102. No to są jakieś jaja... Znowu.

273 34 0
                                    


*Emma*

Rozdzieliliśmy się gdzieś pośrodku obozu. Każdy z nas poszedł w inną stronę. Maks chciał iść z Noah, jednak mężczyzna poinformował nas, że da radę. Opiekunom powinno się ufać, tak? Chociaż w moim przypadku i z perspektywy tego obozu to nie wiem czy to ma jakieś znaczenie. Po pożegnaniu z Maksem powoli dotarłyśmy z dziewczynami do naszej chatki. Alice otworzyła drzwi, co zajęło jej odrobinę dłużej niż zwykle. Torby zostawiłyśny przy stole. Żadna z nas nie miała siły, żeby brać prysznic. Weźmiemy go rano. Będziemy miały trochę czasu. Przebrałyśmy się w pidżamy i położyłyśmy się do łóżek. Odczuwałam coraz większe zmęczenie. Mówiłam, że pewnie nie będę mogła spać? Moja teoria się nie sprawdziła. Gdy tylko przyłożyłam głowę do miękkiej poduszki i zamknęłam oczy od razu odpłynęłam. Równie szybko jak zamknęłam oczy, tak szybko je otworzyłam, gdy dźwięk trąbki zaczął rozbrzmiewać z głośników. Położyłam sobie rękę na czole, powoli je rozmasowując. Ból głowy dawał mi się we znaki. Spojrzałam na zegarek. Była ósma. Spałam niecałe pięć godzin. Coś czuję, że to będzie tragiczny dzień. Z powodu migreny moje ruchy były bardzo powolne. Zresztą nie tylko moje. Pozostałe dziewczyny z domku o numerze siedemnastym też wydawały się odrobinę przymulone. Chodziłam tak bez życia, aż weszłam pod prysznic. Od razu się ożywiłam. Miałyśmy niewiele czasu, więc ta orzeźwiającą rozkosz trwała jedynie dziesięć minut, ale było warto. Wychodząc z domku czułam, że żyję. Może nie byłam w pełni sił, ale nie czułam się też jakbym spała zaledwie pięć godzin. Z naszej czwórki najgorzej trzymała się Amanda. Wypiła trochę więcej i było widać, że czuje się dosyć nieswojo. Tak to już jest gdy się spożywa alkohol. Ja już kiedyś sobie postanowiłam, że będę piła, lecz z umiarem. Wszystko jest dla ludzi. Nie chcę się nigdy doprowadzić do nieprzytomności, mam godność. A co do papierosów to... Nigdy w życiu nie wezmą do ust. Wchodząc na stołówkę poczułam przecudny zapach. Naleśniki! Nie mogłam ustać w kolejce, oczekując na swoją kolej. Jednak gdy dobiłam się do kucharki na mej tacce pojawił się talerz z trzema mlecznymi plackami polanymi syropem truskawkowym i z bitą śmietaną. Do tego dostaliśmy kompot. W końcu coś słodszego. Jak przetrwałam ten okropny tydzień o samych kanapkach? Nie mam pojęcia. Oby to już nigdy się nie powtórzyło. Przynajmniej do końca trwania turnusu.

- Jak się trzymacie? - Po pewnym czasie przy stoliku pojawili się chłopcy. Bez Louisa.

- Nie jest najgorzej. - Odparłam. - A Wy?

- Jesy średnio. - Odpowiedział mi Maks. - Louis nie jest w stanie wstać z łóżka. Rozmawiałem już z Bloowkinsem, że Lou zostanie dziś w domku. Powiedziałem, że się czymś zatruł i nie czuje się najlepiej.

- Nawet mnie nie dziwi, że to on okazał się najsłabszym ogniwem. - Wtrąciła się Alice.

- Nie jest najsłabszy. - Tym razem mój brunet spojrzał prosto na szatynkę. - Jest poprostu dobrym zawodnikiem. Jak Noah.

- A właśnie. Co z nim? - Odezwała się Jen. - Ktoś wie jak się czuje? - Czy ona martwi się o opiekuna?

- Zobaczymy czy pojawi się na śniadaniu. - Powiedziała Alice. - Jeżeli nie to odwiedzimy go w chatce.

- Dalej nie mogę uwierzyć, że piliśmy z policjantem. - Nagle przy stoliku pojawiła się Luna z jej obstawą. Dziewczyna raczej nie słyszała o czym rozmawialiśmy, ale swoimi słowami trafiła w punkt.

- Z każdym kolejnym obozem jest coraz ciekawiej. - Odezwała się Amanda, ciągle trzymają się za głowę.

- Nic nie zaskakuje. - Odparł Maks.

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz