyby nie kamień dusz, bez tego artefaktu byłaby za słaba, żeby połączyć się z bytem swojego przodka.

Kroniki Nefilim: Zakochany aniołWhere stories live. Discover now