fine line

1.4K 99 158
                                    

- Pierdolę Ciebie i Twój alkohol! - krzyknął łamiącym się głosem Louis, wychodząc z domu.

Ojciec znowu zrobił mu awanturę o to, że Louis nie kupił mu alkoholu i papierosów. Szatyn ledwo co wiązał koniec z końcem aby nie zabrali im domu, aby mieli dach nad głową lub aby ich lodówka miała chociaż kilka produktów. Jego ojciec tego nie docenia. Nie docenia starań Louisa oraz tego, że syn rzucił szkołę na rzecz pracy, gdyż jako jedyny przejmuję się tym co może przynieść jutro.

Ojciec Louisa nałogowo spożywa alkohol, co bardzo odbija się na Lou. Mama szatyna zmarła gdy miał sześć lat. Louis tęskni za tamtymi chwilami. Wtedy jego tata był normalny, nie wyżywał się nad nim ani go nie obrażał. Jego mama była przy nich, dbała o nich i otaczała ich całą swoją miłością i troską.

Wszystko się zmieniło gdy zachorowała na raka. W ciągu siedmiu miesiący jej stan zdrowotny pogorszył się do takiego stopnia, że choroba przejęła ją całą. W ósmym miesiącu po otrzymaniu diagnozy, kobieta zmarła.

Życie Louisa zmieniło się wtedy o sto osiemdziesiąt stopni. Jego ojca pochłonął alkohol, wtedy jeszcze trochę starał się zapewniać potomkowi bezpieczeństwo, dobro. Zmieniło się to w chwili ukończenia osiemnastu lat przez Louisa. Mark zaczął pić, zwolnili go z pracy, nie wyrażał nawet chęci aby iść do następnej. Wszystko było na głowie Louisa.

Nastolatek chwytał się każdej pracy jaka tylko była. Rzucił szkołę aby zapewnić im obojgu dach nad głową i bezpieczeństwo. Louis wiedział, że nie powinien tak robić że względu na ojca, ale on ma tylko go. Nie wyobraża sobie aby został sam jak palec.

Szatyn wsunął ręce do kieszeni kurtki i ruszył przed siebie. Był jednocześnie wściekły i smutny. Wściekły na ojca, że nawet nie udaje chęci do lepszego życia, do pomocy. Smutny, ponieważ tęskni za czasami gdzie jego mama żyła i było wszystko w porządku.

Louis miał dość. Miał dość nędznego życia. Miał dość ojca alkoholika. Miał dość tego, że przez to wszystko został sam, ponieważ każdy jego znajomy poszedł w świat, zaczął studia i korzystał z życia. Było mu przykro, że on musi siedzieć z ojcem i dbać o nich dwójkę. Louis miał tylko dwadzieścia lat.

Tomlinson szedł przez polną drogę ze łzami spływającymi po policzkach. Zapiął swoją kurtkę pod samą szyję, ponieważ poczuł nieprzyjemny chłód przez jesienny wiatr, który wiał co kilka sekund. Nie zauważył kiedy zaczęło się ściemiać. Szedł przed siebie bez celu.

Louis uniósł głowę kiedy ujrzał przed sobą czarną bramę. Dreszcz przeszedł przez jego ciało. Właśnie doszedł do domu, w którym wiele osób mówiło, że straszy.

Odkąd mieszkał w miasteczku plotki i domysły ciągle pojawiały się o ten dom. Rodzice straszyli małych dzieci, że gdy nie będą grzeczne, przywiozą ich do tego domu i zostawią.

Louisa przeszedł kolejny dreszcz, ale nie tylko strachu, ale i ciekawości. Rozejrzał się czy nikogo nie ma i otworzył bramę. Wszedł na drogę, która po dwóch stronach miała ciąg gołych drzew, których liście znalazły się na drodze.

Serce szatyna biło strasznie szybko, nie mógł uwierzyć w to, że odważył się tutaj wejść. Jednak czuł w sobie, że musiał to zrobić.

Szedł przez kamienną drogę, która prowadziła do wielkiego domu. Louis przyjrzał mu się i poczuł strach. Okna i drzwi były podrapane, drewno, które tworzyło taras było już stare, że w niektórych miejscach pękało.

Szatyn wziął głęboki oddech i wszedł po schodach na taras by chwilę później stanąć przy ciemych drzwiach. Jego serce coraz mocniej biło a adrenalina przejęła całe jego ciało.

Larry Stylinson - One Shot.Where stories live. Discover now