57. Masz mnie

575 41 7
                                    





*Emma*

Pan Brown uznał, że zagranie jednej piosenki tak dobrze, wystarczy mi jako rozgrzewka, przed jutrzejszą próbą, więc obecnie razem z Noorą idziemy na przystanek autobusowy. Kocham to miasto pod względem, że wszystkie środki transportu jeżdżą tutaj praktycznie przez całą noc.

- Byłaś naprawdę świetna. - Usłyszałam nagle głos Noory, gdy wsiadałyśmy do autobusu, zajmując miejsca na przeciwko siebie.

- Z Tobą, brzmiało to zdecydowanie lepiej. - Odparłam. - Kocham to jak śpiewny razem w dwugłosie.

- Ja tak samo. - Usłyszałam odpowiedź białowłosej.

Zapanowała między nami cisza, a ja zaczęłam przyglądać się uważniej dziewczynie. Wydawała się teraz jakby smutna. Znam całą jej historię z życia i gdy tylko jest smutna, to znak, że coś złego się u niej dzieje.

- Hej. - Powiedziałam i nachyliłam się w stronę dziewczyny. - Coś się stało? - Białowłosa, spojrzała na mnie ze łzami w oczach. O matko.. to na pewno jest coś poważnego.

- Moi rodzice znowu się kłócą. - Odparła. - Wiem, że już z nimi nie mieszkam, bo chciałam od nich uciec i mieć spokój od ich ciągłych kłótni, ale wiesz jak wygląda nasza relacja. Ja nie potrafię o nich zapomnieć.

- Hej, spokojnie. - Przesiadłam się na miejsce obok niej. - Nie przejmuj się tym. - Powiedziałam. - Zawsze udaje im się znaleźć drogę porozumienia, pamiętasz? I tym razem musi się udać.

- Ale ja już nie daje rady, nie rozumiesz? - Dziewczyna lekko podniosła głos, ale nie zwróciła niczyjej uwagi. Przecież jechałyśmy Praktycznie same.

- Masz mnie. - Objęłam ją ramieniem, a Ona oparła na nim głowę. - Oddychaj i staraj się o tym nie myśleć.

***

Noora miała w życiu wiele przeciwności, które doszczętnie zniszczyłyby niejednego człowieka. Ale Ona jest inna. Podziwiam ją za to, jak radzi sobie z tym wszystkim. Ale to nie jest teraz ważne. Może kiedyś, poznacie jej historię·. Weszłyśmy do jej mieszkania i od razu przywitał nas słodki zapach lawendy. Ten piękny odór jest tu od zawsze. Noora wprost uwielbia te kwiaty. W zasadzie to się jej nie dziwię. Powiesiłam swój płaszcz na wieszaku, tak jak białowłosa, a następnie skierowałam się za dziewczyną do kuchni. Jest już po północy, więc teoretycznie nie powinnyśmy niczego jeść, ale jestem taka głodna, że o niczym innym nie myślę. Noora wyciągnęła z jej szafek kuchennych trochę jedzenia, z którego zaczęłyśmy przyrządzać kanapki. W między czasie dziewczyna postawiła wodę na herbatę. Brakowało mi czegoś takiego. Przez te dwa tygodnie Naprawdę zdążyłam się już odzwyczaić od "miejskiego funkcjonowania". Co nie znaczy, że trochę mi tego brakuje. Mimo wszystko nie cofnęłabym czasu, do miejsca w którym mogłabym nie pojechać na obóz. I to nie ma nic wspólnego z tym, że mam teraz chłopaka czy coś. Porostu brakowało mi takiego zbratania się z naturą. Gdy wszystko miałyśmy już przygotowane, przeszłyśmy do salonu, gdzie smacznie zjadłyśmy. Może to taki niepotrzebny szczegół, ale mam wrażenie, że kuchnia kucharki jest troszeczkę lepsza.

- W łazience przyszykowałam Ci pidżamę, więc możesz iść się odświeżyć. - Powiedziała dziewczyna, wychodząc z kuchni, gdzie chwilę temu poszła.

- Okej. - Wstałam z kanapy i od razu skierowałam się do wspomnianego chwilę temu pomieszczenia.

Bardzo mi się podoba to w jaki sposób białowłosa urządziła się w tym mieszkaniu. I trochę zazdroszczę Jej, że mieszka tutaj sama, ma święty spokój i może robić dosłownie co chce. Zapewne są też minusy takiej sytuacji, ale po co się na nich skupiać? Weszłam do łazienki i od razu zaczęłam się rozbierać. Wskoczyłam pod prysznic i odkręciłem ciepłą wodę. Ogarnęło mnie to przyjemne uczucie. Co prawda na obozie również mogę brać prysznic, ale to nie to samo. Tutaj poczułam się lepiej niż kiedykolwiek. Może wyolbrzymiam, ale co to ma do rzeczy? Sama nie wiem ile siedziałam w łazience, ale gdy już z niej wyszłam, moje miejsce do spania było już przygotowane. Z kolei zniknęła moja przyjaciółka. Pewnie jest w swoim pokoju. Położyłam swoje rzeczy na jednym z foteli i rozłożyłam się na kanapie. Poczułam lekki dyskomfort, ale nic w tym dziwnego. Zaczęłam tęsknić do obozowskich łóżek.

***

Rano po śniadaniu od razu ruszyłyśmy do teatru. Szczerze? Totalnie się nie wyspałam, ale czuję się na siłach na dzisiejszy występ. Noora poinformowała mnie o stroju z garderoby teatru, więc nie musiałam się o nic martwić. Gdy wysiadłyśmy z autokaru, od razu skierowałyśmy się w stronę budynku, przed nami. Mam nadzieję, że rodzice nie mają dzisiaj wolnego i nie zobaczą mnie gdzieś na mieście, a co najważniejsze, że nie przyjdą na jutrzejsze wydarzenia. Z tego co się dowiedziałam, to to że zostały zaproszone bardzo ważne osoby z naszego miasta, a tak to każdy może przyjść. Więc mogę zostać przyłapana. Weszłyśmy tylnym wejściem, zmieniłyśmy obuwie i od razu ruszyłyśmy do naszej sali. W budynku słychać już lekkie poruszenie, więc pewnie niektórzy wykonawcy już przybyli. Noora wzięła ze specjalnie zabezpieczonej szafki klucz, a następnie otworzyła salę. Brakowało mi tego miejsca. Bardzo lubię tutaj przychodzić i ćwiczyć. Nieważne co, byleby coś się tutaj działo. Pamiętam jak dziś, gdy pan Brown podarował mi klucz do tej sali i powierzył mi opiekę nad kilkoma maluchami. Odłożyłam torbę na stolik i usiadłam przed pianinem.

- Tak właściwie, to który utwór będzie grał Mike? - Spytałam, spoglądając na białowłosą

- Tematem są piosenki z bajek. - Odparła dziewczyna. - Więc zapewne "Hakuna Matata" z Króla Lwa. To najbardziej uwielbia grać. - Spojrzałam na dziewczynę z zaskoczeniem.

- A ktoś wykona "Miłość rośnie wokół nas?" - Spojrzałam na dziewczynę z zaciekawieniem. Ta jedynie przecząco pokręciła głową. - Zagramy?

- Właściwie możemy. - Białowłosa wstała ze swojego ówczesnego miejsca i podeszła do statywu, na którym stała wiolonczela. Dziewczyna sprawnie wzięła ją do ręki i siadając na krześle przygotowała pozycję do gry.

Nie trzeba było mi dwa razy powtarzać i po chwili w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu, zaczęła rozbrzmiewać słynna melodia z bajki, która była wspomniana już chwilę temu. Totalnie dałam się wczuć w muzykę i klawisze, pod moimi palcami. Noora dorównywała mi tempa. Grałyśmy to już nie raz, więc byłyśmy wystarczająco dobre. Pomyśleć, że gdybym jej wtedy nie poznała pierwszego dnia, to teraz pewnie nie siedziałybyśmy tutaj razem. Sama nie wiem kiedy, ale w pewnym momencie dziewczyna zaczęła śpiewać. Po chwili i ja się dołączyłam, tworząc tym samym dobrze doprecyzowany dwugłos. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie to uczucie, śpiewać i grać w teatrze. To pewnego rodzaju adrenalina, dzięki której człowiek czuje się zdecydowanie lepiej.

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz