57.

907 90 5
                                    

Impreza urodzinowa trwała w najlepsze. Praktycznie każda para bawiła się na parkiecie i co najlepsze nawet Hood znalazł dziewczynę na dzisiejszą noc. Dziewczyna pracowała tutaj jako kelnerka a Calum wykorzystał okazję i dostał od dziewczyny numer telefonu. Lucas siedział obok swojej dziewczyny i nie odstępował jej na krok. Czuł, że Jade nie jest sobą i miał rację. Myśli Jade błądziły gdzieś daleko przez co nie była sobą. 

Mike siedział przy stole obok Asha i ta dwójka wlewała w siebie ogromne ilości alkoholu. Jutrzejsza wyprawa na mecz będzie wyglądać ciekawie z męczącym chłopaków kacem. Will, Andy i David podziwiali swoje dzieci z pewnej odległości. Will nie mógł napatrzeć się na Jade. Każdy gratulował mu tak pięknej córki ale jemu brakowało jeszcze matki Jade. Mimo tych lat spędzonych w samotności Will nigdy nie przestał kochać Megan – Matki Jade. Will od czasu gdy znowu pojawił się w życiu Jade zaczął także szukać Megan. Z każdym dniem był coraz bliżej a gdy pewnego dnia zdobył jej adres, nie potrafił zebrać się w sobie i jechać do niej.
- Mam nadzieję, że Will zostaniemy rodziną. – Andy spoglądał na swojego najmłodszego syna i Jade siedzącą teraz na jego kolanach.
- Mam taką nadzieję Andy. – Will przechylił kieliszek wypełniony po brzegi wódką i poklepał swojego przyjaciela po plecach.

Jade.

Blondyn pociągnął mnie na środek parkietu chociaż ja stanowczo odmawiałam mu tego tańca. Nie miałam ochoty tańczyć kiedy w głowie krążyły myśli jak mu mam powiedzieć. W końcu oddałam się tańcu i położyłam dłonie na barkach chłopaka. Hemmo swoje ręce umiejscowił na moich plecach nie koniecznie tam gdzie wypadało mu je trzymać przy naszych rodzicach.
- Piękna jak zawsze. – Poczułam usta Luke'a na mojej szyi co uwielbiałam. Kocham jak jego dłonie wędrują po moim ciele jak usta składają niechlujne pocałunki. Kocham w nim to wszystko.
- Cycki ci coś urosły. – Zaśmiał się odsuwając od mojej szyi i spojrzał wprost na mój dekolt a potem na twarz. Jego błękitne tęczówki były zamglone czego powodem był alkohol wypity w towarzystwie kumpli i braci.
- Rodzice się na nas patrzą. – Zmieniłam zręcznie temat widząc po naszej lewej stronie mojego ojca pijącego z wujkiem i panem Hemmingsem. Pani Liz za to siedziała znacznie dalej od swojego męża razem z Panią Irwin.
- Za pewne planują nam już wesele. – Powiedział Hemmings i jeszcze bardziej mnie do siebie przysunął.
- Tylko niech nie wybierają mi sukienki! – Zaśmiałam się a twarz blondyna nagle przybrała poważny wyraz twarzy.
- Chcesz się ze mną hajtnąć?
- A czemu by nie?! Masz wszystko czego mi potrzeba a przed wszystkim jesteś przystojny. A ty chcesz się ze mną ożenić?
- Pragnę tego od czasu kiedy pocałowałaś mnie pierwszy raz. – Po tych słowach nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Czułam zapach alkoholu pomieszany z wonią jego perfum. Luke zamruczał przyjemnie kiedy nasze języki zaczęły toczyć ze sobą walkę. W tym samym momencie poczułam jak jego dłonie mocno ściskają moje pośladki.
- Luke muszę ci coś powiedzieć. – Przerwałam pocałunek kiedy podjęłam decyzję, że to odpowiedni moment.
- Hmmm? – Zapytał patrząc prosto w moje oczy. Nie chcąc tutaj rozmawiać pociągnęłam go za rękę w stronę drzwi prowadzących na ogromny balkon. W między czasie zabrałam swoją kopertówkę ze stołu za którym siedzieliśmy. Było już grubo po północy a na dworze nadal było ciepło. Księżyc świecił niewyobrażalnie jasno a niebo pokrywały niezliczone gwiazdy. Oparłam się o metalową barierkę a Hemmings położył swoje dłonie na niej po bokach mojego ciała. Bez słowa wyciągnęłam z kopertówki białe pudełeczko i wręczyłam je blondynowi.
- Już się bałem, że chcesz ze mną zerwać. – Zaśmiał się i wypuścił powietrze z płuc na widok prezentu, który chce mu dać.
- Wiesz, że nie musiałaś się tak wykosztowywać. Już zegarek był przegięciem, Ty mi w zupełności wystarczasz. – Luke jednocześnie mówił i rozwiązywał niebiską w różowe kropki wstążkę. Wydawał się taki wyluzowany a mnie zżerały nerwy. Kiedy rozwiązał wstążkę rzucił ją niechlujnie na podłogę a sam podniósł do góry wieczko pudełeczka.
- Co ty ... ? – Spytał widząc wnętrze pudełka. Z otwartymi ustami wpatrywał się to w pudełeczko to w moje już teraz zapłakane oczy.
- Ale to pewne? – Zapytał tym razem już z głupim uśmieszkiem na ustach.
- Byłam u lekarza Luke. Jestem w ciąży! – Bojąc się jego reakcji zamknęłam oczy będąc przygotowaną na wszystko.
- Zostanę ojcem? Ojcem zostanę! Kurwa zostanę tatą! – Jego usta spotkały się z moimi i w tamtym momencie byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie.
- Tak bardzo cię kocham Jade. Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy!
- Też cię kocham Luke. – Przytuliłam się do jego twardej klatki piersiowej lecz długo mi nie było dane się przytulać bo Hemmings wziął mnie za rękę i biegiem ruszył do klubu. Wpadł na salę jak burza przez co oczy każdego skierowały się na naszą dwójkę. Muzyka w momencie ucichała a sprawcą był nie Dj a sam Clifford uśmiechający się szeroki i pokazujący mi dwa kciuki w górę.
- LUDZIE OJCEM ZOSTANĘ! – Wykrzyczał machając testem ciążowym a w tym samym momencie zobaczyłam jak Liz omdlewa wprost w ramiona swoje męża. Mina mojego taty i samego Caluma była bezcenna. Nagle każdy skierował się w stronę naszej dwójki a pierwszym był nie kto inny jak Calum.
- Że kim zostaniesz? – Calum podszedł do Hemmingsa z mordem w oczach. Już lekko przymykałam oczy, przygotowana na mocne uderzenie ze strony mojego brata. Jednak grubo się pomyliłam. Calum bez ostrzeżenia przytulił Hemmingsa a następnie mnie. Następna była Liz która wzięła mnie mocno w ramiona i zaczęła płakać. Mój tata nie był lepszy. Udawał, że nie płacze ale ja wiedziałam swoje. Nie był tutaj potrzebne żadne słowa. Myślałam, że każdy będzie zły za tą nieplanowaną ciążę lecz teraz widząc uśmiechniętą Liz ściskającą mnie swoimi ramionami jestem przekonana, że jest inaczej.
- Młody a mówiłem używaj gumek! – W oddali usłyszeliśmy śmiech starszych braci Hemmingsów. Lukey zarumienił się jak niewinny nastolatek i zakrył swoja twarz dłońmi. Podeszłam do niego i przytuliłam do swojego ciała. W tym samym momencie usłyszeliśmy mocny trzask drzwi przez co każdy skierował tam swój wzrok.
- Wyszedł ... - Powiedział Calum spoglądając na naszą dwójkę. Nic nie musiał wiedzieć kto tak gwałtownie wyszedł. Ja to wiedziałam a teraz musiałam to naprawić.

Do you want me? |L.H|Where stories live. Discover now