Rozdział 28

127 9 0
                                    

Z opisu dało się wywnioskować, że laska była młoda. Istniała szansa, że nie skończyła nawet jeszcze szkoły. Kiedy zdałem sobie sprawę, że nie mam praktycznie żadnych informacji, które mogłyby pomóc mi ją odnaleźć, postanowiłem skorzystać chociaż z tej wiedzy. Cholera, czułem, że muszę ją odnaleźć, nawet gdybym miał przez to przeszukać całe to zjebane miasto! Wiedziałem, że pewnie sporo mi to zajmie, ale i tak wiele do stracenia nie miałem. Niestety, pod tym względem za wiele nie osiągnąłem. Nie udało mi się odnaleźć tej laski, poza tym i tak większość poszukiwać mogłem prowadzić tylko nocą. Kiedy więc zaczynało świtać, musiałem rozejrzeć się za jakimś schronieniem. Postanowiłem wrócić do lasu, tam czułem się najpewniej. Po drodze miałem to szczęście, że udało mi się trafić na jakiegoś samotnie spacerującego chłopaka i mogłem się przynajmniej jakoś wyżyć. Ozdobiłem jego martwe ciało ładnym, starannym, szerokim uśmiechem, po czym jak najszybciej opuściłem miejsce swojej zabawy, żeby zdążyć odejść jak najdalej, zanim ktoś to wszystko odkryje.

Wróciłem do lasu i niemal automatycznie skierowałem się w miejsce, gdzie kiedyś stała Willa i gdzie zostałem dziś przeniesiony. Dopiero kiedy tam dotarłem, zdałem sobie sprawę z tego, że przyszedłem tutaj właściwie bez namysłu. I co, mam tak spać na ziemi? Super zajebiście, robaki, leśne zwierzątka, badyle, same przyjemności - pomyślałem, siadając obok jednego z drzew. Plecami oparłem się o jego pień i przymknąłem oczy. Nie wiedziałem, czy zasnąłem. To było możliwe, ale niestety nie dane mi było długo cieszyć się spokojem.

- Jeff! Wróciłeś! - usłyszałem znienawidzony przez siebie głos. Otworzyłem oczy i od razu wzdrygnąłem się, będąc pewnym, że to sen. Ale to nie był sen. - Jak się cieszę, że wróciłeś! Tak szybko odszedłeś, w ogóle nie mogłam za tobą nadążyć i cię zgubiłam! To było okropne! W końcu zdecydowałam się poddać i tutaj wrócić i co? Znalazłam cię! Przeznaczenie! - zawołała podekscytowana, siadając obok mnie. Natychmiast zerwałem się z miejsca.

- Zostaw mnie, chora, popieprzona fangirl! - zawołałem przy tym. Nina w ogóle na to nie zareagowała, tylko wstała i podeszła do mnie.

- Nie denerwuj się tak, w końcu jesteśmy już razem...

- I to właśnie jest moim problemem! W ogóle, skąd się tutaj wzięłaś? - zapytałem.

- Spędzałam tutaj wszystkie noce, uznałam, że jeśli Slenderman kogoś po mnie przyśle, to tutaj zaczną szukać. Dlatego tutaj spędzam noce - wyjaśniła dziewczyna.

- Aha. Więc do widzenia - odparłem i ruszyłem przed siebie, nie oglądając się nawet na dziewczynę.

- Dokąd idziesz?! Idę z tobą! - zawołała. Odwróciłem się, chwyciłem ją za rękę, przyciągnąłem do siebie i przystawiłem jej nóż do gardła.

- Jeszcze jedno słowo, a po tobie. Nie jesteśmy już w Rezydencji, tak tylko przypomina. A ja właściwie już prawie odszedłem od Slendermana, więc tym bardziej chuj mnie obchodzą jego zasady. Przebiję ci tym nożem gardło, jak mnie nie zostawisz, rozumiesz! - zawołałem, po czym odepchnąłem ją od siebie z taką siłą, że aż upadła na ziemię. Ostatni raz spojrzałem na nią z nienawiścią, po czym odwróciłem się i poszedłem w swoją stronę, szukać sobie jakiegoś nowego miejsca na noc. Na szczęście Nina więcej za mną nie polazła.

~Kilka dni później~

Straciłem już właściwie nadzieję. Minęło kilka dni, a efektu moich poszukiwań w ogóle nie było widać. Dotarło do mnie, jak bardzo pozbawione były sensu od samego początku. Jak miałem znaleźć w całym tym mieście jedną dziewczynę, którą znam tylko z opisu, a której nie pamiętam i która najpewniej nie pamięta mnie? Właściwie pogodziłem się już z tym, że nic pod tym względem nie wskóram. Do Slendermana raczej też nie wrócę, no bo jak miałbym z USA przedostać się do Finlandii? Na pieszo? Wpław, przez ocean? Postanowiłem więc, że jeszcze trochę pobędę w mieście, pozabijam kilka osób, a potem przeniosę się gdzieś indziej. Innymi słowy, znów wszystko będzie po staremu. Zacznie się moja zabawa z policją w kotka i myszkę, będę musiał bardziej mieć się na baczności, ale przy tym znów sam dla siebie będę szefem. Problemem było tylko to, że dwa razy natknąłem się na Ninę, ale skoro za niedługo zamierzałem się stamtąd wynieść, to i ta kwestia za niedługo zostałaby rozwiązania. Miałbym w końcu Ninę z głowy, bo nie wiedziałaby nic o tym, gdzie się teraz znajduję. Przynajmniej tak zakładał teraz mój plan. Rozrywką było wykańczanie co dzień, dwa, od jednej do trzech osób. Policja zaczęła się już mną interesować, a ja zamierzałem trochę jeszcze się pobawić i stamtąd zniknąć.

~*~

- A co będzie na kolację? - spytała Patricia.

- Bo ja wiem? Może zrobimy razem zapiekankę warzywną, albo spaghetti, albo... - urwałam, widząc niezadowolone spojrzenie mojej znajomej. - No co? - spytałam.

- Pizza! - zawołała w odpowiedzi, uśmiechając się przy tym. Westchnęłam.

- No dobra, zamówimy pizzę jak dojdziemy do domu - powiedziałam.

- A twoi rodzice o której wrócą? - spytała Patricia.

- Późno, może nawet gdzieś nad ranem. Znowu zasypali ich pracą - odparłam.

- O! To zrobimy sobie nocny maraton horrorów! - krzyknęła podekscytowana dziewczyna.

- Nie! Wiesz, jak ja nie lubię horrorów! - odparłam.

- Trudno!

- Ale to ty nocujesz u mnie, więc robimy to, na co jaj mam ochotę!

- Ale to ja jestem twoim gościem, musisz o mnie dbać i zrobimy to, na co ja mam ochotę! - odparła dziewczyna, na co obie się uśmiechnęłyśmy.

- Otóż mylisz się - powiedziałam. Weszłyśmy właśnie do parku. Było już późno, bo sporo czasu spędziłyśmy w domu Pat, głównie się wygłupiając, a teraz szłyśmy do mnie. Uznałyśmy, że się przejdziemy, głównie Patrcia na to naciskała, bo była przekonana, że za ostatnimi morderstwami na pewno stoi Jeff the Killer i uda się jej go spotkać. Ja w to wszystko oczywiście nie wierzyłam, niemniej jednak sama nie rozumiałam, jak w ogóle dałam się na ten spacer namówić. Kiedy w okolicy grasuje jakiś morderca, powinno się zachować szczególną uwagę, a nie spacerować późną porą, ale cóż, chyba nie myślałam zbytnio, jak się zgadzałam. - Będziemy robić to, na co ja mam ochotę i na co nam pozwolę - dodałam, nadal z uśmiechem. Patricia popatrzyła na mnie rozbawiona, po czym nagle spoważniała i rozejrzała się.

- Zauważyłaś, że jesteśmy teraz w tym parku same... - powiedziała, zniżając przy tym głos.

- Przestań! - zawołałam przerażona, na co ona odwróciła się ponownie w moją stronę i zaśmiała. Zrobiła kilka kroków do przodu i stanęła tuż przede mną.

- Ależ ty jesteś przerażona!

- A ty nieodpowiedzialna i głupia! Przestań gadać o takich rzeczach i mnie straszyć! - odparłam. Patricia chciała coś chyba jeszcze powiedzieć, podczas gdy ja usłyszałam szybkie kroki. Chwilę później moja znajoma cicho krzyknęła, po czym upadła, a dokładniej to została odepchnięta na bok. Padła na ziemię, twarzą do podłoża, a ja mogłam zobaczyć rozkwitającą, krwawą plamę na jej plecach, w okolicy serca. To było tak nierealne, że na początku prawie na to nie zareagowałam. Spojrzałam za to na osobę, która teraz stała przede mną. Musiał przyczaić się gdzieś, między drzewami, przy murze otaczającym park, gdziekolwiek, i zaatakował, kiedy miał okazję. W końcu dotarło do mnie, kogo przed sobą mam. Tej osoby nie dało się z nikim innymi pomylić.

- Jeff the Killer - powiedziałam cicho, robiąc kilka małych, niepewnych, chwiejnych kroków do tyłu.

Nie będę Niną the KillerWhere stories live. Discover now