131. Wiedz, że bez ciebie ten obóz nie będzie już taki sam.

726 37 19
                                    


*Emma*

Nasza impreza trwała stosunkowo krótko, a to dlatego, że niespodziewanie zerwał się silny wiatr, który uniemożliwił nam spokojne spędzanie czasu. Byliśmy zmuszeni wszystko zebrać i wrócić do domków. Jestem pewna, że byłoby łatwiej, gdyby nie stan chłopaków. Praktycznie wszyscy się upili. No może z wyjątkiem Maksa. W pewnym momencie przystopował, co miało efekt po kilku godzinach. Delikatnie wytrzeźwiał i pomógł nam wszystko ogarnąć jako jedyny z płci męskiej, obecnej na imprezie.

W każdym razie po północy znajdowałam się z dziewczynami w domku. Czułam się naprawdę nieswojo. Już dzisiaj rano, zaraz po śniadaniu opuszczę to miejsce. Łzy co chwila napływały mi do oczu. Mimo wszystko byłam silna. Nie mogłam pozwolić, aby moje współlokatorki coś podejrzewały. Obmyśliłam plan. Zjem śniadanie wyjątkowo szybko i powiem, że idę do Theo. W tym czasie wrócę do domku i spakuję resztę rzeczy. Później naprawdę odwiedzę mojego kochanego rumaka, a następnie wezmę swoje bagaże i udam się na parking, gdzie ma na mnie czekać pan Arthur z innymi opiekunami. Powiem wszystkim o moim wyjeździe dopiero, gdy moje walizki będą już w bagażniku samochodu. Nie chcę, żeby mnie zatrzymywali. Zwłaszcza dziewczyny. To z pewnością będzie dla nich wielki ból, ale nie oszukujmy się... Ja też mocno to przeżyję...

***

Otwierając rano oczy miałam wrażenie, że ledwo je zamknęłam, a już musiałam je otworzyć. Taki już urok nocy i snu. W każdym razie ogarnęłam się stosunkowo szybko. Jak wcześniej mówiłam, chciałam zjeść śniadanie jak najszybciej, żeby móc spakować się w spokoju. Wyjątkowo nie czekałam na moje współlokatorki i udałam się na stołówkę. Zdziwiłam się, że jeszcze nikogo nie było w budynku, ale tak naprawdę było mi to na rękę. Kucharka wydała mi danie z jak zwykle skwaszoną miną, a następnie ja skierowałam się do stolika. Zaczęłam jeść, w międzyczasie spoglądając na ludzi, którzy przybywali. Po niespełna piętnastu minutach przy stoliku, gdzie siedziałam znajdowali się wszyscy. No prawie wszyscy. Nie było Maksa.

— Miał coś ważnego do załatwienia — wyjaśnił Tom, odpowiadając na pytanie Alice, które dziewczyna zadała chwilę temu.

Zastanawiałam się o co mogło chodzić. Jakież to załatwienia miał mój były w poniedziałek rano? Przez myśl przeszło mi nawet, że brunet szykuje mi jakąś przepraszającą niespodziankę, ale tak szczerze miałam nadzieję, że nie posunie się do czegoś takiego. Nie wiem jak miałabym zareagować na coś takiego.

Skończyłam konsumować posiłek, gdy moi znajomi rozmawiali o wydarzeniach na ten tydzień. Jakoś specjalnie ich nie słuchałam, ponieważ w mojej głowie wciąż krążył plan, jaki sobie w nocy obrałam. Bez słowa wstałam od stolika, biorąc ze sobą tackę. Już chciałam odejść w stronę lady, gdy ktoś złapał mnie za rękę. Osobą, która to uczyniła była Alice.

— Czemu się dzisiaj tak spieszysz? — zadała pytanie, a na moją twarz na sto procent wkradło się zakłopotanie. Wiedziałam, co powiedzieć w takiej sytuacji, ale jak wyjaśnić mój pośpiech?

— Wydaje ci się — palnęłam prosto z mostu. — Bardzo chcę zobaczyć się z Theo, dlatego zjadłam posiłek stosunkowo szybciej.

— Jak dla mnie Emmo, zachowujesz się podejrzanie. — Dziewczyna zilustrowała mnie wzrokiem. — No, ale idź. Może po prostu mam jakieś urojenia — dodała.

— Widzimy się w chatce — rzuciłam, odchodząc od miejsca naszej rozmowy.

Odstawiłam tackę na blat, z którego kucharka je zbiera i ruszyłam pędem do drzwi. Wyszłam z budynku, a będąc już na ścieżce zaczęłam biec. Przez rozmowę z Alice straciłam trochę cennego czasu, który musiałam teraz nadrobić.

Chłopak z obozuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz