Księga I: Rozdział 32

346 40 16
                                    

Tym razem Dente nie próbował się mnie pozbyć ze swojego gabinetu. Chyba przestraszyłam go tym całym zerwaniem, a na siebie byłam poważnie zła za taki brak zaufania.

To oczywiste, że nie powinnam go porównywać to mężczyzn z wioski.

– Przepraszam – powiedziałam. – Nie chciałam ci sprawiać przykrości.

Dente zerknął na mnie, odrywając wzrok od wielkiej księgi, w której, jak twierdził, spisywał listę gości, którzy potwierdzili przybycie na wiosenne obchody. Ja w tym czasie rozłożyłam się na miękkim dywanie i czytałam zielnik, który jakiś czasu dostałam od Lupusa.

– Postąpiłaś dobrze. Miałaś prawo zwątpić w moją wierność.

– Ale mogłam po prostu z tobą porozmawiać, a nie od razu zrywać i...

– I naprawdę sądzisz, że bym cię nie przegadał? – przerwał mi z szelmowskim uśmiechem. – Ale byłbym wdzięczny, gdybyś ufała mi odrobinę bardziej.

– To nie takie proste – wymamrotałam. Obróciłam się na plecy i na moment przymknęłam powieki. – Przez całe życie obserwowałam, że szczęśliwi są tylko ci, którzy skaczą z kwiatka na kwiatek, a wierność nie istnieje... Albo obserwowałam mężczyzn, którzy uważali się za lepszych przez samo pochodzenie, uważających, że skoro jestem biedna, to mogę być ich własnością wdzięczną za to, że chociażby na mnie spojrzeli... Boję się, że ty też się zmienisz w ten sposób.

Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam Dentego, stojącego nade mną. Uśmiechał się łagodnie.

– Przecież słyszałaś Marisę. Jestem tylko sierotą.

– Jesteś posłem.

– A ty córką kupca.

– Już nie jestem... Nie mam nic ze starego statusu.

– Za to ja nic ze startego nie straciłem – oznajmił. – Wciąż jestem sierotą i wciąż mi się to wypomina. Tylko Lupus uznaje moje kompetencje.

– Ale przecież nie zostałeś posłem bo tak! Sierota nie może dostać takiego zawodu w prosty sposób.

– Ze mną tak było... Gdy poznałem Kirę byłem tutaj służącym. Zatrudnił mnie bezpośrednio Lupus i głównie to jemu służyłem, ale czasem pożyczała mnie jego starsza siostra. Była w tym czasie zamężna. Z jej męża był prawdziwy zazdrośnik. Nie podobało mu się to, że księżniczka na prośbę Lupusa uczyła mnie czytania i pisania. Potem też nauczyła mnie obycia i kultury, opowiadała o sztuce, historii, mitach i naszej religii... Robiła to mimo, że zazdrosny mąż bij ją co wieczór z tego powodu. Jej matka nic z tym nie robiła, bo gdyby na świat wyszło, że zeswatała córkę z potworem, to byłby to prawdziwy skandal.

– Ale potem Kira odeszła od męża?

– Nie... Gdy tylko się dowiedziałem, powiedziałem to Lupusowi... Z jego porywczym charakterem, wiedziałem, co się stanie.

– I co się stało? – dopytywałam.

– Zabił męża siostry... Potem wyszło na jaw, że byliśmy w sobie zakochani. Spotykaliśmy się wieczorami, ale przysięgam, że do ślubu jej nie tknąłem... Ale Marisa rozpuściła zawistne plotki, przez które uznano księżniczkę za ladacznicę. Społeczeństwo do tej pory wierzy, że wcześniej zawiązała ze mną romans i że sama zamordowała męża... Gdyby nie to, że Kira zagroziła matce, że odejdzie ze mną z pałacu i że opowie o swoim mężu, królowa nigdy nie zaakceptowałaby naszego związku, a posadę posła dała mi tylko po to, żeby minimalnie zmniejszyć wstyd, który nasz związek miał ściągnąć na koronę.

Czerwony Kapturek: LycorisWhere stories live. Discover now