31.

1.2K 120 16
                                    

Ashton.


Umówiliśmy się z chłopakami z One Direction, że pójdziemy wieczorem do jakiegoś klubu. Siedziałem w hotelowym lobby i czekałem na Caluma i Michaela. Ta dwójka zawsze jest spóźniona. Mieliśmy wyjść z hotelu jakiś dobry kwadrans temu. Chłopaki z One Direction pewnie na nas czekają a moi kumple za pewne jeszcze układają sobie włosy. Wyciągnąłem z kieszeni swoich spodni telefon i wybrałem numer do Hooda. Niestety moje połączenie nie zostało odebrane. Westchnąłem głośno i oparłem się wygodniej w fotelu. Czekałem jeszcze z parę minut aż w końcu ujrzałem moich kumpli. Nie myliłem się. Michael miał tak wystylizowane włosy, że na kilometr było widać ogromną ilość lakieru na jego włosach.
- Ashton wstawaj z tego fotela! Jesteśmy już spóźnieni! - Prychnąłem na słowa Clifforda i ruszyłem za nimi do wyjścia. Nie chciałem już wszczynać niepotrzebnych kłótni. Mam ochotę dzisiaj upić się w trupa i wreszcie odpocząć od tego całej zabawy w gwiazdy.

Wyszliśmy przed hotel i tutaj zaczęły się prawdziwe jaja. Calum wyszedł z inicjatywą, że zawoła taksówkę. Daliśmy mu pole do popisu.
- Daje 5 dolców, że nie zatrzyma żadnej taksówki!
- Wchodzę. - Odpowiedziałem na propozycje Clifforda obserwując jak Hood robi z siebie idiotę. Oczywiście muszę mieć jakąś pamiątkę więc zacząłem wszystko nagrywać telefonem. Pokaże to potem Hemmingsowi. Niech żałuje, że go tutaj z nami teraz nie ma.
- Chłopaki no pomóżcie mi! - Calum krzyknął w naszą stronę tańcząc i udając kurczaka na chodniku. Michael już zaczął się cieszyć ze swojej wygranej gdy nagle przy Calumie zatrzymała się taksówka.
- Moje 5 dolców ... - Wystawiłem dłoń do Mikea prosząc o moją nagrodę za wygrany zakład gdy wsiedliśmy do samochodu.
- Proszę. - Clifford nie chętnie oddał mi 5 dolców a Calum nawet tego nie zauważył. Chłopak był zajęty podawaniem kierowcy prawidłowego adresu klubu.

Dojechaliśmy na miejsce cali i zdrowi. Gdy wysiedliśmy od razu zauważyłem członków zespołu One Direction. Każdy z nas się przywitał tak jak na to przystało i w końcu weszliśmy do środka.
- A gdzie macie czwartego? - Zapytał Niall kiedy usiedliśmy w loży.
- Pojechał do dziewczyny. - Odpowiedziałem nie zwracając większej uwagi na naszych towarzyszów.
- Czyli Hemmo ma pełne ręce roboty. - Zaśmiałem się z głupiego podtekstu, który wszedł z ust Louisa. Oparłem się wygodniej o opacie kanapy i właśnie wtedy przed oczami mignęła mi ta dziewczyna. Od raz ruszyłem w głąb tłumu spoconych i pijanych ludzi. Przepychałem się przez nich lecz dziewczyna jakby rozpłynęła się w klubie. Ponownie wróciłem do moich kupli i nagle zamarłem. Na moim wcześniejszym miejscu siedziała Ona. Harry stał nad nią i trzymał na jej ramionach swoje ręce. Zawzięcie coś opowiadał przez co cała paczka wpatrywała się w niego.
- Ashton nie stój tak! Chodź tu! - Głos Caluma wyrwał mnie z głupiego wpatrywania się w Nią.
- Ashton? - Dziewczyna od razu odwróciła się w moją stronę gdy usłyszała moje imię. W tamtej chwilo byłem pewien. To Gemma.
- Cześć Gemma. - Powiedziałem udając, że wcale mnie ona nie obchodzi. Usiadłem sobie na przeciwko jej osoby zaraz przy Calumie.
- Wy się znacie? - Styles pochylił się nad dziewczyną. Pewnie by mieć lepszy widok na jej cycki. Dziewczyna nieśmiało pokiwała głową spoglądając w moją stronę.
- Znamy się i to nawet nie wiesz jak bardzo ... - Powiedziałem i po chwili przechyliłem kufel piwa chcąc chociaż trochę opanować nerwy.
- Nic mi nie mówiłaś, że znasz Ashtona. - Powiedział Harry siadając obok Gemmy i obejmując ją ramieniem. Nic na to nie mogłem poradzić ale moje ręce same zacisnęły się w pięści. Calum chyba to zauważył bo dyskretnie posłał mi spojrzenie typu - Co jest?
- To jest TA Gemma. Dziewczyna z Palm Beach. - Powiedziałem ściszonym głosem prosto w twarz Hooda. Calum na początku zrobił zdzwioną minę a potem zaczął się śmiać jak opętany.

Po jakimś czasie w klubie zaczynało pustoszeć. Chłopaki także mieli dość i Horan jak i Hood zaczęli marudzić. Wziąłem pod rękę Caluma by czasami nie zaliczył gleby a Clifford co dziwne szedł o własnych nogach. Gdy wyszliśmy na świeże powietrze Calum od razu puścił pawia prosto na moje buty.
- Hood ty idioto! To moje ulubione trampki! - Wrzasnąłem i puściłem chłopaka. Dobrze, że Gemma złapała go by nieźle zaorał twarzą w beton.
- Teraz chociaż jakoś wyglądają te buty. - Dziewczyna zaczęła się śmiać lecz mi tam nie było do śmiechu. Mam zarzygane buty i cholera nie wiem jak wrócę do domu z tymi pijakami.
- Gdzie Harry? Zostawił cię, że teraz pastwisz się na mnie? - Zapytałem siadając na pobliskim murku. Muszę ściągnąć te buty bo inaczej to i ja puszczę pawia.
- Poszedł wsadzić do taksówki Horana i Tomlinsona. A co zazdrosny jesteś? - Gemma stanęła przed mną i położyła swoje dłonie na biodra. Ściągnąłem swoje obrzygane trampki i podniosłem wzrok na dziewczynę. Calum stał oparty o ciało Clifforda, który swoją stroną także ledwo co się trzymał.
- Chciałabyś. Ja nie jestem zazdrosny o dziewczyny na jedną noc. - To co powiedziałem chyba ją zabolało bo usiadła obok mnie i zaczęła płakać. Nie miałem zamiaru jej tego mówić ale cóż taka już moja natura. Najpierw mówię potem myślę.
- Wiesz co jesteś cholernym dupkiem. Myślałam, że jesteś inny. Myślałam o tobie każdego dnia od tamtej noc! A teraz ... Siedzisz tutaj koło mnie i jesteś zupełnie inny! - Dziewczyna tym razem rozpłakała się na serio. Nie wiem co mnie opętało ale objąłem ją i przytuliłem do siebie.
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam. - Powiedziałem po cichu prosto w jej pachnące włosy. Gemma od razu uspokoiła się lecz nadal tkwiła wtulona w moją koszulkę.
- Na serio tak o mnie myślisz. Sądzisz, że byłam dziewczyną na jedną noc? - Spytała podnosząc się i spoglądając w moje oczy. Od razu poczułem potrzebę pocałowania jej lecz jakoś powstrzymałem swoje hormony.
- Nie myślę tak. A tak naprawdę to byłem zazdrosny o Stylesa. - Przyznałem się a Gemma zaczęła się śmiać. Kolejny raz nie wiem co tu jest aż takiego śmiesznego.
- Harry to mój brat idioto! - Po tym zdaniu szczeliłem sobie mentalnego prostego w twarz. Jak mogłem tego nie zauważyć? Oni są tak do siebie podobni.
- Dobra chodź pomożesz mi odwieźć tych pijaków do hotelu. - Gemma pokiwała ochoczo głową i razem jakoś wpakowaliśmy tę dwójkę do taksówki. Gorzej będzie z wyciagnięciem ich z niej ale teraz o ty nie myślę. Dziewczyna moich marzeń siedzi obok mnie w taksówce i to jest teraz najważniejsze.

