93. Coś czuję, że jeszcze kiedyś o niej usłyszymy.

306 38 2
                                    


*Emma*

Ostrożnie otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Na szczęście w pobliżu nikogo nie zastałam. Zamknęłam za sobą drzwi najlepiej jak umiałam i schodząc po schodkach skierowałam się w stronę mojej chatki. Bez zastanowienia zaczęłam biec. Automatycznie przycisnęłam pudełko mocniej do piersi, gdy na ścieżce mijałam kilka osób. Nie zwrócili na mnie szczególnej uwagi, dlatego mogłam odetchnąć z ulgą. Po niespełna pięciu minutach byłam już pod domkiem. Weszłam po schodkach i automatycznie złapałam za klamkę. Zamknięte. Dziewczyny są już pewnie na stołówce. Wyjęłam z kieszeni klucz i otworzyłam drzwi. Weszłam spokojnie do pomieszczenia i schowałam pudełko pod moim łóżkiem, obok tego mojego. Że też dziewczyna trzyma najważniejsze rzeczy w pudełku, tak samo jak ja. Nie spodziewałam się, że może nas cokolwiek łączyć. Po chwili zastanowienia wyszłam z domku i skierowałam się w stronę stołówki. Byłam już bardzo spóźniona. Wchodząc do budynku uderzyło we mnie ciepłe powietrze. Było tu cieplej niż zwykle, a na zewnątrz wydawało się przyjemniej. Minęłam kilka stolików znajdujących się blisko wejścia i biorąc tackę stanęłam w długiej kolejce. Rozejrzałam się po sali. Napotkałam pytające spojrzenie Alice, która razem ze wszystkimi siedziała przy naszym stoliku. Nie odpowiedziałam jej w żaden sposób. W końcu nadeszła moja kolej na odebranie śniadania. Podeszłam do miejsca, gdzie kucharka wydawała posiłki i szczerze się uśmiechnęłam.

- Dzień dobry. - Powiedziałam uprzejmie.

W odpowiedzi uzyskałam jedynie pogardliwe spojrzenie. Ta kobieta jest zupełnym przeciwieństwem Elizabeth. Odeszłam od lady nie wykazując żadnej emocji. Minęłam kilka stolików, aż znalazłam się przy przyjaciołach. Usiadłam na swoim miejscu.

- Gdzieś Ty była? - Alice wypaliła od razu. - Nie zastałyśmy Cię w chatce i nawet tutaj przyszłaś po nas. Martwiłam się. - Jakbym słyszała moją mamę.

- Patrzyłam z ukrycia jak Amber zabiera swoje rzeczy z domku. - Skłamałam. Nagle wszystkie spojrzenia skierowały się w moją stronę.

- Co? Jak? Kiedy? - Luna była zaskoczona.

- Schowałam się w krzakach na placu ogniskowym. Akurat przechodziłam, gdy dostrzegłam jak dwóch policjantów ją prowadziło. - Część osób spoglądało na mnie z zaskoczeniem. Jedynie Maks wydawał się niewzruszony. - Rzucała się. Na szczęście mnie nie zauważyła.

- Myślałem, że przyjadą po południu. - Wtrącił się Louis.

- Ja tak samo. - Odparłam zgodnie z prawdą. - Nie mogłam spać, dlatego wyszłam wcześniej, żeby się przewietrzyć. Los chciał, żebym na to patrzyła.

- Myślicie, że Amber się tak poprostu poddała? - Teraz Amanda zabrała głos.

- Coś czuję, że jeszcze kiedyś o niej usłyszymy. - Powiedziałam, biorąc gryza kanapki.

Nie słuchałam dalszego przebiegu rozmowy moich znajomych. Skupiłam się na zjedzeniu posiłku. Chciałam jak najszybciej wrócić do czytania pamiętnika blondynki. Ja wiem, że nie powinnam zniżać się do takiego poziomu, ale coś mówi mi, że powinnam to kontynuować. Po tych kilku wpisach dowiedziałam się już bardzo wielu rzeczy o sposobie  jej bycia. Do tego jeszcze kaseta i telefon. Sama nie wiem dlaczego chcę drążyć tą sprawę. Poprostu czuję jakąś głębszą potrzebę. Nie umiem tego wytłumaczyć. Czy dobrze postąpiłam? A jeżeli dziewczyna nie odpuści i będzie chciała odzyskać swoją własność? Wpakowałam się w niezłe bagno, ale niestety muszę przyznać, że weszłam w nie świadomie. Nie mam już jak tego odwrócić, więc muszę w tym tkwić. Jeszcze wczoraj nie pomyślałabym o włamaniu się do jej domku, a dzisiaj zrobiłam to bez zahamowania. Co się ze mną dzieje? Coś się we mnie zmieniło? Możliwe, ale nie wiem co jest tego powodem. Ostatnio moje zachowanie zaskakuje nawet i mnie samą. Otrząsnęłam się, gdy Jen i Amanda zaczęły zbierać tacki. Oddałam pusty przedmiot i automatycznie wstałam od stołu. Zaczęłam iść w kierunku drzwi, totalnie olewając moich towarzyszy. Wyszłam na świeże powietrze. Wzięłam kilka głębszych oddechów i skierowałam się w stronę domku. Słyszałam jak za mną ciągnie się jakaś rozmowa, ale nie skupiłam się na niej jakoś szczególnie. Nim się obejrzałam byłam już w chatce. Rozłożyłam się na jednej z puf i zaczęłam analizować w głowie to czego dowiedziałam się o relacji Maksa i Amber z ich pierwszego spotkania. To Maks wszystko rozpoczął. Ze słów blondynki wyraźnie można wyczytać jej zafascynowanie jego osobą. Pisała łagodne. Nie używała jakichś wulgaryzmów, ani tym podobnych. Poznałam ją z zupełnie innej strony. Może faktycznie te kilka lat w związku z Maksem odmieniło jej sposób bycia? W następnych rozdziałach musi być coś co mnie nakieruje. Nie wierzę, że ta przemiana nastąpiła z moje powodu.

- ... i poszliśmy wtedy nad jezioro. - Nagle w pomieszczeniu pojawiły się moje współlokatorki z wyjątkiem Amandy. Rozmawiały entuzjastycznie na jakiś nieznany mi temat. - O hej Emma. - Powiedziała Jen.

- Czemu tak szybko wyszłaś ze stołówki? - Spytała druga dziewczyna, upadając na drugą pufę.

- Trochę bolała mnie głowa. Już jest lepiej. - Odparłam. Od kiedy ja potrafię tak dobrze kłamać? I dlaczego okłamuję nawet moje najbliższe osoby? Zmieniłam się. Da się to jakoś cofnąć?

- Byłaś u higienistki? - Jen usiadła na moim łóżku, tuż za moimi plecami.

- Jeszcze nie. - Odparłam. - Ale czuję się już lepiej, więc raczej do niej nie pójdę.

- Gdyby coś się działo to mów. - Rzuciła Alice.

Kiwnęłam potwierdzająco głową, a następnie podniosłam się na równe nogi i przeniosłam na łóżko. Jen i Alice usiadły przy stole, wracając do tematu na który wcześniej rozmawiały. Położyłam się wygodnie na plecach, zamykając oczy. Momentalnie opadłam z sił. W tamtym momencie nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Starałam się odprężyć, ale nie mogłam opanować rozkołatanych myśli. Leżałam bardzo niespokojnie. Nagłe do moich uszu dobiegło pukanie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na Alice, która podeszła otworzyć drzwi.

- Hejka. - Powiedziała.

- Cześć. Jest Emma? - Głos z drugiej strony drzwi był ciepły i nad wyraz miękki.

- Tak, jasne. - Dziewczyna odwróciła się w moją stronę. - To do Ciebie Emms.

Ja jedynie kiwnęłam głową na jej słowa. Powoli wstałam na równe nogi. Chwilę się rozciągnęłam i powoli podeszłam do drzwi. W progu stał nie kto inny jak Maks z nieznanym dla mnie dotąd wyrazem twarzy.

- Co jest? - Spytałam, łapiąc prawą ręką za framugę drzwi.

- Możemy się przejść? - Spytał bez żadnego wyrazu.

- Jasne. - Odparłam. - Tylko skoczę jeszcze do toalety.

Zanim chłopak zdążył cokolwiek odpowiedzieć, wskoczyłam do łazienki. Podeszłam do umywalki i opłukałam sobie twarz wodą. Wytarłam ją suchym ręcznikiem i po chwili wróciłam do chłopaka. Nic nie mówiąc wyszłam z domku, zamykając za sobą drzwi. Stałam i patrzyłam na chłopaka. Ten pokazał mi dłonią, że chce iść w stronę domku Ellody. Nie zaprotestowałam. Zaczęłam iść przed siebie, czekając na jakiekolwiek słowo od bruneta. Zachowywał się trochę dziwnie. Nie wiem o co mu mogło chodzić. Zaczęłam się odrobinę stresować, gdy dochodziliśmy do pobliskiego strumyka. Usiedliśmy na trawie. Czekałam, aż chłopak przerwie tą niezręczną ciszę. Nie chciałam być pierwsza. Minęła kolejna chwila, po której chłopak w końcu się odezwał.

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz