Księga I: Rozdział 34

283 34 5
                                    

OSTRZEŻENIE

Rozdział ten zawiera elementy takie jak przemoc domowa czy wykorzystywanie seksualne. Jeżeli jest to dla Was za wiele, nie czytajcie tego rozdziału. Starałam się wszystko opisać bez szczegółów i bardzo delikatnie, są one jednak elementem życiowym jednej z postaci, więc nie mogłam tego przemilczeć. Nie ma tutaj żadnych scen 18+ Oczywiście, pamiętajcie, że przemoc jest zła i nic jej nie usprawiedliwia. Zachowanie bohaterów nie ma też na celu pokazać jej w sposób pozytywny.

Osoby o mocnych nerwach zapraszamy do czytania.


Przed kolacją zgodnie z planem spotkałam się z Dentem. Co okazało się interesujące, to zrobiliśmy to w jego pokoju. Była to dla mnie ciekawa odmiana, bo zazwyczaj bał się mojego towarzystwa na gruncie prywatnym, bo to wywoływało plotki.

Mój chłopak otworzył przede mną drzwi i wpuścił do środka. W jego pokoju, podobnie do mojego, był balkon. Łóżko ustawiono przy lewej ścianie od drzwi. Wysoka i ciemna szafa znajdowała się po prawej, obok wejścia do łazienki. Nie było tam nic więcej, a poza wspomnianą szafą wszystko miało odcień bieli. Ten pokój w żadnym stopniu nie pasował mi do Dentego. Podczas gdy jego gabinet urządzony w ciepłych kolorach brązu i czerwieni, pełen ksiąg i zapachu pergaminu wydawał się być odzwierciedleniem jego osoby, tak ten pokój wydał mi się tak bezosobowy.

– Wybacz mi ten nieporządek, ale rzadko tutaj przebywam – powiedział, zamykając za nami drzwi. Nie skomentowałam faktu, że pokój wydawał się być w lepszym stanie niż mój własny. Zainteresowało mnie coś innego.

– Dlaczego to ty sprzątasz u siebie w pokoju? – dopytałam. U mnie zajmowała się tym służba, chociaż początkowo czułam się niekomfortowo z tym, że ktoś miałby po mnie sprzątać, prać, zajmować się moimi rzeczami...

– Po prostu. W gabinecie są ważne dokumenty i nie chcę, żeby ktokolwiek miał do nich dostęp. A tutaj... Jakoś mi niekomfortowo z tym, że mogliby mi zaglądać w bieliznę.

Zachichotałam.

– Nie jestem przyzwyczajony do cudzej pomocy – dodał trochę ciszej. Głowę miał spuszczoną, a wzrok wbity w swoje buty.

– To o czym chciałeś ze mną porozmawiać? – spytałam. Podeszłam do łóżka, które powinno do niego należeć i usiadłam na miękkim materacu. Teoretycznie powinnam poprosić o pozwolenie, ale jakoś czułam, że poseł się o to nie pogniewa.

– Pamiętasz, jak mówiłaś, że nie chcesz, żebym cokolwiek przed tobą ukrywał? – mruknął wciąż nie podnosząc głowy.

– Tak – przyznałam. Nie miałam czasu tego zapomnieć. W końcu było to dzień wcześniej. – I co w związku z tym?

– No to pomyślałem, że powinienem ci o sobie opowiedzieć – oznajmił. – Wypadałoby, żebyś mogła wiedzieć, z kim tak naprawdę masz do czynienia.

Uśmiechnęłam się. Miałam wrażenie, że Dente miał spore kompleksy na temat swojego pochodzenia, co w pełni rozumiałam. W końcu sama uważałam, że nie byłam nikomu równa – mimo tego, że prawnie byłam córką kupca i byłą narzeczoną króla.

– Wiesz, że to, kim się urodziłeś nic dla mnie nie zmieni, prawda? – spytałam. Chwyciłam jego dłoń i przycisnęłam jej grzbiet do ust.

– Wiem. Jesteś cudowną kobietą, Bonnie. Jeżeli nie chcesz tego słuchać, to nie muszę wypowiadać ani słowa – zapewnił.

– Głupstwo! – Podniosłam się z łóżka i podeszłam do niego. – Chcę poznać cię tak bardzo jak to możliwe. Skoro czujesz się gotowy, żeby mi to opowiedzieć, to z radością cię wysłucham.

Czerwony Kapturek: LycorisWhere stories live. Discover now