80. Maks!

387 43 3
                                    

*Maks*

Wszedłem szybko po schodkach i jednym ruchem otworzyłem drzwi do chatki. Nie zaskoczyło mnie to, co zobaczyłem. Louis i Aleks się siłowali, a Brandon z Tomem się temu przyglądali. Gdy pojawiłem się we framudze drzwi, ich oczy od razu powędrowały na moją osobę. Ożywili się trochę na mój widok.

- Maks! - Krzyknął Louis z Tomem, a Brandon podszedł bliżej i poklepał mnie po ciągle mokrych plecach.

- Kiedy wróciłeś? - Spytał Aleks, gdy wszedłem głębiej do pomieszczenia.

- Dobre kilka godzin temu. - Odparłem.

- A ten ubiór to z powodu.. - Louis zabawnie poruszył brwiami.

- Tak mądralo. - Odpyskowałem mu. - Jestem przekonany, że Ty wciąż nic nie zrobiłeś jeżeli chodzi o Alice. - Założyłem ręce na piersi. Chłopak usiadł na krześle, zakładając ręce za głowę.

- To prawda. - Odparł z kpiną w głosie. - Przez ostatnie dwa dni musiałem ogarnąć sytuację, żebyśmy mieli życie do końca obozu. - Powiedział, na co ja zmarszczyłem brwi. O co mu chodzi?

- Niby dlaczego? - Padło pytanie z moich ust, zaraz po tym jak podszedłem do stołu.

- Bo przez Ciebie opiekunowie dowiedzieli się o imprezie. - Rzekł chłopak, a ja uderzyłem się w czoło.

- Przecież to nie było nic takiego. Zresztą chyba może życie i zdrowie jest ważniejsze niż Twoja reputacja, co? - Powiem szczerze, że Lou mnie trochę zdenerwował. Zdaję sobie sprawę, że to moja wina, ale nie powinien się tym aż tak przejmować.

- Możliwe, ale ja i tak chcę w spokoju dotrwać do końca wakacji.

- Jak uważasz. - Podniosłem ręce w geście kapitulacji. - Idę pod prysznic.

- Nie opowiesz nam co z Emmą? - Usłyszałem nagle głos Toma, gdy podchodziłem do szafy po jakieś suche ubrania.

- To raczej ty powinieneś mi opowiedzieć o Amandzie. - Chłopak od razu lekko się zarumienił. W pewnym sensie szczere. Szanuję to.

- Co by tu gadać... - Odparł.

- Potem pogadamy. - Stwierdziłem. - Naprawdę muszę się ogarnąć.

Bez czekania na jakąkolwiek reakcję ze strony moich współlokatorów wszedłem do łazienki, zamykając ją na klucz. Z nimi to nigdy nie wiadomo co wymyślą. Zamiast spytać mnie jak się czuję, oni mi o jakichś głupotach gadają. I w zasadzie za to ich kocham. (Ooo) Nie wyobrażam sobie życia bez nich. Mimo, że czasami są mocno powaleni. Położyłem czyste ubranie na szafce, poczym się rozebrałem. Wszedłem do kabiny prysznicowej i puściłem wodę. Przyjemna ciepła woda zetknęła się z moim ciałem. Naprawdę brakowało mi prysznica. Poczułem momentalne rozluźnieniem. Aż zatęskniłem za moją ukochaną siłownią, na którą chodzę zawsze dwa razy w tygodniu. Fajnie by było na jeden dzień wyrwać się do miasta i to nie w celach zdrowotnych. Nie mam pojęcia jak długo siedziałem pod strumieniem wody, ale chłopaki zaczęli się dobijać, żebym się streszczał. Zakręciłem więc wodę, wytarłem całe ciało i założyłem przyszykowany strój. Czarne rurki i białą bluzkę z krótkim rękawem, idealnie opinającą moje mięśnie. Mam nadzieję, że już nie będzie padało. Jakoś nie mam ochoty zakładać płaszcza. Nie suszyłem włosów, więc poprostu zaczesałem je lekko do tyłu. Wyszedłem z łazienki po popsikaniu się perfumami. Chłopaki już zaczęli wychodzić, więc od razu z nimi wyszedłem. Poczekałem aż Louis zamknie drzwi i zacząłem iść z nim powolnym krokiem.

- Opowiesz mi jak to dokładnie było? - Spytałem po chwili namysłu.

- To dosyć długa historia. - Odparł chłopak.

- Ale ja muszę wiedzieć. - Zrobiłem minę zbitego psa.

- Opowiem Ci po kolacji. - Usłyszałem. - Ostatnio nie mam ochoty o tym rozmawiać.

- Dlaczego? - Spytałem zaskoczony.

- Przez tą całą akcję mam wrażenie, że Alice jakby mniej mnie lubi. - Spojrzałem na przyjaciela, kładąc mu rękę na prawym ramieniu.

- Na pewno nie. - Stwierdziłem. - Alice taka nie jest.

- Mówisz tak, bo Ciebie wszyscy lubią. - Rzekł ze smutkiem w głosie. - Ze mną jest inaczej.

- Są pewne rzeczy, które mnie w Tobie irytują, ale właśnie za to Cię uwielbiam. - Powiedziałem. - Pomogę Ci z Alice.

- Nie wiem czy jest sens. - Usłyszałem po chwili.

- Zawsze jest taka możliwość. - Rzekłem. - Ty mi zawsze pomagałeś z dziewczynami, więc ja muszę Ci się odwdzięczyć. - Stwierdziłem.

- Nie mówmy o tym teraz. - Stwierdził. - Porozmawiamy o tym na spokojnie.

Byliśmy już niedaleko stołowi. Wchodząc do budynku czułem na swoich plecach przeszywający wzrok wszystkich osób. Jestem aż taką sensacją? Podeszliśmy z chłopakami do lady. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Poza napotkanymi przeze mnie nieprzyjemnymi spojrzeniami zaobserwowałem jedno miłe. Emma patrzyła na mnie miłym wzrokiem. Ale skłamałbym gdybym powiedział, że nie wyglądała na zestresowaną. W zasadzie się jej nie dziwię. Trochę za bardzo się wkręciła w tą całą sprawę z Amber. Mimo wszystko i ja chcę, żeby blondynka zniknęła z tego obozu. Może już dzisiaj się to spełni? Nie mogę uwierzyć w tylko jedno. Broń. Skąd Amber ją w ogóle wzięła i jak to możliwe, że nikt tego u niej wcześniej nie znalazł? Ona wygląda na nienormalną, - to fakt - ale że broń? To jest bardzo podejrzane.
Kucharka również wyglądała na bardzo przejętą. Nie wiem czy nie skojarzyła kim jestem, ale bez żadnej emocji podała mi posiłek. Zdziwiłem się, że to tylko kilka kanapek z masłem i woda.  Czy to może mieć jakiś związek z imprezą? Nieważne, spytam Louisa. Brandon i Tom zaczęli iść w kierunku dziewczyn, ale ja nie mogłem usiąść przy jednym stoliku z Emmą. Jeszcze nie teraz. Zająłem miejsce przy jednym z kilku całkowicie pustych. Louis, który szedł za mną zajął miejsce obok. Tak samo jak Aleks. Obydwaj byli zaskoczeni.

- Potem Wam wyjaśnię. - Zbyłem wcześniejsze zapytanie Aleksa.

Nagle na stołówce zrobiło się jakoś cicho. Spojrzałem najpierw na opiekunów, którzy rozkładali sprzęt przy jednej ze ścian, a następnie mój wzrok powędrował na kilka sylwetek, które właśnie weszły do budynku. Kto to był? Amber z całą jej świtą, gwałciciel i o dziwo Violett. W zasadzie co do ostatniej osoby przeze mnie wymienianej nie mam już wątpliwości. Można było przewidzieć, że coś odwali. Zbyt pruderyjnie mi się przygląda po swoim przyjeździe. Blondynka od razu wychwyciła mnie wzrokiem i przyglądała mi się do momentu zajęcia przez nią miejsca przy stoliku. Po tej czynności ustąpiła. Zacząłem czuć dziwne napięcie. Może to kwestia tego, że za niedługo Emma zacznie udawać omdlenie? To naprawdę stresujące.

- Emma! - Usłyszałem nagle przestraszony głos Jen i Alice.

Wiedziałem, że się zaczęło. Wszyscy wyglądali na poruszonych. Dookoła stolika brunetki ustawiło się całkiem sporo osób. Między innymi pan Arthur, który natychmiast wziął Emmę na ręce i wyniósł z budynku.

4/3+

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz