Rozdział 4

5.4K 376 40
                                    

– Anabelle, moja piękna Anabell... – podśpiewywał sobie pod nosem Aleks.

– Ile razy mam ci powtarzać, że nie ma takiej piosenki?!

Tego dnia denerwował mnie jak nigdy wcześniej. Chodził przybity i kłócił się ze mną, upierał się, że piosenki, które zaczął nucić, leciały rano w radiu. Nic, więc dziwnego, że gdy tylko zobaczyłam Ashley, uśmiechnęłam się i podbiegłam do niej szybko.

– Ratuj – powiedziałam zanim dołączył do nas Aleks. – Zwariował, to ostatnie stadium przed psychiatrykiem.

Dziewczyna podniosła głowę znad komórki i uniosła zdziwiona brwi. Powędrowała swoim spojrzeniem w stronę Aleksa i skrzywiła się tak jakby poczuła coś cuchnącego.

– Śmierdzi tutaj depresją – powiedziała głośniej, żeby chłopak usłyszał.

– O co wam dzisiaj chodzi? Jestem normalny.

– W takim razie mam dla ciebie zadanie – powiedziała, uśmiechając się sztucznie. – Znajdziesz Cartera – rozejrzała się po korytarzu i dodała: – Mam wrażenie, ze mnie unika. Rano jak go zawołałam na parkingu, to zaczął nagle biec jakby bał się spóźnienia na lekcje.

– Co mu zrobiłaś? – zapytałam prosto z mostu.

– Nic! – odpowiedziała szybko podnosząc do góry ręce, nawet tą, w której trzymała komórkę. Czasami zastanawiałam się czy istnieje siła mogąca oderwać ją od tego urządzenia.

– I tak bez powodu widziałam go na parterze, pomimo że ma teraz zajęcia na ostatnim piętrze?

– Dzięki! Pewnie zaopatrza się w zapasy jedzenia – pocałowała mnie w policzek i pobiegła w dół schodami.

Odwróciłam się chcąc powiedzieć coś do Aleksa, jednak jego już nie było. Znudzona poszłam do klasy, gdzie usiadłam obok Santosa. Przywitał mnie swoim uroczym uśmiechem i małym przekupstwem w postaci rodzynków w czekoladzie.

– Pycha – mówię, podczas gdy nauczyciel kończy sprawdzać obecność.

– Winston! – krzyczy groźnie, a ja razem z nim rozglądam się po pomieszczeniu za Carterem.

„A jednak go dopadła" – przechodzi mi przez myśl zanim drzwi sali otwierają się gwałtownie. Naszym oczom ukazuje się zziajany blondyn, który mechanicznie przepraszając za spóźnienie, siada ławkę przede mną. Może to nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że nigdy tutaj nie siadał, to nie było jego miejsce.

Nie muszę długo czekać żeby się wszystkiego dowiedzieć, bo gdy nauczyciel wychodzi na chwilę do sąsiedniego pomieszczenia po mapy, a Carter odwraca się do mnie. Wygląda na przerażonego, gdy przeczesuje nerwowo ręką swoje blond włosy i ściszonym głosem, mówi:

– Pomóż mi, ona nie daje mi spokoju. Ostatnio ciągle czegoś ode mnie chce. Wczoraj rozmawiałem z dziewczyną z młodszej klasy, a Ashley podeszła do nas i uwiesiła się na mojej szyi, po czym zaczęła paplać o wyjściu na miasto. Powiedz jej coś! Odstraszy ode mnie wszystkie dziewczyny ze szkoły!

– Ashley stała się zaborcza? – zastanowiłam się chwilę, próbując wykluczyć oczywisty powód, jednak nie udało mi się to i musiałam zaryzykować, mówiąc: – Może się jej podobasz?

– Niemożliwe, kiedyś chciałem zaprosić ją na randkę, ale mnie wyśmiała i powiedziała, że jesteśmy przyjaciółmi, nawet mi to przeliterowała.

Santos podchwycił temat i wymachując długopisem, zaczął mówić:

– Koleś, myślę że Lisa może mieć rację. Dziewczyny są dziwne, czasami muszą trochę pobyć zazdrosne, żeby zrozumieć, że im zależy.

