Rozdział 29

5.5K 371 175
                                    

Razem z Viv chodziliśmy uliczkami Asgardu. Pokazywałem jej miejsca w jakiś sposób związane z tą ciekawszą częścią mojego życia tutaj przy okazji opowiadając anegdotki z nim związane. Fioletowowłosa nie została mi dłużna i opowiedziała o zabawnych sytuacjach, jakie przydarzyły jej się w życiu.

W końcu trafiliśmy na tęczowy most i kierowaliśmy się ku kopule. Nie mogłem nadziwić się bogini, która zachwycała się każdym, nawet najmniejszym szczegółem złotej krainy. Dostrzegała rzeczy, na które ja, stały bywalec, nie zwracałem najmniejszej uwagi. Nawet przyłapałem się na tym, że przez jej opinie, mój obraz Asgardu uległ lekkiej, pozytywnej zmianie.

- To jeszcze nic.- dodałem, przez co dziewczyna na moment uspokoiła swój śmiech spowodowany moją poprzednią opowieścią i popatrzyła na mnie wyczekując kolejnego, zabawnego wydarzenia z życia Asgardzkiej szlachty.- Kiedyś Thor znalazł farby w jednym ze schowków służby. Zgadnij, co nimi pomalował.

- Zapewne coś ważnego.- zauważyła splatając swoje dłonie

- No, jeżeli Hlidskjalf*, tron Odyna jest ważny, to tak.- odpowiedziałem nie mogąc powstrzymać uśmiechu rosnącego na niedokładne wspomnienie tych chwil

- Nie.- zaprzeczyła z niedowierzaniem dziewczyna, a gdy ponownie potwierdziłem swoje słowa, zaczęła się śmiać.- Nie wierze.- mruknęła, gdy zdołała się opanować.- A co ty robiłeś w tym czasie?- dodała

- Z tego, co wiem, to mieszałem mu farby.- wyznałem samemu powstrzymując śmiech, czego moja partnerka nie robiła.

- Musieliście sprawiać ogromne problemy wychowawcze. - stwierdziła z wciąż obecnym uśmiechem na ustach 

- Podobno lekko nie było. Z tego, co wiem, to oboje dostaliśmy potem reprymendę, przynajmniej tak mówiła Frigg. Za to Thor do tej pory nie dotyka farb.

- Może gdyby nie to, Thor byłby teraz bogiem malarzy, a nie piorunów?- podsunęła

- Jasne, on i twórczość artystyczna to dwie różne historie. Poza tym, kim ja byłbym wtedy?

- Ty? Hmm...- zaczęła i zamyśliła się.- Ty pozostałbyś sobą.- stwierdziła w końcu

- Dzięki.- rzuciłem z przekąsem

- To był komplement, skarbie.- powiedziała, po czym zostawiła mnie lekko w tyle przeskakując z nogi na nogę.  Z łagodnym uśmiechem wyglądała jak mała dziewczynka, która pierwszy raz widzi cuda natury. Potem obróciła się wokoło własnej osi na końcu biorąc głęboki oddech. Wydawała się być... szczęśliwa. Napawdę szczęśliwa.

Korzystając z faktu, że dziewczyna ciesząc bladą skórę odrobiną słońca nie zwracała na mnie uwagi, cicho do niej podszedłem, po czym szybko objąłem ją w pasie i okręciłem wokół siebie. Na początku bogini pisnęła cicho zaskoczona, jednak z jej ust nie znikał uśmiech. Postawiłem Viv z powrotem na ziemię, a ta odwróciła się w moją stronę i oparła dłonie na torsie pozwalając, by moje ręce pozostały na jej talii.

- Skoro już poznałaś Asgard, to powiedz, co ci się najbardziej podobało?- zapytałem patrząc w oczy dziewczyny, w których można było dostrzec iskierki

- Chyba ta twoja kryjówka za pałacem. Nie spodziewałam się, że w koronie płaczącej wierzby można się tak dobrze skryć. Chociaż Asgardczycy też mi się spodobali.- odpowiedziała, na co zmarszczyłem brwi, bo chyba coś źle zrozumiałem. Fioletowowłosa najwidoczniej to zauważyła, bo pokręciła rozbawiona głową.- Nie mam na myśli tutejszych mężczyzn, a wszystkich mieszkańców Asgardu. Ludzie są życzliwi i uśmiechnięci. To miła odmiana. U nas przecież panuje smutek i obojętność. Ale trudno zachowywać się inaczej, kiedy dookoła jest śmierć.- sprostowała nie tracąc dobrego humoru.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now