130. Ze mną się zajebiście pije!

268 34 10
                                    


*Emma*

Wyjście z obozu nie zajęło nam zbyt wiele czasu. Na nasze szczęście nie spotkałyśmy nikogo po drodze. Gdy znajdowałyśmy się już na ścieżce, która prowadziła w miejsce, gdzie odbywała się ostatnia impreza, między nogami zaczęło nam krążyć coś puchatego. Amanda szła z latarką z przodu, przez co my z Alice i Jen nie wiedziałyśmy co to jest. Brunetka w okularach wydała z siebie odgłos przerażenia, który szybko udało mi się stłumić ręką. Zasłoniłam jej usta dłonią, gdy Amanda skierowała wiązkę światła na Rocky'ego.

— Przestraszyłeś nas urwisie! — powiedziała Alice kucając. Pogłaskała naszego towarzysza, a następnie wstała na równe nogi i zaczęła iść w stronę światła, które zaczęło pojawiać się w oddali.

Czyli chłopcy byli już na miejscu. Może mi się wydawało, ale im bliżej miejsca docelowego byłyśmy, tym bardziej wydawało mi się, że droga jest dłuższa. Może to po prostu zwyczajny objaw przewrażliwienia? W końcu ostatnio w mojej głowie nie jest najlepiej...

Weszłyśmy na polanę, a do naszych uszu dotarł szum spadającej wody z wodospadu. Zdążyłam już zapomnieć jak tu pięknie. Podeszłyśmy z dziewczynami do chłopców, którzy siedzieli przy palącym się już ognisku.

— Wyjątkowo szybko poszło wam dziś z rozpaleniem ogniska — powiedziała Alice, gdy znalazłyśmy się w obrębie ich rozmowy.

— Praktyka czyni mistrza — odpowiedział jej Louis, spoglądając na nią z dołu. W takiej pozycji wyglądał uroczo.

— Widzę, że mamy specjalnego gościa — odezwała się Luna, do której podbiegł Rocky. Jego ogon ruszał się w tak szybkim tempie, że miałam wrażenie, iż mu za chwilę odpadnie.

— Gdzie się chowałeś maluchu? — spytał zaciekawiony Louis. — Długo cię nie widziałem.

— Może był na jakichś badaniach? — zarzuciła Amanda, odkładając jedzenie na koc. — W końcu miał jechać na kontrolę.

— Pewnie masz rację Ams. — Tom objął szarowłosą w pasie, kładąc głowę na jej prawym ramieniu.

Z tej pięknej scenki przerzuciłam wzrok na Maksa, który siedział obok swojej kuzynki. Patrzył na parę, której przyglądałam się chwilę temu. Do niedawna i my byśmy tak robili... Spokojnie Emmo. Przyszłaś się tutaj zabawić. Musisz spędzić czas ze znajomymi produktywnie, skoro jutro wyjeżdżasz.

Usiadłam na kocu, przecierając oczy palcami. Nie chciałam, aby ktoś zauważył, że oczy mi się zaszkliły. Obok mnie znajdowała się butelka coli i woreczek z plastikowymi kubkami. Wyjęłam jeden i odkręcając butelkę, nalałam sobie odrobinę napoju. Wypiłam wszystko na raz, odkładając kubeczek obok siebie. W międzyczasie usłyszałam muzykę. Louis puścił ją z tego samego urządzenia, co tamtej pamiętnej nocy. Odruchowo złapałam się za naszyjnik.

Powinnam go zdjąć?
Czy to normalne, że ciągle go noszę?

W głębi duszy mam nadzieję, że wszystko się jeszcze odmieni, a te skrajne myśli nie pozwalają mi zdjąć tego prezentu. Maks... Podarowałeś mi ten wisiorek tak niedawno. Kto by się spodziewał, że będzie to twój ostatni prezent dla mnie?

— No to co, zaczynamy? — Odruchowo spojrzałam na Louisa, którego głos wyrwał mnie z zamyślenia.

— Już chcesz pić? — Przerzuciłam swój wzrok na zaskoczone spojrzenie Alice.

— Uważam, że im wcześniej, tym lepiej. — Puścił oczko szatynce, na co ta odwróciła wzrok. Może się powtórzę, ale wciąż nie wiem co jest między tą dwójką.

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz