Chapter 34

1.7K 133 19
                                    

Niezapominajki mają taką jedną, małą właściwość o której mało kto wie. Noszone przy sercu nie pozwalają zapomnieć o miłości naszego życia. A moją miłością, co do czego nie miałam wątpliwości, był Santos. To właśnie on był powodem dreszczy na moim ciele, gdy poczułam dotyk Lucasa. Drżałam, bo nie chciałam, żeby był tak blisko mnie.

Z nie do końca znanego mi powodu, żadne słowo wypowiedziane z ust złotowłosego anioła nie zostawało w moim umyśle na dłużej. Całą swoją osobą czułam, że nie powinnam mu ufać, wręcz odrzucała mnie myśl, że mogłabym spędzić z nim więcej czasu niż to konieczne.

– Czy... – zająknęłam się, próbując wymyślić dobrą wymówkę. – Chcesz się czegoś napić? Bo ja tak. Idę po wodę. Zaczekaj tutaj – powiedziałam chaotycznie i niemalże wybiegłam z pomieszczenia.

Zamknięte drzwi nie uspokoiły mnie, bo i tak czułam obecność anioła. Był zdecydowanie za blisko...

Zbiegłam po schodach, prawie się przewracając i z zadyszką wparowałam do kuchni. Za pierwszym razem trafiłam, brawa dla mnie. A tak na serio, to bardziej ustawiłoby mnie pomieszczenie w którym Thomas schował jakieś moje rzeczy.

Zaraz, chwileczkę...

Thomas!

Jak oszalała zaczęłam biegać po wszystkich pokojach na parterze, mając nadzieję, że znajdę go i to szybko, bo zaczynałam się martwić o to, co będzie z moim jakże szacownym zdrowiem psychicznym, jeśli pozostanę dłużej narażona na wpływ mojego aniołka.

– Czegoś szukasz? – Po pokoju rozległ się dobrze znany mi głos.

Odwróciłam się i rzuciłam na przyjaciela, uwiesiłam się na jego szyi i z ukojeniem wdychałam jego zapach.

– Nigdy tak się nie cieszyłam, że cię widzę – szepnęłam w jego ramię. – Powiedz mi co się naprawdę stało, gdy straciłam świadomość.

– Sama zobacz – powiedział tajemniczo i przyłożył dwa palce do mojego czoła.

Zostałam wciągnięta w coś, co przypominało sen. Byłam uwięziona we wspomnieniach, które nie należały do mnie.

Lisa wiła się na podłodze, a ja nie mogłem jej pomóc, bo musiała przejść przez to sama. Światło gwiazd oświetlało oszklone poddasze, a ona nie wyglądała jak anioł, tylko jak jedna z gwiazd pod którymi leżała.

Była piękna.

Zaczęły jej rosnąć skrzydła, a z nieba z każdą chwilą coraz bardziej prószył śnieg, chociaż nie zaczęła się jeszcze jesień. W świecie w którym żyłem śnieg o tej porze roku nie oznaczał załamania pogodowego, to było tylko potwierdzenie, że anioły ją zaakceptowały.

Mój uśmiech, który wywołała ta sytuacja, przerwało trzaśnięcie drzwi. Momentalnie podniosłem się i stanąłem przygotowany na najgorsze. Przede mną stał Lucas, nieposkromiony cherubin, anioł stróż Lisy i mój wróg.

– Naprawdę myślałeś, że was nie odnajdę.

– Pomyślmy – przeciągnąłem leniwie cały wyraz. – Tak, tak właśnie myślałem, a odnalezienie nas zajęło ci naprawdę zaskakująco dużo czasu.

– Nie wierzę, że Gabriel naprawdę trzyma twoją stronę... Ukrył was przede mną! – wybuchł rozwścieczony, łamiąc wszystkie zasady. Anioł powinien być dobry, pokorny i litościwy, a nie wybuchowy i pamiętliwy.

– I dobrze zrobił, bo jak sam widzisz, Lisa bez twojej pomocy przeszła właśnie przemianę.

Miałem rację, bo chociaż dziewczyna leżała teraz bezwładnie na podłodze, to nic jej nie było. Przemieniła się, wybrała, jest teraz anielskim Nefilim.

Kroniki Nefilim: Zakochany aniołWhere stories live. Discover now