71. Dobrze się nad tym zastanów

467 42 3
                                    



*Emma*

- Szybciej Theo! - Krzyknęłam do mojego rumaka, który z wyraźnym zadowoleniem przyspieszył.

Od razu po obiedzie postanowiłam przyjść i poćwiczyć. Ostatnio z powodu rozległych wydarzeń nie mogłam tutaj przyjść, a myśl, że wielki konny wyścig jest już w przyszłym tygodniu nie dawała mi spokoju. Zostało mi trzynaście dni. Może nie trenowałam jakoś długo i ciężko, ale uważam, że z moją sumiennością i doświadczeniem będę w stanie zająć jakieś ciekawe miejsce. Jeździłam od szóstego roku życia. Wtedy miałam takie cudowne kare kucyki. To były dopiero czasy. Skręciliśmy z Theo w prawo, przez co skierowaliśmy się w stronę stajni. Szczerze powiedziawszy potrzebowałam takiej odskoczni od ostatnich wydarzeń. Przez te kilka godzin spędzonych z Theo naprawdę się odprężyłam. Nie myślałam o tej całej sprawie z Maksem, narkotykami i tego typu. Chciałam poprostu miło spędzić czas w towarzystwie konia. Niedaleko nas wciąż wytrwale biega Rocky, który najwyraźniej cieszy się z tego, że może pobiegać z trochę większym przyjacielem jak Theo. Właśnie teraz zdałam sobie sprawę jak ja kocham zwierzęta. To takie wspaniałe istoty różnej maści, pokroju i przeznaczenia. Bez nich świat byłby pusty. Uśmiechnęłam się pod nosem, delikatnie gładząc rumaka po grzywie. Chwilę temu zwolniliśmy i koń zaczął zwyczajnie iść w stronę budynku, który zarazem jest Jego obecnym domem. Ciekawi mnie jaka jest historia odnośnie powstania tego obozu, jak i tematyki w jakiej został ukształtowany. Może ktoś kiedyś poprostu kupił tę ziemię? W zasadzie mogłabym spytać rodziców. Podobno przyjeżdżali tutaj co roku. Z tego co wiem obóz ma 24 lata, więc to nad wyraz krótkotrwała historia. Jeżeli będę chciała dowiedzieć się czegoś więcej, to z pewnością porozmawiam z Alice lub panem Arthurem. Oni powinni coś wiedzieć. Nagle zauważyłam jak od strony wschodniej części obozu, biegnie do mnie znajoma sylwetka. To chyba była szatynka z mojej chatki.

- Emma! - Krzyknęła, więc po chwili razem z Theo do niej podjechaliśmy. Rocky oczywiście zaczął skakać dziewczynie po nogach.

- Co tam? - Spytałam, spoglądając na Alice z góry.

- Prawie 21, masz piętnaście minut, żeby zjeść kolację i być w domku na czas. - Powiedziała dziewczyna, a ja dopiero po chwili zrozumiałam w jakiej jestem sytuacji.

- Zapomniałam o tej godzinie policyjnej. - Policyjnej. Może troszkę przesadziłam. - Wracaj, postaram się szybko ogarnąć.

- Masz mało czasu. - Powiedziała dziewczyna na odchodnym.

Skierowałam Theo w stronę budynku i po dosłownie dziesięciometrowym dystansie byliśmy już wewnątrz. W środku nikogo nie zauważyłam, ale usłyszałam jakieś głosy po drugiej stronie stajni, więc pewnie opiekunowie budynku siedzą w swojej kanciapie. Wprowadziłam konia do boksu, nalałam mu świeżej wody do koryta, a następnie zamknęłam drzwi.

- Do zobaczenia przyjacielu. - Powiedziałam, dotykając rumaka po policzku.