Jade.

Ten dzień był jednym z najgorszych w moim życiu. Rano musieliśmy obudzić się dość wcześnie bo Luke miał samolot o 11AM. Jadąc z moim ojcem na lotnisko ja i Luke wcale się do siebie nie odzywaliśmy. Stwierdziliśmy chyba, że tak będzie najlepiej. Niech nasze emocję zostaną w środku. Gdy Will zaparkował na parkingu w moich oczach stanęły łzy. Nie mogłam ich za nic w świecie powstrzymać. Oczywiście Hemmo od razu to zauważył i także nie wytrzymał. Przytulił mnie do siebie tak mocno, że nie mogłam złapać oddechu.
- Proszę cię nie płacz bo i ja się popłaczę. - Powiedział prosto do mojego ucha czym mnie trochę uspokoił. Otarłam łzy z moich policzków i przednio łącząc nasze dłonie ruszyliśmy na lotnisko. Will szedł zaraz za nami obserwując naszą dwójkę. Gdy znaleźliśmy się w środku Luke zaczął sprawdzać tablicę lotów a ja wpatrywałam się w chłopaka, który całkowicie skradł moje serce. Nie mogę nadal pojąć jak taki chodzący ideał mój się we mnie zakochać. Nie mogę pojąć i chyba nigdy tego nie zrozumiem. Kiedy Hemmo ogłosił, że czas na niego stało się to czego najbardziej się obawiałam. Moje oczy znowu zrobiły się mokre a gula w gardle znacznie się powiększyła. Najpierw Hemmo pożegnał się z moim ojcem a potem przyszedł czas na nasze pożegnanie.
- Nie płacz. Przestań Jade, proszę. - Luke położył dłoń na moim policzku i kciukiem starł łzy.
- Nie potrafię Luke. Nie chcę żebyś wyjeżdżał.
- Też nie chcę uwierz mi. Wszystko tam wydaje się takie inne i to wszystko bez ciebie nie ma sensu. - Jego oczy zaczęły zachodzić łzami i wtedy uświadomiłam sobie, że to on jest właśnie tym jedynym. On i nikt inny.
- Wrócę nim się obejrzysz. Jeszcze będziesz mnie miała dość. - Zaśmiałam się z jego głupich żartów i złapałam go za koszulę by móc przyciągnąć bliżej siebie.
- Mam nadzieję. Pozdrów ode mnie chłopaków a Calumowi powiedz, że bardzo tęsknie i następnym razem ma przyjechać z tobą. - Luke pokiwał głową a głos na lotnisku ogłosił, że lot numer 178 do Japonii odlatuje za 30 minut.
- To na mnie już pora. - Luke podniósł swój bagaż i znowu zrównał swoje oczy z moimi.
- Kocham Cię Luke - Powiedziałam przygryzające wargę.
- Ja też cię kocham Jade. - Po tym nie wytrzymał i wpił się w moje wargi. Od razu usłyszeliśmy jęk niezadowolenia mojego ojca lecz nie przeszkadzało to tam. Po chwili, która zdawała się trwać strasznie krótko chłopak oderwał się od moich ust i ruszył przed siebie. Staliśmy z Willem jeszcze do póki Luke nie przeszedł przez bramki.
- On cię naprawdę bardzo kocha. - Will coś tam jeszcze mówił lecz ja byłam wpatrzona w Hemmingsa. Gdy chłopak przeszedł przez bramki odwrócił się do mnie jeszcze na chwilę i powiedział bezgłośnie - Kocham Cię. Odpowiedziałam to samo i nie chcąc się już rozkleić bardziej skierowałam się do wyjścia.Nie chciałam jeszcze odjeżdżać. Oparłam się o maskę samochodu i wpatrywałam się przed siebie. Gdy ujrzałam wzbijający się w powietrze samolot. Wiedziałam, że to on lecz w tamtej chwili nie sądziłam, że będzie to nasze ostatnie pożegnanie.

Witajcie i no i mamy kolejny rozdział. Yea. Piszę na spontanie i z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy. Kolejny rozdział jeszcze w tym tygodniu. Życzę miłego czytania i do następnego . :)

Do you want me? |L.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz