7 listopada 2019 13:47
Ferenc Liszt wziął głęboki oddech, przeczesał palcami swoje jasne włosy i zapukał cicho w otwarte drzwi, prowadzące do klasy śpiewu.
Profesor Potocka podniosła wzrok znad leżących na blacie biurka partytur.
Zmierzyła od stóp do głów stojącego w drzwiach studenta, a w jej bystrych, ciemnych oczach zapłonęły iskierki ciekawości.
- Mogę w czymś pomóc? - zapytała, a jej zmysłowy, pewny siebie głos rozbrzmiał śpiewnie w sali.
- Dzień dobry, pani profesor - Chłopak skłonił się. - Ferenc Liszt, pianista z pierwszego roku.
Delfina wyciągnęła do niego bladą dłoń, ukrytą w długim ciemnym szalu.
Liszt uścisnął ją delikatnie, a następnie kontynuował:- Mam do pani profesor pewną prośbę - rzekł, starając się patrzeć Potockiej w oczy. Jej spojrzenie było jednak zbyt onieśmielające. - Słyszałem, że to pani będzie przesłuchiwać studentów, którzy mają wziąć udział w koncercie, a później dobierać ich w zespoły i ustalać kolejność.
- Mówi pan o koncercie świątecznym? - zapytała wykładowczyni, nie rozumiejąc, do czego chłopak zmierza.
- Owszem. Chodzi o to, że... - rzekł powoli. - Bardzo zależy mi na tym, żeby wystąpić z pewną osobą... W duecie. Najlepiej na sam koniec koncertu. - Widząc lekko drwiący uśmiech na twarzy wykładowczyni, dodał. - Wiem, że żaden ze studentów nie powinien mieć tutaj nic do powiedzenia, ale przysięgam, że jeśli pozwoli mi pani na tę małą ingerencję, nikt się o tym nie dowie. To będzie... nasza mała tajemnica...
Delfina uniosła do góry jedną brew. Uśmiechnęła się do niego lekko, przybierając słodką minę, która wydawała się Ferencowi niemal mdła.
- Musiałbyś mnie jednak najpierw jakoś do tego przekonać... Co będę z tego miała? - zapytała cicho.
Założyła ręce na piersi i patrzyła na chłopaka wyczekująco.
Tego Ferenc obawiał się najbardziej: w jaki sposób dobije targu z tą kobietą? Była onieśmielająca, władcza i wyglądała, jakby dokładnie wiedziała, czego chce.
Jednak i na to był przygotowany.
Przełknął ślinę i, patrząc jej wreszcie w oczy, niby od niechcenia rzucił:
- Mam wiele do zaoferowania...
Usta Delfiny pomalowane szminką w kolorze ciemnej czerwieni wygięły się w uśmiechu zadowolenia.
- Ach tak? - zapytała przeciągle, ściszając głos i robiąc krok w stronę Liszta. Obcas jej wysokich szpilek stuknął w drewnianą podłogę.
Wyciągnęła dłoń w jego stronę, a przez to szal zsunął jej się lekko z jej ramienia, odsłaniając gładką aksamitną skórę.
- A co takiego na przykład...? - wyszeptała, delikatnie gładząc palcami materiał koszuli na jego barku.
Ferenc uśmiechnął się lekko, z ulgą.
Sięgnął ręką w tył i przekręcił delikatnie klucz w zamku od drzwi.A więc jego plan się powiedzie.
***
Na kilka minut przed siedemnastą, zdyszany, trzymający w obu dłoniach kubki z kawą na wynos, Juliusz Słowacki dotarł pod budynek biblioteki miejskiej, w której pracował Adam.Jego chłopak kończył za moment zmianę, a Juliusz skorzystał z tego, że również ma wolne popołudnie i postanowił odebrać go z pracy, by mogli spędzić dziś ze sobą jak najwięcej czasu.
![](https://img.wattpad.com/cover/186347859-288-k716754.jpg)
BINABASA MO ANG
Piu Lento Appassionato - Lisztin/Słowackiewicz modern AU
Historical FictionGłośne imprezy, alkohol, lejący się strumieniami, wykładowca, rzucający w studentów markerami... To tylko niektóre z problemów, z którymi na pierwszym roku studiów musi zmierzyć się Fryderyk Chopin. Wtedy, na szczęście, z pomocą przychodzi mu jego w...