Rozdział II - zaproszenie

2.6K 246 177
                                    

2 października 2019r. 8:43

Jasne promienie porannego słońca nieśmiało zaglądały przez okna do pokoju numer sto czterdzieści cztery, oświetlając jego wnętrze.

Mieszkanie, które jeszcze kilka dni temu było niemal puste i sprawiało wrażenie surowego, zostało już starannie umeblowane i ozdobione. Na parapecie pod oknem prezentowała się dumnie kolekcja kaktusów, należąca do Juliusza, na ścianie nad łóżkami wisiał długi sznur lampeczek, półki i szafki zapełnione zostały książkami i ubraniami.

Okrągły stół, stojący między łóżkami, a blatem, zastawiony kubkami po kawie i gorącej czekoladzie oraz pudełkami po chińszczyźnie na wynos. Na szafkach nocnych piętrzyły się stosy przeróżnych drobiazgów. Nawet po podłodze poniewierały się ubrania, książki i różne kartki, porzucone tam w biegu przez niezwykle bałaganiarskiego Juliusza.

Ogólnie rzecz biorąc, pokój wreszcie wyglądał, jakby rzeczywiście mieszkało w nim dwóch młodych studentów, w dodatku artystów.

Dźwięk budzika przerwał idealną ciszę, panującą dotąd w pokoju. Fryderyk chwycił telefon i wyłączył go niemal natychmiast. Od godziny nie mógł spać, więc alarm i tak mu się nie przydał.

Od pewnego czasu leżał po prostu na wznak w swoim łóżku, patrząc na wiszące nad jego głową lampki, czując, jak narastający stres zjada go od środka.

To już dzisiaj. Dzisiaj oficjalnie rozpoczynał studia, o których zupełnie nie miał pojęcia. Nie wiedział, jak wygląda inauguracja, jak powinien się na nią ubrać...

On nawet nie wiedział, czy uda mu się trafić na tę przeklętą aulę, w której miała odbywać się uroczystość!

Był na niej w końcu tylko raz w życiu podczas aplikowania na studia. Wiedział, że sam w życiu nie poradzi sobie z odnalezieniem jej, a już na pewno nie miał zamiaru pytać o pomoc przypadkowych, obcych mu ludzi. Przez dłuższą chwilę bił się z własnymi myślami, aż w końcu wziął głęboki oddech i cicho rzucił w przestrzeń pytanie:

- Hej, Juliusz... Śpisz jeszcze?

Usłyszał szelest odrzucanej kołdry - Słowacki zawsze spał z przykrytą całą głową - a następnie ciche westchnienie.

- Spałem, dopóki ten twój pieprzony budzik nie zadzwonił. Chłopie, serio?! Ustawiłeś sobie na alarm preludium Bacha?

Fryderyk uniósł brwi, zaskoczony. Podniósł się na łokciach i spojrzał w stronę Juliusza.

- Rozpoznałeś ten utwór - zauważył, uśmiechając się lekko.

- Oczywiście, że rozpoznałem. To, że lubię potańczyć do Ariany, nie znaczy, że jestem jakąś niewyedukowaną wywłoką, co nie słucha muzyki poważnej.

- No proszę, miło mnie zaskoczyłeś. Ale jeszcze będziesz miał jej dosyć, bo zgubiłem gdzieś słuchawki i będę musiał ćwiczyć na pianinie bez nich.

- Jakoś dam radę - Juliusz również uniósł się na łokciach i spojrzał w stronę Fryderyka. - Ale co tak w ogóle chciałeś?

Fryderyk wziął głęboki oddech i nieśmiało zapytał.

- Jak stoisz z orientacją w terenie? Wiesz może, gdzie znajduje się aula na akademii? Mojej akademii, mam na myśli.

- Jeśli chodzi o orientację to mam w tym spore doświadczenie. - Chłopak pokazał kciukiem na zawieszoną nad swoim łóżkiem tęczową flagę i roześmiał się z własnego żartu. - Ale tak, byłem tam w tamtym roku na kilku koncertach u znajomych, a co?

- Bo wiesz... Ja nie za bardzo wiem, jak dotrzeć na aulę. W prawdzie byłem tam podczas wstępnych, ale... Nie pamiętam drogi. A muszę dziś być na tej inauguracji, więc zastanawiałem się, czy nie pomógłbyś mi pomóc?

Piu Lento Appassionato - Lisztin/Słowackiewicz modern AUजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें