Rozdział 69

2.9K 298 113
                                    

Viv

Myślałam, że przewidziała wszystko. Że nic nie może mnie zaskoczyć, że na wszystko jestem gotowa. A tu taka niespodzianka!

Nie wiedziałam, czy miałam Hekate za złe to, że nie pomogła Pepper, czy nie. Sama oczywiście bez wahania ruszyłabym jej na ratunek. Z jednej strony Kat, mimo pełnienia opieki nad dziećmi, doskonale zdawała sobie sprawę, że Pep nie jest wojowniczką, nie potrafiła walczyć, nie miała szans w starciu z wyszkolonymi zabójcami. Powinna zrozumieć, a wręcz czuć potrzebę wsparcia jej lub zaprowadzenia w bezpieczne miejsce, przecież również przez ten czas zdążyły się zaprzyjaźnić.

Jednak wiedziałam również, że wedle szkolenia, jakie przeszła, jej priorytetem było zapewnienie bezpieczeństwa rodzinie królewskiej. Nasze rozkazy były dla niej zawsze sprawą pierwszorzędną, dlatego też nie powinno mnie dziwić, że nawet, gdyby Kate była świadkiem ataku na tak ważną osobę, jaką był Odyn, najpierw wypełniłaby do końca mój rozkaz i wykonała wszystkie obowiązki, a dopiero później -gdyby jeszcze była taka potrzeba- ratowałaby Wszechojca.

Dlatego też przyjęłam wszystko na chłodno. Racja, gdyby Pep żyła, wiele spraw byłoby prostszych, ale w końcu doszłam do wniosku, że nie była to wina Hekate.

Surta może tak, bo najpewniej był przy niej i widział całe zajście, ale ten jest Asgardczykiem i nie oczekiwałam po nim zbyt wiele.

Mimo dojścia do pewnych wniosków, wciąż nie mogłam się uspokoić. Za to chodziłam ścieżkami ogrodów pałacowych zastanawiając się, jak wszystko by się potoczyło, gdybym sama zajęła się opieką nad bliźniakami? Przecież wtedy to ja mogłabym pomóc Pep. Gdyby nie to, że jak zwykle chciałam się wykazać, Virginia by żyła. Czułam się winna jej śmierci, miałam ją na sumieniu. I nie pomagał w tym nawet fakt przyznania się Lokiego do winy.

Chociaż kto w takiej sytuacji byłby ważniejszy? Pepper czy moje własne dzieci?

Przytłoczona własnymi myślami, usiadłam na marmurowej ławeczce ustawionej naprzeciwko jakiejś fontanny. Szum wody nigdy nie działał na mnie jakoś specjalnie uspokajająco, dlatego nie zdziwiłam się, gdy i tym razem efekt był wręcz odwrotny. Mimo to, nie zmieniłam swojego miejsca. Doszłam do wniosku, że coś tak błahego, jak głupia fontanna nie może mnie irytować.

Dlatego też, jedyne, co zrobiłam, to wpatrywałam się w przestrzeń, analizując plan działania. Moim celem było sprowadzenie Lokiego do domu i oczyszczenie go z zarzutów, o ile była jeszcze taka możliwość. By do tego doprowadzić, muszę zgromadzić argumenty świadczące o jego niewinności. By je w ogóle mieć, muszę porozmawiać z Surtem, Fandrallem, Heimdalem i innymi osobami, które mogły towarzyszyć Lokiemu w ciągu ostatnich dni lub wiedzieć coś na temat ataku, przy tym nie chcąc działać na niekorzyść Psotnika. Chociaż z jego wrogami też mogłam porozmawiać. A nóż któryś powiedziałby coś, co doprowadziłoby mnie do rozwiązania zagadki. Oczywiście nie musiałby mówić tego wprost. Wątpiłam, by ktoś był lepszym kłamcą od Lokiego, a nawet gdyby próbował nim być, ukrywając znaki w mowie ciała jeszcze bardziej by je uwydatnił. Na szczęście to się tyczyło każdej osoby.

Stwierdzając, że siedząc jedynie marnuję cenny czas, wstałam, by udać się do Heimdalla. On, jako jedyny powinien znać prawdę i nawet powinien chcieć się nią ze mną podzielić. Zwróciłam się w kierunku dróżki, jednak po chwili pojawił się na niej Clint, który z rękoma w kieszeniach spodni powoli szedł w moją stronę.

- Część - powiedział uśmiechając się w moim kierunku.

- Hej - odpowiedziałam równie pogodnie.

- Co robisz?- zapytał. Wzruszyłam ramionami.

- Nic szczególnego, a co?

- Strasznie mi się nudzi i nie mam, co ze sobą począć - przyznał łucznik mijając mnie, po czym usiadł na ławeczce, którą chwilę wcześniej sama zajmowałam.- Niby to zupełnie inny świat, powinienem z zachwytem oglądać każdy centymetr przestrzeni, rozmawiać z mieszkańcami Asgardu, poznawać tutejsze zwyczaje i obyczaje, ale..- zamilkł na chwilę, ściągając wargi.-.. Od czasu ataku nie możemy robić nic, poza siedzeniem na terenie pałacu. Rozumiem, Wszechojciec dba o nasze bezpieczeństwo, ale to już nużące - zaśmiał się lekko.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz