50.

801 82 6
                                    


Kolejny poranek z rzędu Luke wsiadł do swojego samochodu i ruszył w kierunku swojej pracy. Przez całą noc nie mógł zmrużyć oka. W głowie chłopaka siedziała myśl, że Jade wróciła. Nie dawało mu to spokoju. Chciał ją zobaczyć chociaż na chwilę. Chciał znowu zobaczyć jej pięknu uśmiech i usłyszeć ten perlisty śmiech. Był czas, że wmawiał sobie brak uczuć do tej właśnie dziewczyny. W końcu stwierdził, że sam siebie nie okłamie i chyba nigdy nie wyleczy się z tego uczucia.
Chłopak jak co dzień zaparkował na parkingu przed ogromnym salonem samochodowym i bez żadnych emocji wysiadł z samochodu i ruszył do pracy. Chciał jak najszybciej przepracować swoje godziny i wrócić do domu gdzie bezkarnie mógłby wpatrywać się w dom Hooda.

Jade.

Calum od samego ranka krzątał się po całym domu. Miałam ochotę pospać sobie do południa ale z moim bratem nie było to możliwe. Do tego Logan chodził krok w krok za Calumem. Nie wiem co mu odbiło ale chyba chce na siłę przypodobać się mojemu braciszkowi. Westchnęłam zrezygnowana i odrzucając na bok koc wstałam. Od razu mój wzrok padł na okno przez które widziałam okno Hemmingsa. Samochód który stał na podjeździe już zniknął więc jak się nie mylę Luke pojechał do pracy.
W lustrze wiszącym na mojej ścianie poprawiłam włosy i ruszyłam na dół do kuchni. Przy stole w kuchni od razu znalazłam Hooda jak i Logana pożerających świeżo zrobioną jajecznicę.
- Dzień dobry! – Powiedziałam na co oczy każdego przebywającego w pomieszczeniu skierowały się na mnie.
- Witaj śpiąca królewno. – Calum uśmiechnął się do mnie szeroko a ja od razu to odwzajemniłam. Brakowało mi takiego Caluma. Życie bez tego imbecyla w żadnym wypadku nie jest fajne. To dzięki niemu każdego dnia byłam uśmiechnięta i każdego dnia chciało mi się wytrzymywać z czwórką natrętnych chłopaków.
- Znasz taki zespół Fall out boy , Logan?- Mój braciszek zadał pytanie Loganowi kiedy to ja usiałam sobie obok niego z talerzem pełnym pachnącej jajecznicy.
- Nie, nie kojarzę. – Logan odpowiedział a ja zaczęłam się śmiać pod nosem kiedy to Calum zrobił minę jakby mu ktoś zrobił krzywdę. Pamiętam doskonale czasy kiedy to Calum chodził z nowiutką płytą tego otóż zespołu i nikomu nawet nie pozwolił na nią patrzeć. Miał na ten zespół taką fazę, większa niż ja miałam na All Time Low.
- To czego ty stary słuchasz? Hanny Montany? – Na słowa Caluma jajecznica z moich ust wyładowała wprost na jego twarzy. Nie mogłam pohamować swojego śmiechu a mina Caluma jeszcze bardziej to potęgowała.
- Nie lubię słuchać muzyki ...
- Że, kurwa przepraszam co? Ty jesteś chyba jakiś inny! – Calum od razu uniósł się i podniósł głos. W naszym domu od małego mówiło się o muzyce. Od czasu gdy pod choinkę Calum dostał gitarę w tym właśnie domu codziennie gra muzyka.
- To że nie słucham muzyki nie oznacza, że jestem inny. – Logan teraz także zdenerwował się i to nie na żarty. Jego twarz zrobiła się czerwona ze złości a moja znowu ze śmiechu.
- Oznacza! Jade z kim ty się zadajesz? – Calum nie mogąc chyba dłużej tego znieść podziękował za śniadanie i wyszedł. Czyli nici z wielkiej przyjaźni mojego brata i Logana.