– Zazdrość?! – pociągnął się za włosy i niepocieszony, dodał: – Jej odkrywanie uczuć mnie wykończy. Będę s-k-o-ń-c-z-o-n-y w tej szkole. Widzicie? Nawet literowanie mi się udzieliło. Lisa, ratuj.

– A co ja mogę zrobić?

Spojrzałam na Santosa, który próbował się nie uśmiechać, jednak nie udawało mu się to i kącik jego ust raz po raz podnosił się do góry.

– Porozmawiam z nią – obiecałam.

Reszta lekcji przebiegła spokojnie, razem z dźwiękiem dzwonka wstałam i zaczęłam się pakować. Santos wyszedł razem ze mną. Poczułam w brzuchu motyle, byłam podekscytowana za każdym razem, gdy poświęcał mi uwagę, ignorując przy tym inne wzdychające do niego dziewczyny. Nie żebym wzdychała do niego, po prostu uważałam, że jest interesujący. Tak, to sztywne określenie wcale nie wzbudza podejrzeń.

– Możemy porozmawiać? – zapytał, a ja przytaknęłam głową.

Poszliśmy do auli, która w zwyczajne dni była pusta. Nikt tutaj nie przychodził, to było idealne miejsce na prywatną rozmowę. Usiadłam na jednym z krzeseł i zachęcająco uśmiechnęłam się do Santosa.

– Chciałbym z tobą porozmawiać o tym, co się stało parę tygodni temu, gdy Aleks przerwał nam w bieganiu.

Inaczej pamiętałam tamto zdarzenie, ale potulnie przytaknęłam głową na znak żeby kontynuował.

– Poszedłem do szatni i... – spojrzał na swoje dłonie i mocno zacisnął usta. – Aleks mi wtedy pomógł.

Nie wiedziałam, co ma na myśli, mało tego, nie miałam pojęcia, że miał jakieś problemy. Największy plotkarz w szkole nie przekazał mi tak podstawowych informacji.

– O czym ty mówisz?

– Zdzielił mnie z liścia w twarz, bo nieźle odpłynąłem. Powiedział potem, że w dzieciństwie działo się z tobą to samo. – Spojrzał na mnie z nadzieją i zapytał: – Jak ci się udało to pokonać?

Wzruszyłam ramionami. Postanowiłam przy najbliższej okazji udusić Aleksa, jednak mleko się rozlało i musiałam jakoś z tego wybrnąć.

– Nie powiesz o tym nikomu? – zapytałam niepewnie.

– Oczywiście, że nie.

– Nadal to się dzieje, po prostu Aleks tego nie widział od bardzo dawna.

– Nie rozumiem, skąd wiesz, że oni przyjdą. Dla mnie to wszystko jest zawsze zaskoczeniem, próbuję się bronić, ale jestem za słaby.

Podkuliłam nogi i otoczyłam rękami swoje kolana. Dobrze pamiętałam jak nauczyłam się blokować głosy i obrazy, jednak nie doszłam do tego sama. Głos, który często słyszę w głowie, powiedział mi, co mam robić, jednak nie mogłam mu tego powiedzieć, nikt o tym nie wiedział.

– Myślę o miłości – powiedziałam cicho i spojrzałam prosto w ciemne oczy chłopaka. – Przypominam sobie jak to jest czuć obecność kogoś, kogo kochamy z całego serca. Przypominam sobie te wszystkie osoby, które obdarowały mnie tym uczuciem i nagle staję się spokojna, wszystko znika.

Santos wstał i podniósł mnie z krzesła. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Nie wiedziałam jak to możliwe, że też przeszedł przez to, co ja, ale cieszyłam się, że mogłam mu pomóc.

Zamknęłam oczy i delektowałam się zapachem chłopaka. Chciałam wtopić się w niego i nie musieć już czuć bólu. Nie znałam go dobrze, ale od czasów Thomasa był pierwszą osobą, którą mogłabym pokochać.

A

Kroniki Nefilim: Zakochany aniołWhere stories live. Discover now