Epilog.

1.1K 83 6
                                    

Wszystko kiedyś miało swój początek. Moja historia zaczęła się już dawno temu. A prawdę powiedziawszy od pierwszych chwil moich narodzin. Od zawsze byłam otaczana przez grupę chłopaków i nic dziwnego, że zakochałam się w jednym z nich. Moja przyjaźń z Lukiem przekształciła się w coś pięknego zwanego miłością. Miłość znowu rodziła dziecko, które noszę w sobie.

W mojej historii nie ma Happy Endu. Może i odzyskałam swoją wielką miłość ale za to straciłam przyjaciela. Irwin od zawsze był przy mnie. To on towarzyszył mi w ciężkich chwilach nawet wtedy kiedy cierpiał przez nieodwzajemnioną miłość. Tamtej nocy na placu zabaw widzieliśmy się ostatni raz. Wziął swoje rzeczy i tak po prostu wyjechał. Luke utrzymuje mnie w przekonaniu, że Ash wróci i jeszcze będziemy mieli go dość. Czy tak będzie? Tego nikt nie wie.

Minęło kilka miesięcy od czasu gdy Ash odszedł, mój brzuch strasznie urósł od tamtego momentu. Czuje się jakbym miała za chwilę eksplodować. Popadałam także w paranoję ostatnimi czasy gdy myślę o porodzie. Gdyby nie blondyn, który pomaga mi jak tylko może pewnie bym już dawno oszalała. Czy ufam Hemmings'owi? Oczywiście. A srebrny pierścionek na moim palcu jeszcze bardziej mnie w tym utwierdza. Kocha mnie a ja jego i tutaj już nic się nie zmieni.
Co do reszty naszej paczki to oni też mają się wyśmienicie. Clifford od jakiegoś czasu oznajmił, że jest w stałym związku. Na początku oczywiście każdy w to nie wierzył. No bo Mike zawsze był typem, który ma laskę na jedną noc. Widocznie nasz szalony Clifford dorósł i znalazł tą jedyną. Za to mój brat Calum znajdują te jedyne co tydzień. Co chwilę poznaje jego nowe wybranki ale Calum po prostu już taki jest. Marzy o pięknej długowłosej blondynce z wielkimi piersiami ale jak na razie takiej nie spotkał. Z Loganem ostatnio także utrzymywałam stały kontakt. Chłopak w końcu postawił się swoim rodzicom i starszemu bratu przez co widuje go w najnowszym serialu telewizyjnym. Od zawsze było to jego marzenia i po paru latach dokonał tego.
Hemmings jako ten najmłodszy i najprzystojniejszy opamiętał się i pewne dziewczyna zdołała go usidlić. A mianowicie tą dziewczyną jestem ja. Zaraz po tym jak blondyn dowiedział się, że zostanie ojcem kupił mały dom na obrzeżasz Sydney. Nasze rodziny mieszkają niedaleko a tym samym Luke nie ma daleko do pracy. Wszyscy żyją szczęśliwie ale mi nadal czegoś a raczej kogoś brakuje. Bardzo często przyłapuje się jak wyciągam telefon i chce do niego napisać. Ciekawi mnie gdzie jest i co robi. Jeszcze nigdy tak długo nie utrzymywaliśmy kontaktu. Mógłby chociaż napisać głupią wiadomość tekstową, ze żyje.

Razem z Liz i ciocią Joy wybrałyśmy do salonu sukien ślubnych po ostateczną przymiarkę sukni. Sukienkę odbieram dzień przed naszym wielkim dniem gdyż nie chce by była na mnie za mała czy coś. Ostatnimi czasy z moim ciążowym brzuchem nic nie wiadomo. Rośnie jak opętany a ja coraz ciężej się czuje.
Liz i ciocia zajęły miejsc na białej sofie a ja zniknęłam za drzwiami przebieralni. Gdy aksamitny materiał sukni dotknął mojej skóry aż przeszły mnie ciarki. Doradczyni sklepowa pomogła mi ją odpowiednio założyć i kiedy przejrzałam się w lustrze nie ukrywałam podziwu i łez. Wyglądałam tak dorośle i tak kobieco, że nie mogłam w to uwierzyć. Suknia była prosta. Była bez ramiączek ale odpowiednio dopasowana nawet odrobinę się nie zsunęła. Góra była ozdobiona małymi białymi kwiatuszkami a zaraz pod piersiami materiał rozpływał się ku dołowi. Przez ten dół mogłam swobodnie się poruszać i nie martwić się o dziecko a suknia i tak pięknie wyglądała.
- Jade! Wyglądasz prześlicznie! – Liz jak i ciocia zaczęły piszczeć z radości od raz gdy otworzyłam drzwi przebieralni. Stanęłam na niewielkim podwyższeniu tak by ukazać suknie w pełnej okazałości.
- Idealnie!
- Mój syn będzie w niebo wzięty jak cię zobaczy... - Obydwie kobiety praktycznie podskakiwały wokół mnie. Ja za to byłam myślami już w jutrzejszy dniu. Nie do wiary, że już jutro stanę na ślubnym kobiercu obok samego Luke'a Hemmingsa i wyznamy sobie miłość do końca życia.

Siedziałam w samochodzie mojego taty jadąc do kościoła gdzie ma się odbyć ślub. Stresuje się jak cholera ale nic na to nie poradzę. Siedzę w tej białej sukni, w welonie na głowie i nic innego nie chodzi mi po głowie jak myśl o tym jak co ubrał mój przyszły mąż. Jakoś nie mogę wyobrazić sobie Luke'a w czarnym dopasowanym garniturze. Sama myśl o tym powoduje, że mi gorąco.
Will zaparkował na kościelnym parkingu gdzie było już ogromnie dużo samochód.
- Gotowa? – Tata odwrócił się w moją stronę z tym pytanie a ja jedynie skinęłam głową i nie czekając na nic więcej wysiadałam z samochodu. Przy ogromnych hebanowych drzwiach zauważyłam Clifforda i Hooda. Obydwoje założyli czarne garnitury, białe koszule i czarne muchy przez co wyglądali nieziemsko.
- Widzimy się w środku. – Powiedziałam do ojca, który po chwili zniknął za drzwiami. Do ołtarza mieli prowadzić mnie Mike z Calem czego na początku strasznie się obawiałam.
- Jesteś pewna, że chcesz poślubić tego blond idiotę? – Zapytał mój brat głupio się do mnie uśmiechając.
- No chyba innego wyjścia już nie mam? – Zażartowałam wskazując na swój lekko wystający przez suknie brzuch.
- Hemmo wiedział co zrobić byś była tylko jego. – Cała trójka nasza trójka odwróciła się za siebie a to co ujrzeliśmy po prostu odebrało nam mowę.
- No co? Myśleliście, że nie pojawię się na ślubie moich dwóch najlepszych przyjaciół?
- Ash. – Pisnęłam zatykając usta dłonią. Nie wierzyłam własnym oczom. Dopiero kiedy przytuliłam się do niego i poczułam jego ciało uwierzyłam, że to naprawdę on.
- Starczy tych czułości. Czas iść. – Powiedział Irwin i takim o to sposobem okazało się, że do ołtarza odprowadza mnie trójka chłopaków. Kiedy przekroczyłam próg drzwi od razu oczy każdego z gości skierował się w moją stronę. Czułam jak moje nogi stają się jak z waty a oddech przyśpiesza. Nagle moje oczy spotkały się niebieskim tęczówkami i wszystko minęło. Zaczęłam iść przed siebie aż nagle stanęłam naprzeciwko Luke'a.
- Cześć.- Wyszeptał uśmiechając się szeroko w moją stronę. Odszeptałam mu to samo a po chwili ceremonia się rozpoczęła.

Pierwszy taniec jak tradycja głosi należy do młodej pary. Tańczyliśmy wtuleni w siebie po środku białej sali. Na naszych palcach błyszczały nowe obrączki, którymi wymieniliśmy się niecałą godzinę temu. Całe nasze rodziny zebrały się tutaj w tej jednej sali i to było piękne. Był tutaj każdy i o takim właśnie weselu marzyłam.
- Ashton ... - Powiedział nagle Luke a ja spojrzałam się na niego z niezrozumiałym wyrazem twarzy.
- Chce nazwać nasze dziecko Ashton. – Wyjaśnił po chwili całując mnie czule w czoło.
- Ashton Luke Hemmings ładnie...
- Jade Hemmings to mnie dziś powala na kolana. – Zaśmiałam się ze słów mojego męża ale przytaknęłam na jego słowa. Moje imię połączone z jego nazwiskiem to coś pięknego.
- Nadal mnie pragniesz, Luke? - Zapytałam a widząc jego pojawiając się jeszcze szerszy uśmiech na twarzy moje serce jeszcze bardziej urosło.
- Pragnę cię tak samo jak kilka lat temu ale teraz wiem, że ty też mnie pragniesz Jade.

Koniec.

No i to jest już koniec tego otóż opowiadania.
Dodaje go dziś na szybko bo szykuje się ciężki tydzień i nie miałabym czasu.
Dziękuje wam wszystkim za czytanie tych moich wypocin.
Pamiętajcie! Jesteście wielkie. <3
Jeszcze raz dziękuje wam za tak liczne komentarze i gwiazdki.
Wiele dla mnie znaczy to, że ktoś lubi czytać to co rodzi się w mojej wyobraźni
.

Ps. NOWY FANFICTION! TAKŻE Z HEMMINGSEM!

Już jest nowe ff na moim kanale. Zapraszam serdecznie!

 Zapraszam serdecznie!

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Do you want me? |L.H|Where stories live. Discover now