love you, goodbye

1.4K 84 247
                                    

Harry wyszedł z samochodu, rozglądając się po okolicy. Przyjrzał się domom, które stały obok siebie i były typowymi domkami w Anglii. Nigdy nie był w tych okolicach i gdyby nie przeprowadzaka jego córki, na pewno by tu nie przyjechał.

Zamknął samochód i skierował się pod dom z numerem czternaście. Wszedł przez skromną bramkę, aby wejść na posesję córki. wbiegł po schodach i skrzywił się na ból w prawym kolanie. Starość nie radość, pomyślał mężczyzna. Zapukał w drzwi raz, drugi, trzeci ale nikt nie otworzył, więc usiadł w fotelu stojącym na ganku.

Spojrzał na dzieci bawiące się po drugiej stronie ulicy w małym ogródku. Mała dziewczynka biegała a jej dwa warkoczyki podskakiwały z każdym jej ruchem. Chłopiec bawiący się z pieskiem mówił coś do niej przez co ta zatrzymała się i spojrzawszy na niego wytyknęła mu język.

Harry zaśmiał się cicho, gdyż przypomniał sobie, że on wraz ze swoją starszą siostrą Gemmą, też tacy byli. Pamięta kiedy ich mama zawsze krzyczała kiedy Ci zaczęli się przekomarzać lub bić. Anne stawała między nimi i chwytała za ucho ciągnąc do pokoju aby się pogodzili. Wtedy Harry i Gemma zaczynali bitwy na poduszki, która kończyła się płaczem jednego z nich i pocieszeniem przez tego drugiego aby mama nie słyszała. Harry tęskni za Gemmą. Chciałby ją przytulić, porozmawiać z nią i wypić kakao, które tak bardzo uwielbiali. Niestety nie robią już tego od kilkunastu lat, ponieważ Gemma wyprowadziła się do Nowego Jorku, w którym zaczęła życie jako poetka, żona i matka trójki dzieci, dlatego Harry bardzo rzadko widuję ją i jej rodzinę.

— Tata!! — usłyszał. Odwrócił się w stronę głosu córki i uśmiechnął się szeroko wstając z fotela. Kobieta podbiegła do niego i przytuliła go mocno. Harry przyciągnął ją do siebie i złożył na jej włosach pocałunek. — Tak bardzo za Tobą tęskniłam! — powiedziała, odsuwając się od taty.

Harry poczuł, że jego serce łamie się. Zaniedbał swoją relacje z córką przez okropne wydarzenie w ich życiu, dokładnie czyjaś śmierć. Vivien podniosła się po śmierci mamy, ale Harry miał znacznie ciężej.

Kochał swoją żonę bardzo mocno i kiedy dowiedział się, że ta choruje na raka piersi, załamał się. Był to dla rodziny trudny i ciężki okres, ale nikt nie wiedział i nikt nie spodziewał się jak bardzo złamany i zamknięty w sobie stanie się Harry.

Vivien przeżyła to łagodniej, ponieważ musiała być silna dla swojego męża i siedmioletniej córki Sofii, którzy bardzo jej potrzebowali.

Harry przeżył to bardzo, bardzo źle. Oddalił się od rodziny, przyjaciół, zamknął się w sobie do takiego stopnia, że potrafił nie wychodzić z domu przez dwa tygodnie i tylko płakał. Jego córce łamało się serce, ponieważ nawet ona nie potrafiła pomoc swojemu tacie, a ten był zbyt uparty aby udać się do specjalisty, który pomógłby mu bardziej niż ona. Harry potrafił siedzieć kilka godzin przed grobem swojej żony i płakać z tęsknoty za jej uśmiechem, brązowymi oczami, które na jego widok pięknie błyszczały. Płakał z tęsknoty za jej dotykiem, za jej poczuciem humoru i głosem, który roznosił się po całym domu gdy ta wracała z pracy. Spędzili ze sobą piękne trzydzieści dziewięć lat.

Teraz jest lepiej. Znacznie lepiej. Harry podniósł się na nogi dzięki tworzeniu piosenek, wierszy. Pisanie było dla niego jak terapia. Wylewał na papier swoje cierpienie, łzy i smutek. Bardzo mu to pomogło.

— Przepraszam. — powiedział skruszony. — Naprawdę bardzo Cię przepraszam. — Vivien spojrzała na tatę ze łzami w oczach. Wtuliła się w niego ponownie pociągając nosem.

— Tak bardzo dobrze widzieć Cię uśmiechniętego. — meżczyna przymknął oczy i oparł swoją głowę o głowę córki.

— Jest już dobrze, Vivien. Bardzo, bardzo dobrze. — mówił głaszcząc ją po plecach.

Larry Stylinson - One Shot.Where stories live. Discover now