Rozdział 78

3.7K 317 204
                                    

Stojąc pod prysznicem, analizowałam wiadomości uzyskane od Genezjusza. Okazało się, że i Odyn chciał usłyszeć jego raport, dlatego medyk nie mógł dopilnować, czy Loki wykonał jego rozkaz. Na szczęście bagatelizowanie przez niego swojego stanu zdrowia nie miało tak negatywnych skutków, jakich starzec się spodziewał. Sam nie był pewien, jak Psotnik zareaguje na podane mu leki i inne zabiegi, zważywszy na -jak się okazało- naprawdę różnorodne pochodzenie ran, dlatego też Genezjusz zrobił wszystko, co był w stanie, by pomóc Lokiemu. Na szczęście to wystarczyło. Choć Genezjusz kazał mi przypilnować, by Psotnik przez najbliższe dni nie używał magii, unikał wysiłku fizycznego, ale również stresu, co było dość trudne do uzyskania. 

Mimo to, wciąż dziwnie czułam się, gdy po wyjściu z łazienki i podejściu do łóżka, zobaczyłam Lokiego obejmującego dużą poduszkę, na której leżał, choć jedna z jego dłoni była lekko wysunięta w moją stronę, jakby mózg mężczyzny wciąż podświadomie szukał wsparcia i bliskości. Niecodzienny był również fakt, że Loki, po raz pierwszy naszej wspólnej egzystencji, wziął piżamę do łazienki jeszcze przed prysznicem i spał ubrany nie tylko w spodnie, ale i koszulę. Choć zapewne odpowiedzialność za to ponosiły bandaże i opatrunki, których kawałek zobaczyłam przez podsunięty do góry brzeg bluzki mężczyzny.

Szybko związałam długie włosy w koka, by nie przeszkadzały ani mi, ani Lokiemu, po czym odsunęłam kołdrę i weszłam do łóżka. Nie zdziwił mnie fakt, że gdy tylko dotknęłam materaca, Psotnik przebudził się, odruchowo odsuwając się do tyłu.

- Spokojnie, to tylko ja - mruknęłam rozbawiona. Loki, choć był ledwo przytomny, spojrzał na mnie ze zdziwieniem, jakby nie wiedział, co robię koło niego, po czym lekko rozejrzał się po pokoju i znów ułożył się na poduszce.

Jednak, gdy położyłam się koło niego, spojrzał na mnie i ponownie wysunął dłoń w moim kierunku. Doskonale wiedząc, o co mu chodzi, chwyciłam jego rękę, przysunęłam się jeszcze odrobinę, po czym całując jego czoło, zasnęłam, przytulając się do jego kończyny.

***

Coś było nie tak. Nie wiedziałam co, ale skoro przebudziłam się, coś musiało być nie tak.

Odruchowo wyciągnęłam rękę w kierunku Lokiego, jednak nie napotykając jego osoby, zmusiłam się do uchylenia powiek.

Mężczyzna siedział rozbudzony i ze sztyletami w dłoniach, opętańczym wzrokiem skanował pomieszczenie.

Ech.. Pewnie znowu śnił koszmary.

Ponownie zamykając oczy, leniwie wyciągnełam rękę w jego kierunku, sunąc po spoconym przedramieniu, podkreślonym bicepsie i spiętym barku, na który delikatnie nacisnęłam, by zmusić mężczyznę do ponownego położenia się. Gdy ten wykonał moje nieme polecenie, wsłuchując się w jego coraz bardziej uspokojony oddech, gładziłam kciukiem jego skórę, ponownie układając się do snu.

Moment.

Czy on miał sztylety?

Otworzyłam oczy w idealnym momencie, by zobaczyć błysk ostrza wsuwanego z powrotem pod poduszkę czarnowłosego. Westchnęłam lekko, rozbudzając się, po czym ziewnęłam przeciągle rozumiejąc protest mojego organizmu. Niestety, Loki był ważniejszy od mojego zmęczenia.

Przełożyłam nogę nad biodrami Psotnika, następnie na nich siadając i sięgając dłońmi pod poduszkę.

- Viv, naprawdę nie mam ochoty na takie..- zaczął Loki, jednak szybko mu przerwałam.

- Wiem - mruknęłam i ucałowałam czubek nosa mężczyzny, po czym ponownie odsunęłam się od niego, wyciągając przy tym ukryte sztylety.

Loki jedynie zrobił zrezygnowaną, ale i skruszoną minę, układając dłonie na moich kolanach.

Bóg w krainie cieni || ZakończoneWhere stories live. Discover now