Rozdział 71

3.6K 324 264
                                    

Przez resztę nocy analizowaliśmy z Tonym wszystkie za i przeciw mojej teorii. W końcu brunet padł zmorzony snem, więc nie chcąc przeszkadzać mu odpoczynku, okryłam go kocem i wróciłam do siebie.

Nie tracąc czasu, szybko wskoczyłam pod prysznic, następnie przebierając się w czarne spodnie i długi granatowy kubraczek. Do całości dołożyłam długie, czarne rękawiczki i sznurowane buty do połowy łydki, po czym ułożyłam włosy w niskiego koka, dzięki wcześniejszemu zaplątaniu ich w warkocza.

Tak przygotowana wyszłam w poszukiwaniu prawdy.

Moim pierwszym celem była stołówka. O tak wczesnej porze była prawie pusta. Znajdowali się w niej jedynie wojownicy mający pełnić poranne warty, jak i podróżnicy wcześnie wyruszający na poszukiwanie fundamentalnych odpowiedzi. I o to mi chodziło.

Przy jednym ze stołów siedzieli Avengers. Oczywiście nie wszyscy, brakowało Tonego i o dziwo Steve'a, co nieco mnie zaskoczyło, ale i wewnętrznie zaniepokoiło. Blondyn zdawał się być najbardziej opowiedziany po mojej stronie z całej drużyny, więc jego obecność i poparcie mogłoby mi bardzo dzisiaj pomóc, jednak wszystko wskazywało na to, że będę musiała poradzić sobie sama.

Mimo to, nie chcąc poddawać się w takim momencie, podeszłam do stołu przyjaciół.

- Dzień dobry - zaczęłam.

- Dobry - mruknął zaspany Clint dolewając sobie kawy.

- Hej Viv - odpowiedziała również Nat. Banner jedynie skinął głową.

- Zawsze tak wcześnie wstajecie?- zapytałam.

- Thor wymyślił, że musi nam pokazać wschód słońca - oznajmił Bruce i ziewnął, zasłaniając usta dłonią.

- A ty?- dodała Rosjanka.

- Nie śpię, tak jest łatwiej.

- Pewnie jesteś już przyzwyczajona, przy dzieciach to chyba normalne - zauważył łucznik, na co uniosłam zaskoczona brew.

- Co z ciebie taki znawca?

- Często robię za opiekunkę. Oczywiście nie z własnej woli - wyjaśnił z rozbawieniem, po czym pociągnął spory łyk napoju.

- Słuchajcie, mam do was pewną sprawę - zaczęłam spokojnie, splatając dłonie na stole, by niewerbalnie pokazać im, że nic nie ukrywam. Drużyna, a raczej jej część, wymieniła między sobą spojrzenia.

- W takim razie słuchamy - zapewnił przyjacielsko naukowiec. Uśmiechnęłam się lekko i wzięłam głęboki wdech.

- Rozchodzi się o to, że jak zapewne wiecie, i ja, i Tony przez cały ten czas próbowaliśmy rozwiązać zagadkę i doprowadzić do zakończenia sprawy.

- No tak - potwierdził szatyn.

- I doszliśmy do wniosku..- dałam przyjaciołom chwilę na oswojenie się z myślą, że zaraz poznają owoce naszej pracy.-..że Loki był marionetką, a nie głównym powodem całego zamieszania.

Przez chwilę przy stole panowała cisza, jakby Avengers próbowali zrozumieć, co przed chwilą usłyszeli.

- Czekaj, bo..- zaczął Baner i nerwowo zmienił swoją pozę.- Chyba coś do mnie nie dotarło.

- Na jakiej podstawie uważasz, że Loki jest tym pokrzywdzonym?- zapytała Natasha.

- Raczej, na jakiej podstawie wy go oskarżacie?- poprawiłam i nachyliłam się nad stołem.- Sami popatrzcie. Dlaczego Loki sam miałby pozbawiać siebie tego, co kocha i ceni?

- Skąd wiesz, że..

- Nat, przeżyłam z nim wiele lat, wiele sytuacji, mam z nim dwójkę dzieci, po prostu wiem, że nie udawał - zapewniłam również nie pozwalając rudej dokończyć myśli.- Ale skoro nasze wspólne życie nie jest wystarczająco przekonujące, skupmy się na władzy. Doskonale wiecie, że Loki kocha mieć władzę. Kocha rządzić, a teraz nie może tej władzy sprawować. Myślicie, że sam by się jej pozbawił? Że odebrałby sobie pozycję?- zapytałam i pokręciłam głową.- M-m. Nie ma takiej opcji.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now