5.

3.1K 205 2
                                    

Luke.

Gdybym mógł zabić Ashton zrobiłbym to teraz w tym momencie. Nareszcie się całowałem z Jade ale ten idiota musiał nam przerwać. Boże całowałem się z Jade!  Oczywiście Ash obiecał, że nie piśnie słówka ale znając jego długi język mogę się już pożegnać z życiem.
- Więc jesteście razem?- Zapytał Ashton kiedy wyszliśmy z domu Caluma. Oczywiście Michael od razu spojrzał się na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
- Idioto miałeś nie wygadać a Michael już wie.  Jak tak dalej pójdzie jutro już będę nie żył. – Pokręciłem głową niedowierzając w moich kumpli.
- Ej też jestem twoim kumpem mam prawo wiedzieć co się stało! – Michael oczywiście musi wszystko wiedzieć. Jak oni mnie wkurzają. Serio mam ochotę odwrócić się i im przywalić.
- No wiesz Mike wszedłem do pokoju Jade a tu nasz mały Luke leży na niej i się całują. Gdybym pewnie tam nie wszedł Luke zabierał by się już za jej spo… Ałaa – Ashton oberwał ode mnie prosto w głowę przez co na chwilę się zamknął.
- Wiecie co mam was już dosyć. – Jęknąłem przechodząc przez ulice.
- Wiemy, że nas kochasz. My Ciebie też – Michael krzyknął w moją stronę a potem to już słyszałem doniosły śmiech Ashton. Czy ten idiota kiedykolwiek się zamyka?

Po woli wszedłem do domu co dziwne drzwi były jeszcze otwarte czyli ktoś nie śpi. Już miałem wchodzić na górę kiedy usłyszałem głos mojego brata.
- O cześć młody. Chodź no tutaj do nas.  – Westchnąłem głośno i przetarłem twarz dłońmi. Jeżeli teraz mój brat zacznie wypytywać o Jade obiecuje, że wybuchnę.
Kiedy wszedłem do salonu ujrzałem całą moją rodzinkę w komplecie.
- A co wy tutaj robicie wszyscy? – Zapytałem wchodząc w głąb salonu. Od razu przywitałem się z braciszkami i usiadałem w jedynym wolnym miejscy przy mojej mamie. Podniosłem wzrok na moich braci kiedy zapanowała nagle cisza w całym salonie. Oczywiście Jack uśmiechał się do mnie jak idiota a Ben spoglądał na moją osobę wyczekująco aż coś powiem .
- Co? – Zapytałem mając dość już ten głupiej sytuacji. Czułem się jakbym był na przesłuchaniu w komisariacie.
- Widzę, że nie cieszysz się na nasz widok. – Ben udał , że strzela tak zwanego „ focha” ale uśmiech na jego ustach zdradzał, że tylko udaje.
- Cieszę się cieszę  ale nadal nie rozumiem co was do nas sprowadza? Stało się coś? – Znowu zadałem pytanie i tym razem miałem nadzieję, że w końcu dowiem się dlaczego zorganizowali to zebranie rodzinne.
- Zaprosiłam ich z okazji twojego pierwszego koncertu. – Moja mama jest tak tym wszystkim podekscytowana  jak niczym innym dotąd. Na jej słowa strzeliłem sobie otwarta dłonią prosto w czoło. Oni tak na serio? Przecież jeżeli wszyscy jutro wybiorą się do tego klubu zrobią nam taką siarę jakiej jeszcze nie było.
- Po pierwsze to nie jest koncert tylko zwykły występ a po drugie nie zgadzam się! – Powiedziałem stanowczo a przed oczami ukazała mi się sytuacja jak moi braci krzyczą moje imię kompromitując mnie.
- Czemu? – Oczywiście mama musiała się wtrącić. Spojrzałem się na swoja rodzicielkę a ta zrobiła taką minę iż nie byłem w stanie jej odmówić.
- Za pewne jutro na koncercie będzie Jade a przy mamusi nie łatwo będzie zaliczyć. – Po słowach Jack’a moje policzki przybrały kolor dorodnego buraka, Ben i tata zaczęli się śmiać a mam wciągnęła gwałtownie powietrze do płuc a następnie skarciła Jack’a za jego słownictwo. Oczywiście musiałem jakoś wybrnąć z tej głupiej sytuacji więc szybko zaprzeczyłem ,że podoba mi się Jade ale i tak widziałem Jack’a jak szepcze cos Ben’owi na ucho i zarazem głupio się podśmiewują.

*

Obudziłem się kiedy mój dzwonek zadzwonił dokładnie przed godziną 7:00 AM. Jade dzisiaj miała na godzinę 8:00 AM więc za jakieś 30 minut wyjdzie z domu. Szybko wstałem z łóżka i biorąc uprzednio czyste bokserki i ciuchy skierowałem się do łazienki. Niestety szczęścia to ja nie mam. Jak na złość w łazience przesiadywał Ben. Znając jego zdolności może tam siedzieć godzinami.
- Mamooo – Zawołałem kiedy Ben opowiedział mi przez zamknięte drzwi iż prędko nie wyjdzie z stamtąd. Miałem ochotę wyważyć drzwi i siłą wyciągnąć Ben’a z tej łazienki.
- No co tam synku? – Mama zapytała kiedy wyszła ze swojej sypialni. Wskazałem dłonią na zamknięte drzwi kiedy nagle na korytarzu pojawił się Jack. No jeszcze jego tutaj brakowało.
- Ben pośpiesz się bo Romeo nie zdąży do swojej Juli! – Mimo wolniej na moich ustach pojawił się wielki uśmiech przez to porównanie Jack’a. Lecz dzięki Jack’owi mój drugi brat szybko wyszedł z łazienki.
- Nie ma za co! – Usłyszałem głos Jack’a kiedy szybko zamknąłem za sobą drzwi. Nie chcąc tracić więcej czasu wszedłem pod prysznic.

Do you want me? |L.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz