92. Nikt Wam nie kazał brać w tym udziału.

266 37 0
                                    


*Emma*

Nie wiedziałem co robić. Spanikowałam. W ostatniej chwili udało mi się schować pod łóżkiem, gdy do pomieszczenia weszło kilka osób. Słyszałam sporo głosów męskich, a w dziewczęcym głosie rozpoznałam Amber. Serce zaczęło mi niekontrolowanie szybko bić. Zakryłam usta dłonią w obawie przed demaskacją. Poczułam jak ktoś siada na łóżku i zaczyna się krzątać.

- Macie piętnaście minut. - Powiedział jakiś mężczyzna. - Gdy nie wyjdziecie przed domek po upływie czasu, wyniesiemy Was siłą.

- Więc lepiej, żebyście nas nie rozpraszali. - Ton głosu blondynki był nad wyraz spokojny.

Usłyszałam kroki. Zostałam uwięziona pod łóżkiem osoby, która próbowała pozbawić mnie życia. Sama. Byłam sama w towarzystwie nieobliczalnej nastolatki i jej sługusek. Kto wie do czego byłaby zdolna, odkrywając moją obecność na jej terytorium. Modliłam się o to, aby nie zaglądała pod łóżko. Słyszałam, że pakowały się w pośpiechu. W końcu piętnaście minut to wcale nie tak dużo. Przy takim pośpiechu łatwo o czymś zapomnieć. Jeszcze raz spojrzałam na metalowe pudełko, które wciąż mocno przyciskałam sobie do klatki piersiowej. Oby tutaj nie zajrzała. Aż podskoczyłam, gdy nieopodal mnie na podłodze pojawiła się czarna walizka. Blondynka uklękła, rozsunęła ją, a następnie zaczęła się pakować.

- Ja chyba nie wytrzymam psychicznie w więzieniu. - Powiedziała nagle jedna z jej współlokatorek. - To nie miejsce dla mnie. - W jej głosie mogłam wyczytać załamanie i rozpacz.

- Podziękuj Shell. - Głos zabrała Amber. - W dużej mierze to jej wina.

- To twoja wina! - Odruchowo spojrzałam w przeciwną stronę, skupiając wzrok na nogach dziewczyny, przy łóżku obok. - Ty nas w to wpakowałaś!

- Nikt Wam nie kazał brać w tym udziału. - Odparła oschle blondynka.

- Właśnie, że tak. To Ty. Ty masz jakąś obsesję! - Dziewczyna, której imienia nie znałam wydawała się być naprawdę bardzo zdenerwowana. - Szantażowałaś nas, kaleczyłaś, upokarzałaś, zabierałaś rzeczy, mol... - Dźwięk tak zwanego "z liścia" rozniósł się po pomieszczeniu.

- Milcz suko! - Warknęła blondynka. - Jeżeli chcesz przetrwać w więzieniu, to powinnaś być mi posłuszna, bo inaczej to ja będę Twoim koszmarem.

- Już jesteś. - Kolejne uderzenie spowodowało, że dziewczyna upadła na podłogę.

Serce prawie mi się zatrzymało, gdy brunetka spojrzała w moją stronę, łapiąc się w tym samym czasie za prawy policzek. Starałam się pokazać jej, żeby mnie nie wydała. Błagałam się w myślach, aby nie sprowadziła na mnie niebezpieczeństwa. Kiwnęła do mnie głową, ale nie wiedziałam dlaczego. Zamknęłam powieki, gdy zaczęła podnosić się do pozycji stojącej. Nic więcej nie powiedziała. Nade mną poczułam poruszenie. Amber musiała czegoś gorączkowo szukać, ponieważ łóżko zaczęło się delikatnie trząść. Pewnie chodziło o pudełko, które mocniej przycisnęłam do piersi.

- Czas się skończył. - Nagle w pomieszczeniu rozległ się głos mężczyzny. Była to ta sama osoba co przedtem. - Wychodzimy.

- Chwila, nie mogę znaleźć jednego pudełka! - Krzyknęła Amber, klękając. Prawdopodobnie chciała zajrzeć pod łóżko, gdzie znajdowałam się ja. Ponownie wstrzymałam oddech.

- Wychodzimy Marks. - Warknął mężczyzna, podszedł do dziewczyny i siłą zmusił ją do wstania. - Miałaś czas, żeby wszystko spakować.

- Puszczaj chuju! - Dziewczyna nie dawała za wygraną, jednak została totalnie pokonana.

Mężczyzna uderzył ją w twarz i wyprowadził z pomieszczenia. Drugi wziął torby blondynki i pokierował pozostałymi dziewczynami. Odetchnęłam z ulgą dopiero wtedy, gdy usłyszałam blokowanie zamka. Odczekałam jeszcze kilka minut i wyczołgałam się spod łóżka. Sama nie wierzę, że nikt mnie nie zdemaskował. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego ta dziewczyna mnie wtedy nie wydała. Zapunktowała by u Amber, ale postanowiła nie dawać jej satysfakcji. Usiadłam przy stole, po wcześniejszym otrzepaniu się z pojedynczych kłębków kurzu. Powoli odchyliłam wieko tajemniczego pudełka. W środku znalazłam jakąś książkę, różowy zeszyt, kosmetyki, pieniądze i o dziwo telefon. Czyli nie tylko ja nagięłam zasady. Jakoś mnie nie zdziwił widok tego urządzenia. Coś czułam, że dziewczyna nie jest aż tak święta i potulna, by zostać bez telefonu. Wyjęłam najpierw książkę. Nosiła tytuł "Jak wygrać wojnę dyplomatycznie". Szybko ją przekartkowałam, ale nie znalazłam w niej niczego ciekawego. Wyjmując tajemniczy zeszyt odkryłam coś jeszcze. Maleńka czarna kaseta z białym napisem "Maksiu i Ja" wylądowała w moich rękach. Co mogło na niej być? I dlaczego Amber ma kasetę? Nie wygląda na osobę, która zna się na takich starociach. Tak czy siak muszę się dowiedzieć co na niej jest. Tytuł nie wskazuje na nic konkretnego. Mogą to być jakieś zdjęcia, filmiki z brunetem albo coś zupełnie innego. Na dobrą sprawę mogę się spodziewać wszystkiego. Odłożyłam kasetę na blat stołu i zajęłam się zeszytem. Tak jak się tego spodziewałam był to pamiętnik. Otworzyłam go, a moim oczom ukazało się mnóstwo stron zapełnionych słowami po same brzegi. Na początku był nawet spis treści, a to było odrobinę niepokojące. Mój wzrok przykuł rozdział zatytułowany "Początek przygody z Maksem". Otworzyłam pamiętnik na tej stronie i zaczęłam czytać.

"Spogląda na mnie gdy tylko pojawię się w zasięgu jego wzroku. Jest uroczy, a ja wciąż nie znam jego imienia. Wstydzę się do niego podejść i porozmawiać. Wygląda na wyluzowanego, miłego, pozytywnego gościa o przyjemnym charakterze. Czy powinnam coś z tym zrobić? Odkąd zerwałam z Peterem nie nawiązałam żadnej relacji z chłopakiem. Powinnam się otworzyć na mężczyzn? Może to najwyższa pora."

"Usiadł obok mnie na stołówce. Przedstawił się i zachowywał bardzo kulturalnie. Był zabawny. Jeszcze nigdy nie czułam się tak swobodnie w towarzystwie chłopaka. Ma coś w sobie, co wywołuje uśmiech na mojej twarzy. Maks.. dowiedziałam się jak ma na imię. To pierwszy chłopak, którego tu poznałam. Mam nadzieję, że nasza relacja będzie udana. Jutro idziemy nad jezioro. Może spędzimy trochę czasu razem."

"Pocałował mnie! Sama nie wierzę, że do tego doszło. Jestem w totalnej euforii. Jego usta smakują wybornie. Całowałam się z Maksem. Może to piękny początek zdrowego związku? Jeżeli nie podejdzie do mnie na ognisku, to będę się czuła naprawdę nieswojo. Mam nadzieję, że nie chce mnie tylko wykorzystać. Z resztą, on na takiego nie wygląda... Mogę się mylić?"

"Jesteśmy razem!!! Sama nie wierzę, że do tego doszło. Przyjechałm na obóz ze złamanym sercem, a teraz mam chłopaka. I to jakiego. Najlepszego chłopaka, jakiego kiedykolwiek spotkałam. Jedyny przystojny, miły, uroczy i umięśniony. Czego chcieć więcej?"

"Zrobiliśmy to. Dzisiaj wieczorem nad strumykiem. Było bajecznie! Wygląda jeszcze lepiej bez ubrań. Jak ja się cieszę, że los zesłał mi kogoś takiego. Nie mogę uwierzyć, że na obozie na nowo odkryłam radość z życia. Martwi mnie jedynie fakt, że już niedługo koniec wakacji i się rozstaniemy. Nie mam odwagi zapytać go jak wyobraża sobie związek na odległość. Powinnam coś z tym zrobić?"

"Będziemy mieli przerwę. Obiecał, że odwiedzi mnie jeszcze w październiku. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa. Żeby tylko nasz związek to przetrwał."

Czytałam tylko najciekawsze fragmenty z tego rozdziału. Dowiedziałam się naprawdę wielu informacji o Maksie, ale w dużej mierze o Amber. Z tego co przeczytałam jestem w stanie wywnioskować, że blondynka była kiedyś inna. Jej styl pisania nie był taki pruderyjny. Może faktycznie zmieniła się przez pryzmat związku? Chciałam czytać dalej, ale musiałam już uciekać. Dochodziła dziesiąta, pora śniadania. Dziewczyny pewnie zaczęły się martwić. Włożyłam wszystko z powrotem do pudełka, zamknęłam wieczko i podeszłam do drzwi. Wyjąłem spinkę z włosów i zaczęłam majstrować przy zamku.

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz