Rozdział 15

5.5K 387 114
                                    

Viv

Siedziałam i spokojnie czytałam jakiś poradnik psychologiczny nieustannie bawiąc się włosami Lokiego, który dalej spał na mojej nodze. W międzyczasie położyłam książkę na podłokietniku kanapy, aby było mi wygodniej, choćby zmieniać strony. Niestety jedną ręką nie dałabym rady zarazem trzymać egzemplarza i przewracać jego kartek. Na szczęście na wszystko jest jakieś rozwiązanie.

Mimo wszystko moje myśli co jakiś czas wracały do boga kłamstw. Nie wyglądał najlepiej, kiedy wrócił do pokoju. Był cały spięty, nieobecny i zamyślony. Jednak nie chciałam zmuszać go do rozmowy na temat Thora. Wiedziałam, że tylko pogorszyłabym jego stan, nie tyle fizyczny, co psychiczny. W końcu mój słodki, mały psychopata też miał uczucia, z którymi nie zawsze sobie radził. I chyba to było powodem wielu błędów, jakie w życiu popełnił. Na szczęście nie ja miałam go oceniać. Mi zostało powierzone inne zadanie, które starłam się wypełniać najlepiej, jak potrafiłam.

Nagły, dziecięcy krzyk dobiegający z korytarza wyrwał mnie z zamyślenia, a ja instynktownie spojrzałam w kierunku hałasu. Nie wróżyło to nic dobrego.

- Albo mi się zdawało, albo..- mruknął psotnik zaspanym głosem uprzednio lekko się ruszając

- Nie, nie zdawało ci się.- przerwałam coraz bardziej zdenerwowana. Loki zawahał się przez chwilę, po czym szybko wstał z kanapy ruszając w kierunku wyjścia. Nie zostałam w tyle i szłam zaraz za nim. Wyjęłam jeszcze miecz sprytnie ukryty pomiędzy komodą, a ścianą przy drzwiach i wyszłam za korytarz. Nigdy nie lubiłam walczyć mieczem. Były duże, ciężkie i nieporęczne, jednak w tej chwili nie miałam czasu na wybór broni. Zrównując się z mężczyzną zauważyłam, że w dłoni dzierżył swoje berło. Kilka kroków później psotnik otworzył drzwi do pokoju Narviego, jednak prócz mroku i śpiącego synka nic nie znaleźliśmy. Nie mogąc dłużej wytrzymać podbiegłam do komnaty Hel.

Czy się bałam? Tak. Byłam wręcz przerażona. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak wielu wrogów miałam ja, czy Loki. Wiedziałam, jak duże niebezpieczeństwo stanowią oni dla naszych dzieci. I wiedziałam, że pałac, choć strzeżony, nie był niezniszczalny. To wszystko sprawiało, że miałam przed oczyma same czarne scenariusze.

Szybko otworzyłam drzwi do sypialni córki. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to blada Hel skulona na łóżku i wpatrująca się w kąt pokoju. Na szczęście oprócz niej w pomieszczeniu nie zlokalizowałam nikogo innego. Już spokojniejsza położyłam miecz na szafkę obok i podeszłam do dziewczynki. Dopiero z bliska zobaczyłam, że czarnowłosa lekko się trzęsła, a po jej policzkach przez cały czas płynęły łzy. Siadając od razu przytuliłam ją do siebie. Córeczka przez ten gest rozpłakała się jeszcze bardziej i zacisnęła swoje rączki na moim ubraniu.

Nie miałam pojęcia co się stało, ale Helga była przerażona.

- Cii, już, spokojnie Hel, wszystko dobrze, jesteśmy obok.- mruczałam uspokajając córkę. Loki, który wszedł do pokoju zaraz za mną na początku przejrzał każdy zakamarek komnaty, a dopiero później podszedł do łóżka, na którym siedziałam wraz z dzieckiem.

- Hel, co się stało? Dlaczego krzyczałaś?

Loki

- Hel, co się stało? Dlaczego krzyczałaś?- zapytałem starając się brzmieć jak najbardziej spokojnie.

W międzyczasie kątem oka dostrzegłem ruch przy drzwiach do pokoju, jednak, gdy tam spojrzałem, zobaczyłem trzech strażników. Gestem ręki kazałem im wracać do swoich zajęć, bo skoro tak wolno reagują, to na nic nam się tu nie przydadzą.

Hel w tym czasie starała się uspokoić, by móc odpowiedzieć.

- Bo... chciałam... się napić,a... a t-tam stał... taki p-pan i...- tłumaczyła dziewczynka co chwilę pociągając noskiem. Uspokojony odchyliłem się lekko do tyłu.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now