Rozdział 12

6K 437 127
                                    

€€€

Viv

- Wasza wysokość, niejaki Max Ridrer po raz kolejny uniknął śmierci. Czy mam wysłać po niego Tanatosa?- oznajmiła Kat stając po mojej prawej

- Nie, nie trzeba. Skoro jakoś się wywinął, to jego szczęście.- odparłam patrząc na boginię

- Ale jego data śmierci była wyznaczona na 16 sierpnia czasu Chicagowskiego, a w Midgardzie jest już 21 sierpnia.- ciągnęła szarooka przeglądając kartki trzymane w ręku.

- Mojry tak mówiły?- upewniłam się

- Tak.

- To nic. Co się odwlecze, to nie uciecze. - odparłam wzruszając ramionami i ruszyłam w kierunku wyjścia ze zbrojowni, w której wcześniej wraz z Ischyrionem sprawdzałam stan zaopatrzenia.

- Muszę jeszcze przypomnieć o jutrzejszym spotkaniu z sędziami głównymi w celu unowocześnienia zasad osądu.- dodała posłusznie idąc za mną.

- A pamiętasz, jaki jutro mamy dzień?- zapytałam. Hekate na początku patrzyła na mnie spod ściągniętych brwi, po czym otworzyła usta niemo mówiąc "a" w końcu rozumiejąc, o co mi chodzi.

- Faktycznie. Dzień wolny. Zapomniałam. Przełożę to spotkanie na kolejny dzień.- powiedziała czarodziejka i zapisała coś na kartce

- Super. Jestem ci do czegoś jeszcze potrzebna?

- Nie, to wszystko na dziś.- odparła

- Świetnie. Gdyby co, wiesz, gdzie mnie znaleźć, ale ogółem, to mnie nie ma.

- Jak zawsze.- potwierdziła przyjaciółka i odeszła w tylko sobie znanym kierunku. Ja natomiast pokierowałam się do pokoju Narviego, aby móc chociaż ucałować go na dobranoc.

Stając przed drzwiami do jego komnaty, zapukałam w nie kilkukrotnie, a nie spotykając się z żadną odpowiedzią, nacisnęłam lekko klamkę, która z łatwością ustąpiła. Ponieważ wnętrze szaro-niebieskiej sypialni było puste, zdziwiona zamknęłam drzwi i przeszłam kilka kroków, aby stanąć przed pokojem Helgi. Tu również zapukałam, ale w tym przypadku usłyszałam cichy głos oznaczający pozwolenie wejścia do środka.

Otworzyłam drzwi od razu natrafiając wzrokiem na łóżko Hel, na którym siedzieli Loki z książką w dłoniach oraz przebrani w piżamy Narvi i wcześniej wspomniana Hel, którzy zajmowali miejsce po obu bokach taty.

Dzieci, gdy tylko mnie zobaczyły, od razu się uśmiechnęły i krzycząc "mama" zerwały się z posłania pędząc w moim kierunku. Na moich ustach również pojawił się uśmiech spowodowany tak ciepłym przyjęciem.

Spokojnie zamknęłam drzwi sypialni i przykucnęłam podpierając się jednym kolanem rozkładając przy tym ręce, w które chwilkę później wpadło rodzeństwo.

- Hejka skarby. Jak wam minął dzień?- zapytałam nie przestając się uśmiechać przy okazji całując każde z bliźniaków. Dzieci od razu zaczęły opowiadać o swoich przygodach dnia dzisiejszego, przez co nie zdołałam zrozumieć ani słowa. Pokręciłam rozbawiona głową i wróciłam wzrokiem do rodzeństwa.

- Dobrze, a teraz powtórzcie mi to samo, ale po kolei. Nie mówcie na raz, bo nic nie rozumiem.- poradziłam wcinając się w wypowiedz Narviego i Hel.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz