13 czerwca 2020r. 11:47
Nad Warszawą zbierały się burzowe chmury.
Powietrze było ciężkie i wilgotne, przesycone charakterystycznym, deszczowym zapachem. Znikome podmuchy wiatru niemrawo przecinały gęste powietrze i podrywały do delikatnego kołysania gałęzie drzew. Grafitowe, akwarelowe obłoki kłębiły się na niebie, przysłaniając słońce i ogarniając całe miasto nieprzyjemną szarością i mrokiem.
Juliusz łypnął ponuro na rysujący się za oknem szary, burzowy krajobraz. Czerwiec ledwie się rozpoczął, a już prezentował sobą podręcznikowy przykład lata w całej swojej okazałości - na zmianę prażyło słońce lub lał ulewny deszcz.
- Ten czerwiec ma chyba jakąś chorobę dwubiegunową... -mruknął gorzko chłopak, odchodząc od okna i robiąc kilka bezcelowych kroków po pokoju, lawirując pomiędzy leżącymi na podłodze walizkami.
- Jak każdy miesiąc, gdy mieszka się w Polsce - zauważył słusznie Fryderyk, rozłożony na swoim łóżku. Leżał na brzuchu z pięścią wciśniętą pod brodę i książką na temat historii opery ustawioną pionowo przed twarzą. - Twoja mama się odzywała? - spytał, nie odrywając wzroku od lektury.
- Pisała parę minut temu, że już niedługo przyjadą - odrzekł Juliusz. - Więc chyba powinienem powoli zbierać swój dobytek i iść na dziedziniec - dodał, zataczając ręką koło i wskazując wszystkie bagaże, leżące na podłodze.
- Pomogę ci znieść walizki - zaoferował się entuzjastycznie Frycek, odkładając książkę i podnosząc się z łóżka.
Juliusz uniósł ironicznie jedną brew i parsknął śmiechem.
- Chopin, z twoją kondycją skończyłoby się to złamanym kręgosłupem.
Frycek prychnął z oburzeniem i pisnął:
- Nie przesadzaj!
- Przecież te walizki ważą więcej od ciebie...
Frycek parsknął niepohamowanym śmiechem, schylił się i z widocznym trudem dźwignął z podłogi pudełko, wypakowane książkami.
- Będę tęsknić za tym twoim wyszukanym sarkazmem i chamstwem - rzekł.- I siedź lepiej cicho, bo i tak ci pomogę z bagażami, choćbym miał przy tym zacząć kaszleć krwią.
***
12:03
- I jak ty sobie poradzisz tak długo beze mnie? - westchnął teatralnie Juliusz, gdy już wszystkie jego rzeczy zostały upchnięte w bagażniku samochodu pani Salomei Słowackiej. - Błagam, nie rób niczego głupiego. Najlepiej pisz do mnie z każdą, nawet najdrobniejszą decyzją!
- Juliusz, dobry Boże, nie przesadzaj! - jęknął zawstydzony Fryderyk. - Nie jestem przecież żadną niedojdą!
- Może i nie, ale ja się poczuwam do opieki nad tobą - odrzekł Słowacki. - Przez ostatnie kilka miesięcy ciągle cię pilnowałem, więc nie dziw się, że weszło mi to już w krew. A coś czuję, że nieprędko cokolwiek się między nami zmieni i w następnym roku nadal będę grał rolę współlokatora-niańki...
Frycek drgnął nagle i uśmiechnął się, ogarnięty nagle jakimś przyjemnym zaskoczeniem.
- W następnym roku? - spytał. - Czyli... Chciałbyś od października znowu być moim współlokatorem?
- Jeszcze się pytasz, dzbanie! - roześmiał się Juliusz. - Sam jestem zaskoczony tym, jak dobrze mi się z tobą mieszka, biorąc pod uwagę fakt, że ludzie raczej z reguły mnie irytują. Ale ktoś przecież musi cię pilnować - rzekł z teatralną powagą. - Ktoś musi dzielnie stawać w twojej obronie i oblewać herbatą przystojnych wielkoludów!
![](https://img.wattpad.com/cover/186347859-288-k716754.jpg)
YOU ARE READING
Piu Lento Appassionato - Lisztin/Słowackiewicz modern AU
Historical FictionGłośne imprezy, alkohol, lejący się strumieniami, wykładowca, rzucający w studentów markerami... To tylko niektóre z problemów, z którymi na pierwszym roku studiów musi zmierzyć się Fryderyk Chopin. Wtedy, na szczęście, z pomocą przychodzi mu jego w...