Chapter 18

2.2K 196 32
                                    

Lisa / Isa POV

Załatwianie spraw Pawła na poczcie zajęło mi więcej czasu niż się tego spodziewałam, bo jak przekazała mi miła pani w podeszłym wieku, jego paczka nawet nie doszła do naszego oddziału, więc z tego miejsca nic nie mogli dla niego zrobić. Oczywiście jednak musiałam odczekać swoje żeby się tego dowiedzieć, a potem jeszcze musiałam udać się do innego okienka, gdzie zgłosiłam numery zaginionej paczki i wszystkie dane, jakie podał mi Paweł. Dlatego więc, gdy wyszłam z wielkiego gmachu poczty, odetchnęłam z ulgą i postanowiłam wrócić do hotelu dłuższą drogą, która prowadziła przez rynek.

Pośród wielu ludzi zauważyłam nastolatka tworzącego ku uciesze dzieci, wielkie bańki mydlane. Ta pozornie zwykła czynność sprawiła, że dookoła zrobiło się od razu piękniej. W powietrzu pękały kolejne bańki, a niektóre, dopiero stworzone mieniły się w świetle słonecznym, milionem różnych barw. Zachwycona tym widokiem zaczęłam bezwiednie iść w stronę nastolatka, jednak po drodze potknęłam się o własne nogi, już widziałam nawet przed oczami kocie łby chodnika, jednak nie upadłam. Obce dłonie złapały mnie mocno w pasie i nie pozwoliły upaść. Zaskoczona i trochę zdezorientowana znieruchomiałam i niczym widz, przyglądałam się jak obcy mi mężczyzna stawia mnie na ziemi i wciąż obejmując mnie jedną ręką, podnosi palcem moją brodę do góry i uważnie ogląda każdy milimetr mojej twarzy. Na samym końcu zatrzymuje się na oczach i patrzy w nie z emocjami, których nie potrafiłabym opisać. Mrugam szybko oczami i przyglądam się mężczyźnie, który uchronił mnie od upadku, jego oczy są ciemne niczym czarna dziura, pochłaniająca z otoczenia całe światło. Niezaprzeczalnie jest przystojny, szczególnie gdy stoi przede mną w luźnych jeansach skompletowanych ze zwyczajną, ciemną koszulką. Ach, i ta czarna jak noc broda, tak bardzo mi się spodobała.

- Dziękuję - mówię odzyskując częściową świadomość. - Nie chciałabym wrócić do pracy poobijana.

Na moje słowa nieznajomy zareagował momentalnie, z jego twarzy zniknął lekki uśmiech, a pojawiło się dziwne napięcie, przez co poczułam się niezręcznie i chciałam wyplątać się z jego objęć, on jednak mnie nie puszczał, tylko trwał nieruchomo, wpatrzony we mnie.

- Nazywam się Santos.

Nieznajomy po raz pierwszy odezwał się do mnie, a jego głos przyprawił mnie o zawrót głowy, miał delikatnie zachrypły głos, co tylko dodawało mu męskości. Naprawdę dziwiłam się, jakim cudem nie zemdlałam wpatrując się tak w niego. Nie znałam tego mężczyzny, ale już po pierwszym spotkaniu byłam przekonana, że powinni ostrzegać wszystkie kobiety przed spotkaniem z nim, bo był zdecydowanie za bardzo pociągający, a przynajmniej jak dla mnie.

- A ja jestem Izabella - mówię, a on na chwilę rozluźnia swój uścisk.

- Miło mi ciebie poznać.

Zza pleców Santosa wyłania się szatyn o niezadowolonym wyrazie twarzy. Nie widzi nas, bo patrzy w ekran telefonu, jednak z jakiegoś powodu wiem, że idzie on prosto do mojego nieznajomego towarzysza. Widząc moje błądzące spojrzenie, Santos odwraca się i uśmiecha szeroko, po czym krzyczy do drugiego mężczyzny.

- Chodź chłopie, musisz kogoś poznać!

Szatyn podskakuje na dźwięk głosu Santosa i niezadowolony podnosi wzrok, jednak gdy jego spojrzenie pada na mnie, nieruchomieje. Zamiera i otwiera usta w równiusieńkie „O".

- Cześć, jestem Izabella, ale możecie mówić do mnie Isa - mówię, machając przyjaźnie do mężczyzny.

Mój głos jest cichy i niepewny, jednak nikt chyba nie zwrócił na to uwagi. Nieznajomy najpierw spojrzał zdezorientowany na Santosa, a później podbiegł do nas i odrywając mnie od swojego kolegi, mocno mnie przytulił.

Kroniki Nefilim: Zakochany aniołWhere stories live. Discover now