10K Specjal Dawno temu w wiosce

78 14 0
                                    

To opowiadanie przedstawia Origin story jednej z lubianej prze mnie postaci, ale mówi też trochę o kimś ważnym w baśni, ale rzadko pojawiającym się w naszej opowieści. Mowa oczywiście o Babci Czerwonego Kapturka!


Esmeralda zawsze nudziła się w trakcie kazań, na które mama ciągnęła ją co sobotę. Inne dziewczynki też nudziły się, a w upalne dni szczególnie trudno było zachować spokój. Dzieci zmuszone były do siedzenia na tyłach świątyni, tuż przy wyjściu. Wystarczyło kilka kroków, aby się wymknąć i móc w spokoju się bawić.

Tego dnia nuda doskwierała im szczególnie, ponieważ chłopcy nie znaleźli miejsca w świątyni i bawili się na zewnątrz.

– Hej! – szepnęła do nich Puella. – A może uciekniemy?

Siedząca obok nich Aneska zachłysnęła się głośno powietrzem, słysząc tę propozycję. Esmeralda i Puella nazywały ją po cichy świętoszką, ponieważ nigdy nie chciała się w nic bawić. Wszystko, co wymyśliły, uważała za nieodpowiednie dla dziewcząt.

– Super pomysł! – podchwyciła Carolina. – Chłopaki już się bawią, to my też możemy.

– A jak zapytają, czemu idziemy? – odezwała się Esmeralda. Była jak najbardziej przychylna temu pomysłowi, ale potrzebowały jakieś przykrywki, żeby nie dostać kary za wymykanie się z kazania.

– Powiemy, że chłopcy zasłużyli, żeby przesłuchać połowę kazania, więc oddajemy im miejsca – zaproponowała Puella. Ona miała najlepsze pomysły. Zawsze wiedziała, co powiedzieć, żeby wykręcić je z kłopotów. Idealnie dopełniały się z Esmeraldą, która miała talent do pakowania je w najróżniejsze sytuacje.

– Brzmi dobrze – stwierdziła Carlina.

– Aha – podchwyciła Esmeralda.

– Zgadzam się tylko dlatego, że ktoś musi was pilnować – sapnęła Aneska.

W ten sposób czwórka dziewczynek opuściła świątynię. Mijając chłopców, obejrzały się na spróchniałe ściany, a potem pognały dalej, aby bawić się w chowanego.

– Wiecie, gdzie jest najlepsza kryjówka? – zagadnęła Puella, gdy wygrała piątą rundę z rzędu.

– Jak byśmy wiedziały, to byś nie wygrywała – odcięła się Esmeralda. W trakcie dyskusji rozplątała jasne włosy, które do tej pory były związane w warkocz.

– W Mrocznym Lesie – oznajmiła Puella. Wyszczerzyła zęby w uśmiechu, a w jej pyzatych policzkach pojawiły się dołeczki.

– Bujasz! – ryknęła Carolina.

– Puello, tak nie wypada! – pisnęła Aneska. – I... I pakt – dodała ciszej, jakby chciała zdradzić im sekret. – Tam są wilki.

– Tam są tylko króliki – odpowiedziała im ze śmiechem koleżanka. – A tata mówi, że pakt został zawarty dawno i nikt już go nie respe... no, tego, nikt nie bierze serio. Jest bo jest.

– Tak tylko gadasz. Na pewno nigdy byś tam nie wlazła – stwierdziła Carolina.

Puella zaczerwieniła się po czubki włosów. Gdy tylko Esmeralda to ujrzała, zrozumiała, że koleżanka podjęła wyzwanie.

– Jasne, że pójdę. Nawet teraz! – zawołała. – Puella niczego się nie boi, a już na pewno nie jakiś śmiesznych drzew!

Esmeralda roześmiała się, bo czuła, że nie Wilków powinny się bać, a matki Puelli, gdy ta zobaczy w jakim stanie była sukienka jej córki. Zresztą wszystkie cztery miały poplamione odświętne stroje, które nosiły co sobotę.

Odprowadziły Puelle na skraj lasy. Aneska była bardzo przeciwna temu pomysłowi, ale już w połowie drogi porzuciła próby wybicia im z głowy tego pomysłu. Dała porwać się chwili i sama zaczęła rozważać, czy koleżanka nie stchórzy przed wejściem.

W końcu w cztery spojrzały na ciemną ścianę lasu. Nie wchodziły tam jeszcze, ale nigdy też ich nie ciągnęło. Słyszały z opowieści, że nawet za dnia nie było tam nic widać.

– No to widzimy się za chwilę – rzuciła Puella i dziarsko wkroczyła między konary.

Szybko zniknęła im z oczu, ale po chwili usłyszały jej wrzask. Natychmiast puściły się biegiem po rodziców, którzy byli w świątyni. Wpadły do środka, przerywając brutalnie kazania.

– Puella weszła do lasu! – zawołała Esmeralda, niemal zdzierając sobie gardło.

Dorośli ruszyli natychmiast. Ruszyli do lasu uzbrojeni w narzędzia, które nie mogłoby zrobić krzywdy Wilkom. Ku ich żalowi nikt nie posiadał srebra.

Esmeralda czekała na wieści wtulona w spódnicę matki. Ojcowie długo chodzili po lesie, długo słyszano ich nawoływania, ale Puelli nie odnaleziono. Pozostał po niej jedynie strzęp ubrudzonej sukienki.

Od tej pory Esmeralda unikała patrzenia na las, chociaż mieszkała blisko niego. Zawsze miała wrażenie, że kryła się w nim śmierć. Tym bardziej czuła ulgę, gdy pięć lat później wyjeżdżała z Wioski do stolicy wraz z mężem.

Nie chciała nigdy więcej patrzeć na Mroczny Las.

Czerwony Kapturek: LycorisWhere stories live. Discover now