Rozdział 10

3.9K 278 14
                                    

Lisa

Wczorajsze zachowanie Lucasa postanowiłam zignorować, zapomnieć o tym, wyrzucić siłą ze swoich myśli. I właśnie, dlatego otwierając drzwi wcale nie myślałam o blondynie i jego nieziemskich błękitnych oczach. Nawet nie przeszło mi przez myśl, żeby o nim pomyśleć. No dobrze, może jednak myślałam o nim, ale nie chciałam tego.

Wracając do rzeczywistości, otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się szczerze do chłopaka, który stał naprzeciwko mnie. I nie, nie był to Lucas, a Santos. Zaprosiłam go do środka i poszłam do kuchni, żeby zaparzyć kawę. Ach, kawa. Teraz ten napój będzie mi się źle kojarzył.

– Rozmawiałem z Carterem.

Odwróciłam się zdziwiona i przyjrzałam twarzy Santosa, wyglądał na szczerze rozbawionego moim zachowaniem. Podszedł do mnie i objął mnie czule. Wciągnęłam szybko powietrze i zaciągnęłam się zapachem jego perfum. Dziwne, wcześniej nie zauważyłam, że używa tak mocnego zapachu.

– Nie jestem odludkiem, a Aleks ponoć przestał odbierać od niego telefony, bo ma dosyć słuchania o Ashley.

Zaśmiałam się i przytuliłam do klatki piersiowej chłopaka, próbując w ten sposób stłumić mój rechot.

– Nie wiem, czy chcę wiedzieć, co wymyślili.

– Uwierz mi, chcesz wiedzieć. Jak Ashley dowie się, co zrobił to przestanie do niego wzdychać.

Od razu podniosłam głowę do góry i spojrzałam w ciemne oczy chłopaka, wyczuwając kłopoty.

– Co ten idiota znowu wymyślił?!

– Umówił się z jakąś Triną, ponoć Ashley jej nienawidzi.

– Czy on ma jakieś braki, problemy z mózgiem, a może postanowił wykonać na sobie harakiri?!

– Hara-co?

– Rytualne samobójstwo japońskich wojowników.

– Obawiam się, że to może nie wystarczyć, Ashley dopadnie go nawet na drugim świecie.

Westchnęłam i usiadłam na blacie. Miał rację, dni Cartera były policzone, bo gdy Ashley się o tym wszystkim dowie, to poruszy niebo i ziemię, żeby go dopaść.

Nie zauważyłam, gdy Santos zbliżył się do mnie i położył ręce na blacie, wpychając mnie w swoją pułapkę. Dopiero po dłuższej chwili przyjrzałam mu się dokładniej, tak jak zawsze był ubrany w czarne spodnie i koszulkę opinającą ciasno jego subtelne muskuły. Nie był tak napakowany jak koledzy Aleksa, ale nie był też jakimś chuderlakiem.

Przysunęłam się na krawędź blatu i zaplotłam ręce na jego szyi. Uśmiechnął się figlarnie i zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Nasze usta dzieliły jedynie centymetry, czułam na swoich wargach jego szybki oddech. Spojrzał na mnie ostatni raz jakby czekając na pozwolenie i musnął delikatnie moje usta. Po chwili już śmielej zaczął mnie całować, a ja oddałam mu pocałunek, zaplątując nogi wokół jego bioder. Napawałam się tym cudownym pocałunkiem, który z sekundy na sekundę stawał się coraz bardziej namiętny i chaotyczny.

– Idźcie się pieprzyć do sypialni, tutaj się je – usłyszałam zirytowany głos Julii.

Wyjrzałam zza Santosa i spojrzałam na blondynkę stojącą w wejściu do kuchni z torbą zakupów. Nawet nie usłyszałam, gdy weszła do domu, wtedy może udałoby mi się uniknąć tej krępującej sytuacji.

Santos odsunął się ode mnie, a ja zeskoczyłam z blatu i podeszłam do swojej kuzynki. Nadal miała na sobie różową kurtkę i botki, wyglądałaby nawet normalnie, gdyby nie miała lekko rozmazanego makijażu. Nie wyprosiłam jednak Santosa po to, żeby mogła mi się zwierzyć, bo w naszej rodzinie tak nie funkcjonowaliśmy. Postanowiłam udawać, że nic nie zauważyłam.

Kroniki Nefilim: Zakochany aniołDonde viven las historias. Descúbrelo ahora