Rozdział 87

1.8K 163 133
                                    

- Na pewno nie chcecie zostać? Zaplanowaliśmy biesiadę - dopytywał Thor, gdy wraz z Lokim pomagaliśmy dzieciom zbierać ich ostatnie rzeczy. Bo oczywiście podczas ostatniego powrotu pozostawiały w Asgardzie to i owo.

- Dziękujemy, ale na nas naprawdę już czas. Pomijając ostatnie wydarzenia, nie było nas w krainie jakieś dwa tygodnie, a to stanowczo zbyt długo. Mój ojciec pewnie znów zdążył przywłaszczyć sobie tron i będę miała problem, by go z niego strącić - zażartowałam, wykonując przy tym niedbały gest ręką.

- Jeden wieczór na pewno niewiele zmieni, a nam będzie miło - nalegała Jane.

- Och, Jane - zaśmiałam się i przytuliłam, najpierw przyjaciółkę, a potem Thora.- Dziękuję. Za wszystko.

- Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło - podsumował blondyn z ciepłym uśmiechem, po czym lekko nachylił się w moim kierunku.- Choć wolałbym, żeby niektóre moje poczynania pozostały między nami.

- Możesz być tego pewny - odparłam, doskonale wiedząc, co ma na myśli.

- O czym tak znowu plotkujecie? Mam nadzieję, że nie o mnie?- zaśmiałam się, czując, jak Loki oplata moje ramiona swoim.

- Chciałbyś - prychnęłam.

- Może tak troszkę.

- Na pewno nie zostaniecie na jeszcze jedną noc?- tym razem Thor zadał te pytanie Psotnikowi.

- O nie, podziękuję. Było miło, ale coś czuję, że jak natknę się gdzieś na korytarzu na Lorda Lamila, to znów będę musiał nocować w lochach - zaśmiał się.

- Tego, co tak mu się nie spodobał twój wyrok?- upewniłam się?

- Raczej tego, któremu zabiłeś jedyną córkę - dodał Thor, co Loki zbyt machnięciem dłoni.

- Dawno i nieprawda. Poza tym, Rai nie była zbyt wartościową osobą i jej śmierć nic we wszechświecie nie zmieniła.

- No masz rację, jednak śmierć to śmierć.

- Po pierwsze, to nie moja wina, tak? Sama wtrącała nos w nieswoje sprawy, wlazła, gdzie nie powinna i dostała za swoje. Poza tym, czy to ważne? Dziękujemy za propozycję, ale wracamy do domu.

- No dobrze. Rozumiem - Thor w końcu odpuścił, z uśmiechem zakładając muskularne ręce na piersi.

- A ty, Jane? Kiedy wracasz na ziemię?- zapytałam zaciekawiona i udawałam, że nie zauważyłam jej krótkiego spojrzenia w kierunku blondyna.

Wzruszyła lekko ramionami.

- Jeszcze trochę tu zabawię.

- To super, może uda nam się jeszcze zaprosić was na herbatę, kiedy ogarniemy wszystkie zaległe sprawy urzędowe - uradowałam się na samą myśl pokazania Jane łąk Asfodelowych.

- Czy dobrze rozumiem, że zapraszasz nas do piekła?- zaśmiała się brunetka.

- Od razu piekło. Ja to nazywam domem - odparłam, mrugając do dziewczyny.

- Dobra, nie ma co przedłużać - zauważył Psotnik, po czym zwrócił się w kierunku bliźniaków.- Spakowani? Macie wszystko?

- Tak tato - odpowiedziały chórem dzieci.

- To zapraszam - Loki otworzył drzwi i gestem nakazał rodzeństwu wyjść.

- Pa pa, pokoiku - rzuciła jeszcze Hel na odchodne, na co jedynie pokręciłam głową.

- Ona jest niesamowita - zaśmiał się Thor.

- W końcu to moja córka - odparł Psotnik, czekając, aż służba wyniesie nasze bagaże. Gdy wszyscy opuścili jego sypialnię, zamknął drzwi na klucz i trzymając mnie za dłoń, ruszył w kierunku wyjścia z pałacu.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now