Nie miałam dużo czasu, więc praktycznie wybiegłam z tej stajnii. Od razu skierowałam się w stronę środka obozu. Po drodze nie zauważyłam ani jednej żywej duszy. Wszyscy inni obozowicze są w miarę normalni i przystosowują się do wyznaczonych godzin, tylko nie ja. Co prawda całkiem o tym zapomniałam, ale to wystarczający dowód na to, w jak łatwy sposób potrafię zapomnieć nawet o najprostszych rzeczach. Będąc na placu ogniskowym wyczułam na sobie czyjś wzrok. Nie rozglądałam się, ale byłam pewna, że to blondynka z domku, który znajduję się obecnie najbliżej mojej obecnej lokalizacji. Minęłam szybko chatkę z 13-stką i udałam się na stołówkę. Mam nadzieję, że kucharka da mi coś na ząb. Czasami naprawdę się zastanawiam dlaczego jest tutaj tylko jedna. Przecież obozowiczów jest całkiem sporo, a gotowanie codziennie trzech posiłków bywa wyczerpujące. Naprawdę podziwiam tę kobietę. Weszłam na stołówkę, ale niestety nie zastałam nikogo podchodząc do lady. Opiekunowie zostawiliby otwarty budynek bez nadzoru? Po ostatnich wydarzeniach jakoś mi się to nie wydaje. Gdy jeździłam razem z Theo nie zwróciłam uwagi na to, czy jestem wciąż obserwowana przez jednego z opiekunów. Dam sobie rękę uciąć, że nie szedł tutaj za mną. Mógł się jakoś ukrywać, ale uwierzcie mi mam tak wyczulone zmysły, że wiedziałabym gdyby ktoś specjalnie śledziłby moją osobę. Chciałam już wyjść gdy do moich uszu dobiegły jakieś głosy z zaplecza kuchni. Normalnie pomyślałabym, że to kucharka sprząta lub odnosi jakieś pozostałości po produktach spożywczych, ale kobieta nie rozmawiałaby raczej sama z sobą, a męski głos upewnił mnie, że kobieta nie jest sama. Postanowiłam podejść bliżej, po cichu stawiając każdy kolejny krok. Zbliżyłam się do końca lady, ale nie odważyłam się podejść do drzwi prowadzących na zaplecze. Starałam się zrozumieć o czym rozmawiają osoby za drewnianą powłoką.

- [...] tego nie zrobisz, zabijemy Cię. - Zdołałam usłyszeć dosłownie kilka słów, przez które zapewne pobladłam.

- Tak n-nie można... - W drugim głosie rozpoznałam naszą kucharkę.

Byłam bardzo przestraszona, ale gdy zrozumiałam, że kucharka może być w jakimś niebezpieczeństwie, postanowiłam wziąć się w garść i zajrzeć do pomieszczenia. Bezdźwięcznie otworzyłam drzwi i zajrzałam do środka. Światło było zapalone, ale niestety nie zlokalizowałam nikogo wewnątrz.

- Dobrze się nad tym zastanów. - Usłyszałam głos jakiejś młodej dziewczyny. Nie znam tu zbyt wielu osób, ale takiego głosu na sto procent nie słyszałam.

Właśnie chciałam wejść głębiej, gdy usłyszałam jakieś poruszenie za swoimi plecami.

- Hej! - Krzyknął gardłowo jakiś mężczyzna, przez co odruchowo się odwróciłam trzaskając przy tym drzwiami. - Powinnaś być już w domku. - Powiedział Mężczyzna, którego rozpoznałam jako tego z centrum sportu.

Usłyszałam jak ktoś za plecami zaczyna się krzątać, a nawet jakieś naczynie uderzyło o ziemię. Czyli ktoś się przestraszył.

- Tam ktoś jest. - Zignorowałam to co mężczyzna do mnie powiedział i wypowiadając te słowa, wskazałam prawym kciukiem na drzwi za mną.

- To pewnie kucharka. - Powiedział, podchodząc bliżej. - A teraz uciekaj do domku.

Nie podobało mi się to, że mężczyzna tak zlekceważył sprawę, no ale co miałam zrobić? Nic nie mówiąc opuściłam budynek i od razu skierowałam się do domku. W mojej głowie cały czas latały słowa, które usłyszałam. A jeśli naprawdę ktoś groził tej kobiecie? I jeżeli tak to w jakim celu? Co tu się dzieje ostatnimi czasy? Na początku było tak fajnie, rodzinnie, a z każdym kolejnym dniem robi się coraz bardziej podejrzanie. Czy ten obóz ma jakieś sekrety, o których jeszcze nie słyszałam?

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz