Rozdział 2

9.9K 560 392
                                    

Loki

Obudziłem się dobrą godzinę temu, ale dalej leżałem w łóżku. Promienie porannego słońca wdzierały się do pokoju przez duże okna, jednak nie sięgały naszego posłania. Słyszałem ciche, stłumione przez szkło i ściany śpiewy ptaków, co nadawało wszystkiemu wyjątkowo spokojnego klimatu a widok, jaki miałem przed sobą sprawiał, że od razu miałem dobry humor.

Viv dalej spała a ja, jak zahipnotyzowany, przyglądałem się jej. Blada cera dziewczyny kontrastowała z ciemnofioletowymi włosami, które lekko opadały na twarz zwieńczoną spokojnym i niewinnym wyrazem. Zamknięte powieki nie pozwalały mi patrzeć w jej cudowne oczy, a delikatnie rozchylone usta w kolorze malin wręcz prosiły się o to, abym złożył na nich pocałunek.

Istniało jednak ryzyko, że dziewczyna wyczuje na sobie mój wzrok, przez co wyrwałbym ją ze snu, czego nie chciałem. Zamiast tego uśmiechnąłem się tylko i odwróciłem głowę w stronę sufitu, w który zacząłem się bez sensu wpatrywać. Każda dodatkowa godzina snu zapewne była dla niej zbawieniem. W końcu widziałem, jak bardzo męczyło ją to życie. Nie była przystosowana do takiego rodzaju pracy, czy obowiązków, gdzie mnie przygotowywano do tego odkąd tylko pamiętam. Viveka musiała się jeszcze dużo nauczyć, ale jeszcze więcej już umiała. Była bardzo pojętną uczennicą, a praca z nią była dla mnie czystą przyjemnością. Miałem nadzieje, że niedługo i ona zacznie się czuć dobrze w miejscu, w którym się znajduje. Zasługiwała na to.

Dopiero po chwili wyrwany z zamyślenia zauważyłem, że oddech bogini znacznie przyspieszył, a wargi zacisnęły się w wyrazie niepokoju, jaki zapanował na jej twarzy. Zapewne śnił jej się koszmar. Nie pierwszy raz z resztą.

Westchnąłem cicho i objąłem fioletowowłosą ramieniem przytulając ją do siebie, po czym zacząłem delikatnie głaskać dziewczynę po głowie. Miałem nadzieje, że to pomoże.

Nie musiałem długo czekać, a oddech kolorowookiej powrócił do dawnego, spokojnego tempa, a ja uśmiechnąłem się tylko i pocałowałem jej czubek głowy dalej głaszcząc po włosach.

Nie zorientowałem się nawet, kiedy Viv się obudziła.

- To dlatego było mi tak wygodnie.- mruknęła przesuwając ciepłą dłonią po moim brzuchu. Na jej słowa uśmiechnąłem się pod nosem.

- Czyli od dziś zastępuje ci poduszkę, tak?- zapytałem żartobliwie.

- Skoro sam to zaproponowałeś?- odparła wygodniej układając się na moim ramieniu.

- I myślisz, że tak po prostu pozwolę ci na sobie spać?- rzuciłem

- O! Czyli mam ci coś jeszcze za to dać, tak?- odpowiedziała pytaniem na pytanie odsuwając się ode mnie i podpierając się na zgiętym ramieniu.

- A czego się spodziewałaś, skarbie?- zapytałem z uśmiechem robiąc ten sam gest, co ona.

- No nie wiem. Może jakiejś ulgi?- po tym pytaniu jej wzrok przez chwileczkę wyładował na moich ustach.

- Zastanowię się nad tym.- odpowiedziałem wplątując palce w jej włosy całując przy tym te cudowne usta.

Jak zwykle przerwało nam pukanie do drzwi. Zirytowany warknąłem patrząc w tamtą stronę a Viv sfrustrowana z powrotem położyła się na plecach ukrywając twarz w dłoniach.

- Nie ma nas.- jęknęła cicho i usiadła z zamiarem wstania.

- To dobry pomysł.- stwierdziłem powstrzymując  dziewczynę przed podniesieniem się i machnąłem lekko ręką, przez co drzwi się otworzyły, a do sypialni weszła jakaś służąca.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now