wolves

1.6K 111 223
                                    

Louis i Harry przyjaźnią się odkąd pamiętają. Byli przy sobie zawsze. Gdy przechodzili razem każdy etap szkoły lądując w liceum, byli przy sobie podczas nauki jazdy na rowerze, gdy ratowali potrąconego kotka lub lecząc swoje złamane serca po stracie bliskich dla siebie osób.

Louis miał szesnascie lat, tak samo jak Harry. Uczęszczali do jednej szkoły i chodzili do wspólnej klasy. Byli bardzo znani w szkole, a to dlatego, że ich przyjaźń była jedną z najsilniejszych jakie kiedylowiek ktoś mógł ujrzeć.

Kiedy Harry'emu działa się krzywda Louis interweniował, tak samo Harry gdy działo się to z Louisem. Obaj byli dla siebie ogromnym wsparciem, podporą i pomocą. Zawsze mogli na siebie liczyć, w każdej możliwej sytuacji.

Chłopcy mówili sobie wszystko, ale jest jeden sekret, którego o sobie nie widzą, a mianowicie — Louis i Harry od paru lat coś do siebie czują. Nie powiedzieli sobie tego gdyż bali się. Bali się zepsuć tak wspaniałą przyjaźń i silną więź, którą razem tworzyli.

***

Harry miał nocować dziś u Louisa. Umówili się wcześniej, że zrobią sobie maraton filmowy, aby odstresować się przed egzaminem, który będzie za tydzień.

Chłopcy przygotowali sobie kilka filmów, przekąski i miejsce do leżenia. Byli szczęśliwi, bo dawno nie urządzali sobie takich wieczorów.

— Nareszcie! — krzyknął z radością Harry kładąc się na poduszkę Louisa. — Jestem wyczerpany, ten tydzień dał mi popalić. — wyznał obserwując swojego przyjaciela.

Louis włączył film i położył się obok Harry'ego. — Uwierz mi, Curly, mi też. Ten tydzień był okropny.

Harry przyznał mu rację i zaczęli oglądać film. W połowie maratonu Louis musiał wstać i zasłonić okno, ponieważ pełnia, która zaczęła oświetlać im pokój przeszkadzała w oglądaniu. Tomlinson wrócił na miejsce i oglądali dalej.

Louis co chwila spoglądał na okno. Pełnia była dziś nadzwyczajnie piękna.

— Lou? Wszystko w porządku? — zapytał z troskę loczek.

— Tak, tylko.. dzisiejsza pełnia jest piękna. — odpowiedział. Harry spojrzał w stronę okna i kiwnął głową. Po chwili podziwiania księżyca odezwał się: — Louis, idziemy na spacer?

Tomlinson zawahał się na początku, ale po chwili byli gotowi do wyjścia.

Szli przez polną ścieżkę, księżyc oświetlał im drogę, więc nie potrzebowali żadnego sztucznego oświetlenia. Zatrzymali się przy wejściu do lasu. Chłopcy spojrzeli na siebie niepewnie, ale ruszyli dalej.

Harry szedł za Louisem. Nagle usłyszeli wycie. Głośne, silne i mocne wycie. Poczuli dreszcze przechodzące przez ich ciało. Ich przerażony wzrok spotkał się.

— Wracamy? — zapytał Harry. Louis chciał, ale coś ciągnęło go aby sprawdzić co to.

— Wróć do domu, Hazz. Sprawdzę co to. — Louis był gotowy już iść, ale zatrzymał go uścisk Harry'ego.

— Czy Ty jesteś normalny?! Chcesz tam iść?! Przecież słyszałeś, Louis! — panikował. Louis złapał jego twarz w dłonie i spojrzał mu w oczy.

— Nie bój się, Curly. Wróć do domu, a ja za kilka minut będę. Uważaj na siebie. — pocałował go w skroń i pobiegł w głąb lasu.

— LOUIS!!! — szatyn zignorował przyjaciela i biegł dalej.

Zdenerwowany i przerażony Harry wybiegł z lasu i udał się do domu. Wszedł po cichu do pokoju Louisa aby nie obudzić reszty jego rodziny. Usiadł na parapecie i patrzył w stronę lasu, wyczekując Louisa.

Larry Stylinson - One Shot.Where stories live. Discover now