Księga I: Rozdział 24

467 47 5
                                    

Początkowo nietrudno było mi zapomnieć o Bonette – nie rozmawiałam o tym z nikim. Nie wypytywałam Dentego ani nie wyznałam prawdy Irze i Horanowi. Zresztą nie na tym miałam się skupić – obietnica, którą złożyłam Wilczycy wystarczająco mnie aprobowała. Niestety, nieważne, ile nie myślałam, nie mogłam wpaść na żaden pomysł. Raz po raz odtwarzałam w głowie wszelkie eliksiry, mikstury, zioła... Wszystko, co mogłoby mu pomóc, ale nic nie miało mocy powstrzymania krwawej gorączki.

– Wszystko w porządku? – spytał Dente spoglądając na mnie znad książki. Leżał na swoim łóżku, podczas gdy ja kręciłam się bez celu po pokoju. Równie dobrze mogłabym to robić u siebie, ale nie chciałam być sama.

– A dlaczego miałoby nie być? – odparłam.

– Ponieważ na to wygląda. – Zamknął książkę i odłożył na szafkę obok łóżka. – Chodzisz bez celu, nie tknęłaś dziś śniadania i w ogóle się nie uśmiechasz. To oczywiste, że się martwię.

– Nic mi nie jest – zapewniłam.

– To byś powiedziała, gdyby się coś działo.

– I to bym powiedziała, gdyby wszystko było w porządku. – Uśmiechnęłam się delikatnie. – Naprawdę wszystko jest w porządku.

– Bonnie... Wiesz, że gdyby się coś działo, to mogę spróbować ci pomóc?

– Oczywiście, że wiem, ale tutaj nie możesz mi pomóc.

– Czyli jednak coś się dzieje – zauważył triumfalnie.

– Tak – przyznałam. Przygryzłam lekko dolną wargę. – Ira poprosiła mnie o przysługę, ale boję się, że nie mam dostatecznej wiedzy, żeby jej pomóc... Nie wiem, czy ktokolwiek ją ma.

Dente zmarszczył brwi i przekrzywił delikatnie głowę.

– Co dwie głowy to nie jedna. O co chodzi?

– Ira chce, żebym wyleczyła Horana – wyznałam. – Ale nie wiem, jak to zrobić. Wiem, co zrobić, żeby objawy nie były tak krzywdzące, ale ja... Ja to tylko ja. Znam się na ziołach, ale nigdy nie uczyłam się medycyny.

Wilk pokiwał głową i uśmiechnął się.

– Chciałabyś nauczyć się medycyny? – spytał.

– Ja? Ja ledwie potrafię czytać.

Z łatwością mogłabym sobie wyobrazić na to reakcję moich sióstr – w szczególności starszych. Bliźniaczki zabawne zostawiłyby sytuację bez komentarza – dopóki miałyby, co jeść i w co się ubrać, to może nawet poparłyby ten pomysł, ale głos Alyi niemal słyszałam w głowie.

– Twoje hobby są zbyt kosztowne, zupełnie jakbyśmy teraz żyły królowe. Zresztą co Even na to powie? Pozwoli ci na to?

A może byłaby bardziej niemiła? Powoli zapominałam o siostrach. Obraz ich twarzy zamazywał się w moim umyśle, a charaktery wyblakły... Ale mogłabym być pewna, że Thalia by się wściekła.

– Ty? Na medycynę? Ledwo dodajesz i chcesz leczyć ludzi? Nawet JA nie miałam szansy na bycie medyczką, a jestem najmądrzejsza.

Zapewne tak by powiedziała, tym bardziej, że od zawsze chciała być lekarzem. Nie przez wzgląd na pomaganie ludziom. Poza arystokratami to medycy mieli pieniądze i szacunek – czyli dokładnie to, co moja rodzina utraciła.

– Nie, to zdecydowanie nie dla mnie – dodałam.

– Myślałem, że to lubisz. Gdy pomagasz Horanowi, wyglądasz, jakbyś była w swoim żywiole.

Czerwony Kapturek: LycorisWhere stories live. Discover now