Rozdział LI - "nie mów nic, tylko posłuchaj"

1.1K 152 63
                                    

[A/N] W mediach wam wrzucam utwór, który możecie sobie puścić podczas czytania drugiej sceny, żeby się lepiej wczuć w nastrój ;))

22 maja 2020r. 17:21

Klasa numer sto szesnaście tonęła w złotym świetle promieni słonecznych, wpadającym do środka przez otwarte okna. Gałęzie drzew, rosnących na dziedzińcu, szumiały cicho, podrywane do lekkiego kołysania przez delikatne podmuchy wiatru.

Ferenc Liszt siedział zgarbiony przy czarnym, lśniącym fortepianie, stojącym pośrodku sali, pochylając się nisko nad klawiaturą, grając niby od niechcenia jedną dłonią cichą, smętną melodię.

Fryderyk się spóźniał. Powinien skończyć fortepian już dwadzieścia minut temu, dlaczego więc wciąż nie było go w ustalonym miejscu spotkania? Ferenc czekał na niego w ich ulubionej klasie już od prawie pół godziny, z każdą minutą niecierpliwiąc się coraz bardziej.

Chopin kazał mu zjawić się tu pod zagadkowym pretekstem. "Muszę ci coś pokazać" - napisał dziś w wiadomości. I nic więcej; ani słowa wyjaśnienia, wszystko pozostawało wciąż jedną wielką niewiadomą.

A warto zaznaczyć, że Ferenc niespodzianek naprawdę nie lubił. Dlatego też czekał teraz na Frycka, czując jak nerwy zjadają go od środka.

Wreszcie w sali rozległo się ciche, ale energiczne pukanie do drzwi. Ferenc powoli zdjął dłoń z klawiatury, urywając gwałtownie melodię.

Podniósł głowę i spojrzał w stronę drzwi, w których już po chwili stanął uśmiechnięty delikatnie Fryderyk. Miał na sobie szare spodnie w prążki, biały obszerny t-shirt oraz sportowe buty. Plecak zarzucony miał niedbale na ramię, a w rękach ściskał coś co wyglądało na plik kartek.

- Tak strasznie cię przepraszam, Ferenc! Mozart zatrzymał mnie na korytarzu i nie mogłem się od niego uwolnić - rzekł, wchodząc do klasy i zamykając za sobą drzwi.

Ferenc uśmiechnął się do niego tylko i pokręcił głową na znak, że nic się nie stało. Następnie wskazał palcem na kartki, które Fryderyk trzymał w rękach i zapytał:

- Co tam niesiesz?

Fryderyk mocniej zacisnął palce na papierze, czerwieniąc się lekko. Przycisnął kartki do piersi i spojrzał Ferencowi w oczy.

- To... prezent - rzekł powoli i nieśmiało. - Dla ciebie.

- Dla mnie? - zdziwił się Liszt, prostując się gwałtownie. Zmarszczył brwi i skonsternowany zapytał - Ale... z jakiej to okazji?

Fryderyk westchnął głęboko, a następnie przygryzł lekko dolną wargę.

- Chciałem zrobić coś dla ciebie zanim wyjedziesz - rzekł. - Może to głupie, ale... Czułem, że powinienem ci jakoś... podziękować za cały ten rok.

Ferenc patrzył na Fryderyka ze zdumieniem. Czuł, jak jego serce przyspiesza i nagłe uczucie przyjemnego ciepła ogarnia całe jego ciało. Na policzkach wykwitły mu delikatne rumieńce, które chłopak bezskutecznie starał się ukryć przed Fryderykiem

- Nie umiałbym ci tego powiedzieć, po prostu nie dałbym rady - ciągnął po chwili Chopin. Nerwowym ruchem założył sobie za ucho kosmyk włosów. - Nawet teraz się jąkam, sam przecież słyszysz... Ale pomyślałem, że jeśli ma mi się to udać, jeśli chcę przekazać ci coś ważnego, to... Tylko przez muzykę. Więc - tu chłopak ułożył na fortepianie trzymane w rękach nuty. - Napisałem coś dla ciebie.

Ferenc uśmiechnął się ze wzruszeniem na te słowa, wyciągnął rękę i ułożył ją na dłoni Fryderyka, spoczywającej na fortepianie.

- Ja... Nawet nie wiem co powiedzieć - rzekł i pokręcił głową z niedowierzaniem.

Fryderyk chwycił jego dłoń i splótł ich palce ze sobą.

- Więc nie mów nic, tylko posłuchaj - powiedział cicho.

