Rozdział 11

247 21 5
                                    


-

Chyba sobie żartujesz, jeśli myślisz, że pozwolę ci znowu znaleźć się w moim domu-powiedziałam, kiedy Jeff zmusił mnie, żebym usiadła obok niego w autobusie.

-Nie masz za bardzo innego wyboru, inaczej ja będę cię musiał zabić-odparł chłopak, tak, że tylko ja go słyszałam. Do tego nawet na mnie nie spojrzał (cały czas wpatrywał się w widok za oknem) i powiedział to takim tonem, jakby oznajmiał jaka jest pogoda, a nie mi groził.

-Narobię krzyku, wszyscy się dowiedzą kim jesteś i cię złapią-odpowiedziałam.

-Ale to nie zmienia faktu, że ja zdążę cię zabić w kilka sekund, potem zabiję jeszcze kilka osób, a jeśli faktycznie mnie złapią, to i tak ucieknę, bo już nie raz to robiłem. A twoja śmierć zapewne bardzo zabolałaby twoich rodziców-powiedział Jeff, po czym nareszcie odwrócił się w moją stronę, ale, ku mojemu zaskoczeniu, uśmiechał się. Tak jakbyśmy wcale nie grozili sobie nawzajem dosłownie przed chwilą. Chcąc nie chcąc musiałam mu jednak przyznać rację, zdążyłby zamordować mnie i być może kilka innych osób nim komuś udałoby się go unieszkodliwić, ale nawet to nie było pewne. Istniała dość duża możliwość, że na wieść o tym, iż mają do czynienia z psychopatą, ludzie po prostu rzuciliby się do ucieczki, a Jeff zdążyłby zwiać nim przybyłaby policja.

Rozważyłam wiele możliwych scenariuszy, ale każdy kończył się tak, iż najlepszym rozwiązaniem faktycznie była zgoda na warunki Jeffa. Poprzednim razem nic specjalnie złego się nie stało, więc może i tym razem będzie ok-pomyślałam, chcąc się jakoś pocieszyć. Droga do domu jeszcze nigdy mi się tak nie dłużyła, ale jednocześnie żałowałam, że trwała tak krótko. Cały czas oboje milczeliśmy. Kiedy otwierałam bramę, myśl, że właśnie dobrowolnie wpuszczam do własnego domu mordercę uderzyła mnie z podwójną siłą, ale nic nie byłam w stanie zrobić.

~*~

-Nie dość, że mi grozisz, to jeszcze wymagasz, żebym cię karmiła-powiedziałam. Na obiad miałam mieć dzisiaj zupę warzywną, którą zrobiłam wczoraj i dość dużo jej zostało i to właśnie ją dałam Jeffowi, kiedy zakomunikował mi, że jest głodny.

-Wiesz, ile dziewczyn dałoby się pokroić za taki zaszczyt?-odparł, biorąc się do jedzenia.

-Pewnie masa twoich fangirl-odparłam.

-Dokładnie tak!-zawołał Jeff.

-Więc może wytłumaczysz mi, czemu mnie śledziłeś?-spytałam, a on spojrzał na mnie z miną, jakby się nad czymś zastanawiał.

-Musimy mieć pewność, że na nas, znaczy na mnie, nie doniesiesz na policję. Bo jeśli byś to zrobiła, to by mogło okazać się problematyczne i zagrozić nie tylko mi, ale reszcie-wyjaśnił w końcu.

-Jakiej "reszcie"? I co to znaczy? Że będziesz mnie od teraz śledził aż do...?

-Reszcie creepypast, a co, myślałaś, że jestem jedyny? Też bym chciał, żeby tak było. A obserwowana pewnie będziesz nie tylko przeze mnie przez jakiś czas-odparł Jeff.

~*~

-"Przez jakiś czas" czyli przez ile?-zapytała Nina. Wzruszyłem ramionami.

-Gdybym ci powiedział, mogłabyś udawać przez ten czas, że wszystko jest ok, a donieść na mnie potem. Chociaż...równie dobrze mógłbym ci coś takiego powiedzieć, a jakbyś spróbowała o mnie zawiadomić policję, to mógłbym cię po prostu zabić-odparłem. Tak naprawdę nawet ja nie wiedziałem, jak długo będę ją musiał obserwować. Kiedy Slenderman dowiedział się o wyniku misji, był zadowolony, ale kiedy powiedziałem mu o sprawie z Niną jego zadowolenie zniknęło. Jak sam stwierdził, trzeba było się jakoś upewnić, że dziewczyna nie poskarży się policji i stanęło w końcu na tym, że mam ją przez jakiś czas obserwować. Głównie ja, bo, cytuję: "ty spartaczyłeś robotę, ty się teraz martw". Tak właśnie powiedział Slender. Nie żeby mi to przeszkadzało, jeśli moje obserwowanie ma się składać głównie z rozmów i darmowych, całkiem dobrych posiłków, jestem jak najbardziej za.

Nie będę Niną the KillerWhere stories live. Discover now