Tydzień był męczący. Wynudziłam się za wszystkie czasy, siedząc samotnie w pokoju. Tylko gdy Puella nie pracowała to pomagała mi w nauce języka. Zajmowałam się też przygotowywaniem niespodzianki dla Lupusa, ale było to żmudne i nudne zajęcie. Czasem chciałam też pobawić się z bliźniętami, ale i ich tydzień był pełen atrakcji – spały do południa, a zaraz potem mieli lekcje do wieczora.
Jedyny ciekawsze element tego oczekiwania miał miejsce wtedy, gdy postanowiłam poćwiczyć zakładanie pułapek, a przed snem zapomniałam ich zdjąć. Kolejnego dnia obudził mnie wrzask Puelli, która wisiała głową w dół na cienkiej lince.
-Przepraszam – powiedziałam, gdy ta już stanęła na nogi.
-Co ci strzeliło do głowy?
-Nudziłam się.
-I dlatego polujesz na służące? Kto cię tego w ogóle nauczył? Za moich czasów w wiosce nie szkolono kłusowników.
-Halter – odparłam. – On mnie tego nauczył.
-Kim jest Halter?
-Mój kolega – odparłam. – Pracowałam z jego siostrą.
-Bliski ten kolega?
Wzruszyłam ramionami.
-Lubię go – powiedziałam.
Puella pokiwała głową.
Na tym nasza rozmowa się urwała. Ja więcej nie zastawiałam pułapek, a ona nie pytała o Haltera.
A potem nadszedł dzień, gdy w końcu moja bestia wróciła do domu. Od rana wpatrywała się w okno, a gdy pod wieczór zobaczyłam powóz, który zatrzymał się przed domem, serce omal nie wyskoczyło mi z piersi. Z pojazdu wyszedł mój olbrzym ze znajomą rudą czupryną i chłopak o długich, złotych włosach.
Szybko poprawiłam wtedy sukienkę i rzuciłam się biegiem korytarzami. Wpadłam na nich akurat, gdy wchodzili do pałacowego foyer.
-Bestio! – zawołała na jego widok. Wtedy wydał mi się przystojniejszy niż kiedykolwiek, a oczy bardziej złote niż przedtem. Na wymioty tytana, jak ja się za nim stęskniłam!
Wskoczyłam mu na ramiona i wycisnęłam na jego ustach pocałunek. Lupus napiął się na moment, a potem objął mnie. Rozchylił usta i wsunął język miedzy moje wargi. Przesunął nim po moim podniebieniu, musnął mój język, a potem przerwał pocałunek.
-Nie wróciłem szybciej – przypomniał.
-Och, zamknij się – burknęłam i pocałowałam go raz jeszcze. Zachichotał z ustami na moich ustach, a potem cofnął się. Dam mi całusa w czoło.
-Z radością bym kontynuował, ale umieram z głodu – powiedział i postawił mnie na ziemi.
Przeniosłam wzrok na towarzysza Lupusa. Ten niemal dorównywał mu wzrostem, ale był o wiele szczuplejszy i mniej umięśniony. Miał długie blond włosy związane w kucyk na karku i zielone oczy – jak szmaragdy. Jego twarz wydawała mi się bardzo znajoma, byłam niemal całkowicie pewna, że widziałam go wcześniej.
-Bonnie, nieładnie się tak gapić – upomniał Lupus.
-To może byś mnie przedstawił? – odparłam.
-Ach tak... Poznajcie się, proszę. Bonnie, to mój przyjaciel Dente. Dente, to Bonnie.
Zaśmiałam się.
-Mnie nie dasz żadnego przydomku? – spytałam.
-Sama zadecyduj jak mam cię przedstawić.
Rozciągnęłam usta w uśmiechu.
YOU ARE READING
Czerwony Kapturek: Lycoris
FantasyNiech bogowie bronią tych, którzy przed ukończeniem siedemnastu lat postanowili wejść do Lasu. To jedyna zasada, której mieli przestrzegać mieszkańcy wioski. Ceną za złamanie jej była śmierć w paszczy bestii - nazywanej przez wielu Wilkiem. Czasem j...