Chapter 12 cz. 2

2.6K 221 4
                                    

- Thomas, musisz mi pomóc.

- Nie - rzucił krótko.

- Dobrze w takim razie załatwię to sama - powiedziałam i odwróciłam się od niego.

Tak jak myślałam, ledwie ruszyłam przed siebie, a już poczułam jego rękę na swoim ramieniu. Może i Thomas należał do ich popieprzonej sekty, ale nadal był tym samym chłopakiem, z którym się spotykałam.

- Zaczekaj - powiedział.

Odwróciłam się do niego i przyjrzałam uważnie zmartwionej twarzy chłopaka, którego niegdyś kochałam.

- Nie będę cię do niczego zmuszać.

- Tam gdzie ty, tam idę też ja, nie zapominaj o tym, Liss.

- Dobrze w takim razie idziemy na spotkanie z Miguelem.

- Co zamierzasz zrobić? Proszę, powiedz mi, że masz jakiś plan.

- Wymyślimy coś po drodze - rzuciłam niedbale przez ramię, gdy zaczęłam biec w stronę drugiego wyjścia ze stołówki.

Przed oczami wciąż widziałam przerażającego mężczyznę, który został sam na sam z Santosem. Nie mogłam pozwolić, żeby go stąd zabrał, a gdzieś pod skórą czułam, że to właśnie zrobi. Santos był tutaj szczęśliwy, a takie gnidy jak jego ojciec nienawidzą patrzeć na szczęście innych. I właśnie, dlatego musiałam coś zrobić. Nie mogłam polegać jedynie na Lucasie, który nienawidził Santosa. Może i był silny, ale nie był wystarczająco zdeterminowany.

Za to ja byłam wystarczająco wściekła na ich wszystkich, żeby nawrzucać Miguelowi, pomimo tego, że się go bałam.

Po chwili zastanawiania się nad tym gdzie pójść, oboje z Thomasem doszliśmy do wniosku, że jeżeli pozostali na terenie szkoły, to mogą być tylko na nieużywanym boisku znajdującym się na tyłach szkoły. Tam się też udaliśmy. Thomas wciąż miał jakieś wątpliwości, którymi raczył się ze mną podzielić, ja jednak uparcie trwałam przy swoim zdaniu i bez uprzejmości przedzierałam się przez tłum uczniów. Chciałam jak najszybciej znaleźć się przy Santosie i zrozumieć, co się stało, jednak to wszystko nie było takie piękne jak mogłoby się wydawać. Gdy znaleźliśmy się w pobliżu boiska, Thomas niespodziewanie zakrył mi usta ręką i subtelnie nakierował do zdemolowanej szopki, w której się ukryliśmy. Dopiero, gdy wyjrzałam zza okna, zrozumiałam skąd się wzięło nagłe zachowanie Toma, rodem z filmów kryminalnych.

- Co robimy? - szepnęłam.

- Obserwujemy.

Na niewielkim boisku stały cztery postacie. Lucas był najwyraźniej wściekły, bo zaciskał gniewnie pięści. Nie miałam pojęcia, o co się kłócił z Miguelem, ale zaczynałam się martwić o wszystkich w otoczeniu chłopaka. Lucas wyglądał jak anioł zemsty, nieugięty i bezwzględny.

Przerażał mnie.

- Kłócą się o Santosa - szepnął mi wprost do ucha Thomas.

- Skąd wiesz?

Zanim Tom zdążył mi odpowiedzieć zobaczyłam ledwo zauważalną zmianę w Lucasie, który odwrócił się od Miguela i mogłabym się założyć, że patrzył wprost na mnie z niezadowoleniem.

- Słyszę, co mówią - głos Thomasa wyrwał mnie z zamyślenia.

Poczułam na skórze nieprzyjemne ciarki, więc przysunęłam się bliżej przyjaciela, który zaczął mi tłumaczyć, dlaczego musimy tutaj przeczekać kłótnię złotowłosego ze złem wcielonym. Jednak nie słuchałam go, bo próbowałam wyrzucić ze swojej głowy głos, który tak często słyszałam. Tym razem jednak byłam pewna, do kogo należał.

Kroniki Nefilim: Zakochany aniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz