Rozdział XXX - pieprzony węgierski Casanova

1.5K 185 199
                                    

12 stycznia 2020r. 9:07

Juliusz pokręcił głową i westchnął głośno.

- Co za skurwysyn... - mruknął z dezaprobatą i złością, po czym przytulił mocniej do siebie Fryderyka.

Był cichy niedzielny poranek. Niebo za oknem przysłonięte było szarymi, gęstymi chmurami i słońce nie miało szans się przez nie przebić. Leżący na ulicach i trawnikach śnieg powoli topniał, tworząc nieprzyjemne dla oka szare błoto. Ogołocone z liści gałęzie drzew, porywane były do ruchu przez ostry, zimny wiatr.

Jednak ponura pogoda za oknem nijak mogła się równać z tym, jak ciężka i smutna atmosfera panowała w pokoju numer sto czterdzieści cztery. Zacieniony pokój wydawał się być pozbawiony swojego naturalnego ciepła i intensywności barw.

Wypełniał go odgłos cichego pociągania nosem i przyciszonych słów.

Juliusz siedział po turecku na łóżku Fryderyka, który aktualnie tulił głowę do jego ramienia. Chopin okryty był kołdrą, aż po samą szyję, a w rękach ściskał kubek gorącego kakao, które przygotował mu Słowacki.

Pianista nie wyglądał zbyt dobrze. Miał rozczochrane włosy, spierzchnięte usta i przeraźliwie bladą twarz. Do tego oczy podkrążone miał intensywnie, co wskazywało na to, że nie spał przez większość poprzedniej nocy. Na jego szczupłych policzkach widać było mokre strużki - ślady po niedawnym płaczu.

Frycek skończył właśnie opowiadać Juliuszowi o wszystkim, co wydarzyło się poprzedniego dnia. O Ferencu, romantycznym spacerze, o ich pocałunku... Cała ta magiczna sceneria, była niczym z kiepskiego internetowego opowiadania. Wspominanie tego wieczoru powinno wywoływać u Chopina rumieniec, uśmiech i motyle w brzuchu.

Zamiast tego jednak czuł jedynie wstyd. Ogromną falę wstydu, żalu i złości. Złości na Ferenca, że okazał się być dupkiem, ale przede wszystkim złości na siebie, że tak łatwo dał się nabrać na jego sztuczki. Że po raz pierwszy zaufał komuś, po raz pierwszy pocałował kogoś, a to wszystko okazało się być zwykłym kłamstwem. Czuł się zraniony, potraktowany jak przedmiot.

Juliusz wyglądał na absolutnie poruszonego jego opowieścią.

 - Nie mogę uwierzyć... - rzekł. - Co za cham! I jesteś pewien, że ten cały... Poganin, czy jak mu tam, nie kłamie?

- Nie wydaje mi się - odparł słabo Fryderyk, przekręcając się na plecy i wpatrując się w sufit. - To ma w końcu całkiem dużo sensu, prawda? Co taki chłopak jak on miałby robić z kimś takim jak ja? Mogło chodzić tylko o jedno...

Na chwilę zapadła cisza. Juliusz wyciągnął dłoń i pogładził Fryderyka po splątanych, nieułożonych i niesfornych lokach.

- Naprawdę wydawało mi się, że w porządku z niego facet - muknął.

Chopin poczuł, że do oczu znów napływają mu łzy. Przymknął więc powieki i pozwolił im płynąć.

- Mnie też, Julek. Mnie też...

***
11:24

- Myślisz, że zrobiłem coś źle?

Hector Berlioz podniósł wzrok znad swoich notatek na zajęcia z pisania partytur i spojrzał na swojego przyjaciela z niepokojem.

Liszt siedział na parapecie, z nogami podciągniętymi wysoko pod brodę. W zaciśniętych wargach trzymał na wpół wypalonego papierosa, jednak palił go bez większego zaangażowania, jakby był tylko podjętym bezmyślnie przyzwyczajeniem. Ferenc skąpany był w delikatnej chmurze dymu, jednak nawet przez nią Hector był w stanie dostrzec, jak źle wyglądał.

Piu Lento Appassionato - Lisztin/Słowackiewicz modern AUWhere stories live. Discover now