***

Ułożył dłonie na klawiaturze. Czuł jej chłód, choć jego dłonie były niemal równie zimne. Na pulpicie przed nim stało kilka kartek w pięciolinię, każda z nich zapełniona jego własnym pismem. Nuty wyglądały jak pisane kursywą, były lekko pochyłe, niektóre z nich sprawiały wrażenie niedbałych.

Fryderyk uniósł wzrok i spojrzał na Ferenca. Chłopak stał obok, oparty o fortepian, patrząc na niego i uśmiechając się czule.

Chopin odwzajemnił nieśmiało ten uśmiech i przeniósł wzrok z powrotem na klawiaturę. Wziął długi, głęboki oddech i przycisnął delikatnie pierwsze klawisze.

Kilka słodkich w swojej niepewności dźwięków rozbrzmiało w sali.

Frycek czuł, jak dłonie drżą mu ze zdenerwowania. Stres wręcz zalewał go od wewnątrz; nie pamiętał kiedy ostatnio czuł go tak wiele podczas gry na fortepianie.

Z każdym kolejnym taktem jednak trema powoli ulatywała z niego, a wraz z nią odeszło drżenie rąk. Melodia przybierała na głośności, intensywności, pochłaniając przy tym Frycka coraz bardziej.

Poczuł, że powoli traci nad nią panowanie. Utwór, który wprawdzie sam napisał, zaczął w tajemniczy sposób przejmować nad nim kontrolę. Zawierał w sobie przecież tak wiele jego własnych uczuć i emocji.

Postanowił więc tym nie walczyć. Przymknął jedynie oczy, uniósł głowę i pozwolił muzyce, by prowadziła go swoimi własnymi ścieżkami. Nie patrzył na klawiaturę, nie patrzył na nuty, skupił się jedynie na tym, by przelać w swoją muzykę wszystkie te skomplikowane uczucia, które kłębiły się w jego głowie i sercu.

Czy Ferenc usłyszy je wszystkie? Czy zrozumie, że ten utwór opowiada o nim? Czy wychwyci wszystko to, co Fryderyk umieścił w nutach? Czy dostrzeże, że każdy drobny dźwięk w tym utworze szepcze jego imię?

Ta rozdzierająca serce melodia była nimi. Zarazem szczęściem, jak i gorzkimi łzami. Lękiem i przebłyskami odwagi. Dystansem i potrzebą wzajemnej bliskości. Słodką niewinnością i ogniem pragnień.

Była miłością.

Fryderyk zakochiwał się w Ferencu Liszcie dokładnie tak, jak teraz zapisał to w nutach. W piu lento appassionato - powoli i niepewnie, ale z niebywałą pasją i namiętnością.

***

Gdy po raz ostatni musnął palcami klawisze, a finałowy akord, cichnąc stopniowo, w końcu zupełnie umilkł, chłopak powoli podniósł wzrok, by spojrzeć na Ferenca. Chciał odnaleźć w jego twarzy dowód na to, że zrozumiał on wszystko to, co Fryderyk chciał mu przekazać przez swoją muzykę.

Liszt patrzył na niego w kompletnym milczeniu, a w kącikach jego szarozielonych oczu błyskały łzy. Fryderyk dostrzegł pojedynczą lśniącą kroplę, staczającą się powoli po policzku Ferenca, którą ten czym prędzej starł wierzchem dłoni.

Chopin wstał od instrumentu, podszedł do Ferenca, bez słowa objął go w pasie ramionami i wtulił się w jego tors. Chłopak natychmiast zamknął go w czułym, mocnym uścisku i oparł podbródek na czubku jego głowy.

Fryderyk przycisnął głowę do piersi Ferenca i wsłuchał się w bicie jego serca .Biło szybko i głośno, w dokładnie tym samym tempie co jego własne.

"Zrozumiał" - pomyślał Frycek, czując jak przepełnia go nagłe uczucie ulga.

Ferenc gładził go po włosach, wciąż tuląc go do siebie mocno. Fryderyk czuł, jak zatraca się w tej chwili czułości. Trwali tak razem w zupełnym milczeniu, bojąc się wypowiedzieć choćby słowo. Bali się zmącić panującą między nimi słodką i wymowną ciszę, delikatną jak babie lato.

Wiele jeszcze minut upłynęło, zanim w końcu Ferenc ściszonym, drżącym głosem wypowiedział nieśmiało te kilka słów:

- Fryderyku... Jedź ze mną.

Piu Lento Appassionato - Lisztin/Słowackiewicz modern AUTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang