Rozdział 9

7K 441 465
                                    

€€€

Loki

Zamoczyłem pióro w atramencie, po czym uderzyłem kilkukrotnie stalówką o brzeg naczynia, aby pozbyć się zbędnego płynu i przyłożyłem je do kartki przecząco odpowiadając na kolejne zaproszenie, na jakieś tam święto, obchodzone w którejś tak krainie. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego inni władcy dalej przysyłają nam takie listy. Już wiele razy dawałem im jasno do zrozumienia, że ani mnie, ani Viv nie interesuje współpraca, czy obecność na jakiś uroczystościach. Nie zdziwiłbym się, gdyby oni nawet nie wiedzieli, że to ja teraz jestem władcą Helheimu. Przecież fakt, że jestem "mężem" królowej nie oznacza, że automatycznie zostaję królem. Zgodę na to musi wyrazić poprzedni lub obecny władca. Przynajmniej tak jest w Asgardzie, a tylko Odyn i Thor wiedzą na jakim stanowisku teraz jestem i czyim partnerem zostałem. W dodatku wątpię, aby dzielili się tym faktem z innymi królestwami.

Tym lepiej dla mnie.

Zaklejałem właśnie kopertę wylewając na jej środek odrobinę wosku, gdzie chwilę później został odbity symbol krainy znajdujący się na moim sygnecie, gdy ktoś zapukał do drzwi. Machnięciem dłoni otworzyłem je, dzięki czemu zdyszana służąca mogła wejść do środka.

- O co chodzi?- zapytałem.

- Wasza wysokość... Bo królowa...- odparła dalej ciężko oddychając, ale nie musiała kończyć. Doskonale wiedziałem, co chciała powiedzieć.

- Już?- wydukałem czując, jak cała krew odpływa z mojej twarzy. Kobieta tylko przytaknęła głową, a ja, jak oparzony wstałem od biurka i szybkim krokiem ruszyłem w kierunku skrzydła szpitalnego.

-jak to, już?! Przecież jeszcze za wcześnie! A może i nie? Na gwiazdy niebieskie, nawet nie wiem!- zamyślony przeszedłem połowę pałacu wreszcie wchodząc do części medycznej. Nie musiałem nawet pytać, gdzie znajdę Viv, bo przed jedną ze specjalnych sal królewskich stali już Hades, Persefona i Hekate.

- Loki! Nareszcie jesteś. Już się bałem, że nie zdążysz.- zaczął bóg, gdy tylko do nich podszedłem.

- Możemy porozmawiać później? Teraz nie za bardzo mam czas.- zbyłem czarnookiego mężczyznę podchodząc do drzwi prowadzących do komnaty.

- Loki, nie możesz tam teraz wejść.- oznajmiła Persefona kładąc rękę na moim ramieniu.

- Dlaczego?- zapytałem szybko

- Nie powinniśmy im teraz przeszkadzać.- wyjaśnił Hades

- Ale wy nie rozumiecie. Ja muszę teraz przy niej być.

- Rozumiemy, ale naprawdę będzie lepiej, jak zaczekasz tutaj.

- A co, jeżeli coś się stanie? Nie, ja muszę tam wejść.- kłóciłem się

- Loki, wszystko będzie dobrze. Uspokój się.

- Jak mam być teraz spokojny?!

Naszą bezsensowną wymianę zdań przerwał cichy płacz dziecka tłumiony przez drzwi. Momentalnie wszyscy zamilkliśmy i spojrzeliśmy w tamtym kierunku.

A dla mnie czas jakby się zatrzymał. Oniemiały przez chwilę nawet zapomniałem, jak się oddycha. Po prostu stałem i wpatrywałem się w drewnianą powierzchnię, jakby miała ona zawierać odpowiedzi na moje pytania. -czy to... to właśnie... ale... to moje... ja... teraz...- nie mogłem zebrać myśli. Z tego stanu otępienia wyrwało mnie dopiero klepnięcie w plecy.

- No, Loki! Gratuluje!- rzucił rozentuzjazmowany bóg podziemi.

- Co? A, tak. Dziękuje.- odpowiedziałem słabo.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα