Rozdział 37

86 7 2
                                    

- Jeff! Jeff! Tak się cieszę, że w końcu znowu cię widzę! Jeff! Jeffy! - wytrwale szedłem przed siebie, całkowicie ignorując Ninę the killer. Jej obecność z chwili na chwilę coraz bardziej mnie denerwowała. Starałem się jednak jakoś nad sobą panować, żeby móc wymyślić sposób na uwolnienie się od tej wiedźmy. W końcu jednak nie wytrzymałem. Odchyliłem gałąź jednego z drzew, minąłem je, a potem odwróciłem się i puściłem gałąź, która uderzyła Ninę w twarz.
- Daj mi spokój! - krzyknąłem.
- Ale dlaczego? Jeff, ja ciebie kocham, naprawdę! Dlaczego nie możesz tego zauważyć? Zaakceptować? To ty mnie stworzyłeś, dzięki temu, że zainteresowałam się tobą i twoją historią, a także dzięki temu, że sam się u mnie zjawiłeś, stałam się tym, kim jestem teraz. Teraz jestem prawie szczęśliwa! - zawołała Nina.
- Wyśmienicie, podziękowanie możesz wysłać pocztą - odparłem, mrużąc lekko oczy.
- Ty nic nie rozumiesz! Kiedy żyłam z moją rodziną, tylko wydawało mi się, że jestem szczęśliwa, ale to było kłamstwo. Zawsze czegoś mi brakowało i odkryłam to coś w tobie. Pokazałeś mi, jaka jest moja droga. Że powinnam być morderczynią. To daje mi szczęście! - krzyknęła Nina. Patrzyłem na nią i nie wierzyłem w to, co słyszę.
- Jeśli ja jestem szalony, to ty dwa razy bardziej - odparłem.
- W ogóle tego nie widzisz? - spytała Nina. Postanowiłem ponownie ją zignorować i ruszyć w swoją stronę. - Nasze historie są do siebie podobne! - zawołała. Gdy usłyszałem te słowa, zamarłem na kilka chwil. Dopiero potem odwróciłem się powoli w stronę Niny.
- Co? - spytałem. Byłem tak zaskoczony jej słowami, że tylko tyle zdołałem powiedzieć.
- No przecież to oczywiste! Obojgu nam czegoś brakowało w życiu. Nasze życie było nudne, pozbawione sensu, monotonne, choć myśleliśmy, że jesteśmy szczęśliwi. Ale prawdziwe szczęście dało ci dopiero TO uczucie, sam przecież mówiłeś. A potem sprawiłeś, że i ja TO poczułam. I stałam się taka jak ty! Czyli sam widzisz, nasze historie są podobne - powiedziała Nina. Podszedłem do niej i obrzuciłem ją uważnym spojrzeniem.
- Nigdy. Nie. Porównuj. Się. Do. Mnie. Jasne? - spytałem cicho.
- Ale dlaczego? - spytała Nina.
- Bo nie jesteś taka jak ja. Jesteś pomyłką, którą niepotrzebnie stworzyłem. Tak samo zresztą jak Jane. Obie was powinienem zabić, gdy miałem okazję! - odparłem, po czym odwróciłem się i po raz kolejny spróbowałem odejść. Słowa Niny jednak ponownie mnie zatrzymały.
- Dlaczego więc popełniasz ten sam błąd trzeci raz? Dlaczego nie zabijesz od razu tamtej dziewczyny, z którą widziałeś się już kilka razy? Kim ona jest? Ma chyba na imię tak jak ja, nie? - zapytała Nina. Ponownie odwróciłem się w jej stronę.
- Skąd o niej wiesz? - spytałem.
- Widziałam was kilka razy. No i potem trochę ją śledziłam, ale niewiele, bo zwykle albo jest gdzieś z tobą, albo jest w domu lub w szkole. Trudno trafić na nią gdzieś indziej, w jakimś odosobnionym miejscu. Chyba unika takich miejsc, może to przez to, że poznała ciebie? - spytała Nina.
- Posłuchaj... - zacząłem, po czym zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej. Stanąłem tak blisko niej, że prawie dotykaliśmy się. Zmierzyłem ją uważnym spojrzeniem. - Zostaw Ninę w spokoju - dodałem. W mojej rozmówczyni zaszła widoczna zmiana. Spoważniała, ściągnęła lekko brwi.
- Dlaczego? Kim ona jest? Zależy ci na niej? - spytała.
- Nie twój interes, ale powiem ci jedno. Daj mi spokój i daj spokój też jej, różowy potworze. Inaczej w końcu cię załatwię. Nie ma tutaj Slendermana, który wyskoczyłby z tymi swoimi zasadami, że nie możemy się zabijać, skoro z nim współpracujemy. Mogę cię zabić w każdej chwili i tym razem upewnię się, że zrobiłem to dobrze... Właściwie, czemu by nie spróbować teraz? - powiedziałem. Zanim Nina jakkolwiek zareagowała, wyjąłem zza pasa swój nóż i rzuciłem się na nią.
~*~
Doszłam do jakiegoś strumienia. Upadłam na kolana. Rana, którą miałam na brzuchu, zapiekła mnie na chwilę żywym ogniem. Zgięłam się wpół, przyciskając dłoń do bluzy, którą obwiązałam wokół rany. I tak była już jednak przesiąknięta moją krwią. Najchętniej położyłabym się w tym strumieniu i tak leżała, całą wieczność, czekając na śmierć albo aż rany oczyszczą mi się i zagoją. Nie miałam jednak na to czasu. Wystarczyło tylko, że pomyślałam o tej dziewczynie. Mojej imienniczce, Ninie. 

Nie będę Niną the KillerDonde viven las historias. Descúbrelo ahora