Pod wieczór wraz z Calumem wybrałam się na spacer. Logan stwierdził, że nie chce mu się spacerować i posiedzi przed telewizorem. Nie rozumiałam go zbytnio. W taką pogodę siedzieć przed telewizorem to grzech. Na początek Calum zabrał mnie na lody. Ulubionym naszym miejscem była lodziarnia zaraz przy skateparku z którym wiązało się tyle wspomnień. Lubiłam przesiadywać z chłopakami tutaj całe dnie. Tutaj właśnie pewnego dnia Calum złamał rękę wjeżdżając rowerem prosto w nadjeżdżającego z naprzeciwka Hemmingsa. Pamiętam wtedy jak mówił, że on nie płacze tylko oczy mu się pocą. Luke wyszedł z tego wypadku z siniakiem na ręce i zdartych kolanach. Pamiętam jak wtedy zamiast pomagać mojemu braciszkowi, przemywałam zadrapania Hemmingsa. Był wtedy taki uroczy próbując do mnie zarywać.
- Jade czy ty mnie słuchasz? – Z moich myśli wyrwał mnie uścisk Caluma na ramieniu i jego głos.
- Przepraszam zamyśliłam się.
- Pytałem jakie chcesz lody.
- Obojętnie ... byle nie ciasteczkowe! – Powiedziałam a Calum domyślił się o co chodzi. Lody o smaku ciastek to ulubione lody moje jaki i Hemmingsa. Zawsze braliśmy je i pochłanialiśmy je w mgnieniu oka. Clifford i Irwin nie rozumieli naszego wielbienia właśnie tego smaku. Zawsze leciały w naszym kierunku głupie żarty. Po tym jak Calum wrócił z lodami ruszyliśmy na plaże. Od dawna tutaj nie byłam. Kiedyś nie wyobrażałam sobie dnia bez plaży. Przychodziłam tutaj z nim albo po prostu gdy miałam zły humor. Najczęściej jednak przychodziliśmy tutaj całą piątką a ja od razu zostawałam wrzucana do wody przez idiotę Irwina.
- Tego widoku właśnie brakowało mi w trasie. – Powiedział Calum i usiadł na piasku. Bez namysłu usiadłam obok niego i przytuliłam się do jego ramienia. Na horyzoncie widać było zachodzące słońce a woda migotała w blasku ostatnich promieni słonecznych. Ten widok był czymś pięknym. Zawsze gdy w Nowym Yorku padał deszcz marzyłam by znaleźć się teraz w Sydney na plaży.
- Też o tym marzyłam. – Powiedziałam i zrobiłam zdjęcie przepięknemu widokowi.
- Nadal masz jego zdjęcia? – Spytał Hood kiedy to przeglądałam swoją galerię i przez przypadek włączyłam nie ten folder.
- Nie da się usunąć tak po prostu jakiś 10 wspólnie spędzonych lat. – Calum na moje słowa pokiwał głową w zrozumieniu i z powrotem zwrócił głowę ku morzu. Resztę naszego pobytu na plaży przesiedzieliśmy praktycznie bez słowa. Spędzaliśmy znowu ze sobą czas i to było najważniejsze.

Wróciliśmy do domu praktycznie o północy. Mimo później godziny w całym domu zapalone było światło. Nie wiedziałam o co może chodzić lecz kiedy weszłam do salonu, zauważyłam Irwina i Clifforda z butelkami alkoholu w dłoni już wiedziałam, że tej nocy nie zasnę – No chyba, że z nadmiaru alkoholu w moim organizmie.

Luke.

Przez tego dupka Jamesa musiałem zostać w pracy do późna. James zadzwonił do mnie w ostatniej chwili i poprosił bym został na jego zmianie a w zamian jutro będę miał cały dzień wolny. Zgodziłem się. Chociaż nie musiałem wracać do tego przeklętego domu i patrzeć z tęsknotą na dom w którym jest ona.
Przed północą zamknąłem cały salon i włączyłem alarm przeciwwłamaniowy. Gdy sprawdziłem dwa razy czy to zrobiłem w końcu usiadłem za kierownicą swojego samochodu. Droga do domu była długa ale w tym momencie zleciała w zaskakującym tępię. Zaparkowałem samochód tak jak zawsze na podjeździe mojego domu i wziąłem telefon do swojej dłoni. Widniała na nim jedna wiadomość tekstowa. Odblokowałem go i zauważyłem imię: Ashton. Z nim jako jednym można powiedzieć, że utrzymuje kontakt. Raczej on ciągle dzwoni, pisze i zaczepia mnie na mieście.
- Ona wróciła Luke. Jesteśmy u niej by się przywitać. Jeśli masz jaja i chociaż trochę ci zależy powinieneś się chociaż z nią przywitać. – Przeczytałem treść widomości i nagle moje dłonie zaczęły się pocić, serce przyspieszyło swój rytm na samą myśl, że miałbym zobaczyć się z nią po tak długim czasie. Spojrzałem przelotnie na dom Hooda i zobaczyłem, że świtało w ich domu nadal się pali. Godzina niestety nie była odpowiednia na odwiedziny.
- Jest już późno. Musiałem zostać do późna w pracy. Innym razem. – Odesłałem mu wiadomość i wysiadłem ze swojego samochodu. Miałem teraz ochotę rzucić się jedynie na moje łóżko. Byłem tak zmęczony ale coś ciągle podpowiadało mi, że źle robię nie idąc tam do niej. Stojąc jak głupek przy samochodzie z ręką na drzwiach usłyszałem nagle jak drzwi od sąsiedniego domu otwierają się z impetem. Odwróciłem głowę w tamtą stronę i zauważyłem Jade idącą w moją stronę.
- Ty popieprzony dupku! 


Do you want me? |L.H|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz