Rozdział 22

Mulai dari awal
                                    

-Tak, ale to wszystko ma związek z pewnego rodzaju magią. Którą nie powinnaś się interesować, w końcu obiecałaś o nas zapomnieć. Mogę jedynie powiedzieć, że magia ma to do siebie, iż zawsze działa nieco inaczej-odparł Slenderman.

-Cóż...w każdym razie, bardzo dziękuję za pomoc-powiedziałam.

-Nie musisz dziękować. Nie potrzebuję twojej wdzięczności. Teraz po prostu zniknij. Myślę, że Jeff odprowadzi cię jeszcze do granicy lasu, a potem już ty przestajesz istnieć dla nas, a my dla ciebie-powiedział Slenderman.

-Dobrze, a gdzie w takim razie poszedł Jeff?-spytałam.

-Trafisz sama do wyjścia? Jeff będzie tam na ciebie czekał-odparł Slenderman.

-Trafię-powiedziałam. Chwilę później byłam już poza gabinetem mężczyzny. Modliłam się tylko, byle znowu ktoś na mnie nie wyskoczył. Co prawda mogłam powiedzieć, że nie pamiętam, jak stąd wrócić do drzwi, ale nie chciałam spędzać więcej ani chwili sam na sam ze Slendermanem ani z kimkolwiek innym. I tak, i przez to idziesz teraz sama przez dom pełen morderców, możesz sobie pogratulować-pomyślałam. Jakimś cudem doszłam do drzwi i nikt mnie nie zaczepił. Przy nich faktycznie czekał już na mnie Jeff.

-Czemu tak nagle wyszedłeś?-spytałam, podchodząc do chłopaka.

-Bo mogę. A tak serio, to przecież mówiłem już, że mi się chciało sikać. Tobie zresztą też-powiedział Jeff.

-Jakoś wytrzymam. Chcę iść do domu, zanim poznam resztę twoich kumpli-odparłam.

-To nie są moi kumple-powiedział Jeff.

-Kimkolwiek dla ciebie są, ja ich spotykać więcej nie chcę.

Jeff wzruszył ramionami.

-Wracajmy więc-powiedział. Otworzył drzwi i wyszliśmy na zewnątrz. Na szczęście nawet dalej nikt już nas nie zaczepiał. Przynajmniej dopóki nie oddaliliśmy się kawałek od Willi i nie wyskoczył na nas z zarośli ten sam zwierz, który kilka godzin temu chciał mnie rozszarpać. Wrzasnęłam i odruchowo odskoczyłam, podczas gdy bestia podeszła do Jeffa i zaczęła się do niego łasić!

-Mój ty biedaku, musiałeś się stęsknić za mną, prawda?-zaśmiał się chłopak, głaszcząc to coś po głowie. Stwór zamachał lekko ogonem.

-Co ty robisz, Jeff? I co to w ogóle jest?-spytałam, przyglądając im się z przestrachem, ale też lekką dawką ciekawości.

-To jest Smiledog. Mój zwierzak. A co? Nie uważasz, że to wyjątkowy pies?-spytał Jeff, spoglądając na mnie.

-No bardzo wyjątkowy. W takim razie ja wam nie przeszkadzam, pójdę dalej sama-powiedziałam. Nie miałam najmniejszej ochoty spędzać choć chwili z tym czymś.

-Miałem cię odprowadzić, więc cię odprowadzę. Lepiej nie lekceważyć próśb Slendermana. Może Smile pójdzie z nami?-odparł Jeff.

-Wykluczone!-zawołałam. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, a pies obnażył kły i zawarczał.

-Dlaczego?-zdziwił się Jeff.

-Bo nie. Pójdę sama-powiedziałam, cofając się nieznacznie. Jeff westchnął.

-Smile, wracaj do Willi. Albo poszukaj Niny the Killer, może jest gdzieś w okolicy. Jak ją znajdziesz, możesz ją rozszarpać. A jak mi jeszcze przyniesiesz w zębach jej głowę, to już w ogóle zadowolisz swojego pana-powiedział Jeff. Chwilę później zwierz ponownie zniknął między drzewami. Jakim cudem nikt jeszcze nie natknął się tutaj na nikogo z nich? Albo chociażby na tego stwora? Przecież ludzie często przychodzą tutaj na spacery, nawet urządzają biwaki. Chyba że...niektórzy się jednak na nich natknęli, tylko teraz już za bardzo nie mogą opowiedzieć o tym spotkaniu. Zmarli raczej za wiele nie mówią-pomyślałam. Moje przerażenie znowu wzrosło, choć nie aż tak bardzo, jak bym się spodziewała. Myślę, że po jakimś czasie, kiedy niemal non stop przebywa się z mordercą, a właściwie w mordercy, to takie rzeczy zaczynają odrobinę mniej przerażać.

Nie będę Niną the KillerTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang