Rozdział 4

7.3K 553 422
                                    

Od Autorki.
Drogi czytelniku. Przed przeczytaniem tego rozdziału skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, bo jego koniec może zagrażać Twojemu życiu lub zdrowiu.

Ps. Melodięę w mediach grała Viv.
__________________________

- Co to za melodia?- zapytał Loki odrywając wzrok od książki. Uśmiechnęłam się lekko nie przestając grać na fortepianie ustawionym w pokoju.

- To znana piosenka z Niemiec. Napisał ją tamtejszy kompozytor, Johann Sebastian Bach. Może i nie mam z tym krajem związanych zbyt dobrych wspomnień, to i tak za nim tęsknię. Niemcy to spokojny i przyjacielski naród lubujący w alkoholu, szczególnie piwie.- wyjaśniłam wspominając lata spędzone w starej ojczyźnie.

- Ale za to bardzo krnąbrny. Gdyby podczas moich odwiedzin nic nie wymyślili, wszystkim byłoby znacznie łatwiej.

- Czekaj, ty mówiłeś do nich po angielsku?- zapytałam przestając grać i odwracając się do mężczyzny.

- Mhm.- mruknął znad lektury, a ja prychnęłam rozbawiona

- Nie miałeś w planach terroryzowania ludzi, prawda?- bardziej stwierdziłam, niż spytałam. Zielonooki znów oderwał wzrok od kartek patrząc przed siebie, po czym zamknął książkę i spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Skąd to wiesz?

- Zawsze wszystko musisz mieć zaplanowane. A gdybyś planował atak na ludność miasta to nauczyłbyś się chociaż podstaw niemieckiego. A tak, ludzie przez przerażenie zapewne nawet nie zrozumieli, co do nich mówiłeś. Może gdybyś wydawał im rozkazy w ich ojczystym języku to wszystko potoczyłoby się inaczej. Chociaż Avengers i tak by się pojawili, więc...- mówiłam, a z czasem podejrzliwość czarnowłosego zmieniała się w osłupienie. Jednak, gdy tylko wspomniałam o Avengers, w oczach mężczyzny błysnęła złość.

- Wiesz o tym z ich opowiadań, czy raportów?

- I to i to. Kiedy tylko zjawiłeś się w bazie musiałam przeczytać o tobie każdą dostępną informacje. Standardowa procedura. A drużyna często wspominała o "Wielkiej bitwie o Nowy York". Chociaż nie są to miłe wspomnienia.

- Pewnie Stark się chwalił, jak to ten durny reaktor w jego klatce piersiowej zakłócił działanie tesseractu.- burknął mężczyzna przywołując swoje berło, po czym zaczął jeździć palcem po zaostrzonej końcówce.

- A żebyś wiedział, ale Banner mu zawsze potem przypominał, że...- wyznałam, jednak wystarczyło jedno spojrzenie Lokiego, abym zrozumiała, że stąpam po bardzo cienkim lodzie.- Jasne, przepraszam.

Czarnowłosy przytaknął głową i wstał, po czym spokojnie zaczął obracać swoim berłem w różne strony, jakby był na jakimś pokazie akrobatycznym. Muszę przyznać, że miał w tym bardzo dużą wprawę i zaczęłam się zastanawiać, jak bardzo mu się nudziło, że zaczął ćwiczyć coś takiego.

- Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Ciesz się, że nie trafiłeś do Polski.- kontynuowałam. Na moje słowa bóg kłamstw wycelował we mnie swoją broń z determinacją wypisaną na twarzy, jednak jego oczy zdradzały rozbawienie. Mimo to po chwili opuścił berło i złapał je za plecami.

- A to dlaczego?- zapytał robiąc dwa duże kroki w moją stronę.

- Gdybyś spróbował ich zniewolić, zapewne nie skończyłoby to się dla ciebie dobrze. Polacy są bardzo waleczni.- stwierdziłam z lekkim uśmiechem, po czym odgarnęłam wpadające do oczu włosy do tyłu.- Wiem to aż za dobrze. Gdybyś chciał nimi rządzić to zrobiliby z tobą to samo, co Hulk w Stark Tower, albo nawet i więcej. Mają na to jakąś specjalną nazwę, ale nie pamiętam już jaką.- dokończyłam. Psotnik zakładając ręce na piersi oparł się biodrem o ramę instrumentu dalej przyglądając mi się uważnie.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now