Rozdział 45 - Choi

234 26 25
                                    

Jae Gi spojrzał na mnie z podstępnym uśmiechem na twarzy. Mrugnął do mnie i poklepał mnie po plecach. -W takim razie, braciszku, lećmy skopać im dupy. Niech ci ręka nawet nie zadrży, jeśli  będziesz musiał kogoś zastrzelić. Pamiętaj co wam zrobili. Każdy jest częścią, każdy dołożył swoją cegiełkę, by zniszczyć waszą miłość, by zniszczyć was. Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym rozszarpać ich na strzępy, patrzeć jak cierpią. 

Skinąłem głową, starając się nie pokazać mu, jak bardzo się boję. Nie byłbym w stanie nikogo zabić. Wyrzuty sumienia dręczyłyby mnie do końca mojego życia. Nigdy nie zapomniałbym tego widoku. Ale co miałem mu powiedzieć? Że jestem złamaną pizdą i boję się, że nigdy nie dostanę odkupienia? Czy potrafiłbym żyć normalnie wiedząc co zrobiłem? A co jeżeli zostałbym oskarżony o morderstwo? I wylądowałbym w więzieniu? To było prawdziwe życie, a nie hollywoodzkie filmy. Chociaż czasami miałem wrażenie, że moje życie bardziej przypomina amerykańskie kino, niż prawdziwe życie. Takie historie jak moja i Jiyonga raczej nie zdarzają się na tym świecie. 

Chciałbym by nasza historia nie była jednym z tych wyjątków. 

Zacisnąłem mocniej dłoń na chwycie, zmieniłem rękę i wytarłem spoconą dłoń w spodnie. Nie mogłem utrzymać drżenia swojego ciała. Przełknąłem głośno ślinę, patrząc na broń. -Ja nigdy nie strzelałem z broni, myślę, że dawanie mi jej nie jest najlepszym pomysłem. - przyjrzałem się dokładniej dziwnemu sprzętowi. Nigdy wcześniej nie widziałem takiego pistoletu, wydawał się bardzo stary i poczułem uczucie niepokoju, że może nie działać prawidłowo. 

-To Luger, poradzisz sobie z nim bez problemu. Jest samopowtarzalny, więc nie będziesz musiał przeładowywać. Ma osiem naboi, więc nie wystrzelaj wszystkich do jednej osoby, bo wątpię być miał czas by naładować go. Dam ci zaraz więcej naboi, mam je w którejś kieszeni. Jest też bezawaryjny, więc bez obaw, będzie działał bez zarzutu. Zasięg około 50 metrów. 

Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego krzywiąc się. -Ja nie chcę nikogo zabijać Jae. Nie mogę tego zrobić. 

-Chłopie, to nie czas na wewnętrzne rozterki. Uwierz mi, to przyjdzie samo. Daj się ponieść, przypomnij sobie co oni wam zrobili. Zresztą, czyżbyś zapomniał, że przekroczyłeś już tę magiczną linię? Zabiłeś Dae. I bardzo dobrze. Oni nie zasługują na życie, nie po tym, co wam zrobili! - Jae Gi zwrócił się w stronę drzwi i zaczął wychodzić, zostawiając mnie samego z moimi myślami. 

Wyparłem z siebie tamten fakt. Chciałem jedynie zapomnieć. Stanąłem ogłupiały pośrodku swojego więzienia i patrzyłem na odchodzącego mężczyznę. Nie mógł mnie do niczego zmusić. To był mój wybór. To ja musiałem wybrać co jest ważniejsze dla mnie. 

-Nie chciałem tego, Jae. Nigdy nie chciałem znaleźć się w tej sytuacji. Nigdy nie chciałem nikogo zabić. - wyjęczałem cicho czując jak moje serce kurczy się coraz bardziej. Ogromny ciężar na moich plecach był nie do zniesienia. Wątpiłem, czy kiedykolwiek nauczę się żyć z tą świadomością. 

-A myślisz, że ja chciałem? Wtedy nie miałeś wyboru. Miłość nie wybiera. Ale teraz możesz ją stracić, a ty, zamiast wziąć się za siebie, to wolisz bić się z myślami, dajesz się przygwoździć poczuciu winy. Teraz masz wybór. 

Zacisnąłem mocniej zęby. -To jest tak cholernie ciężkie. Cała ta sytuacja jest absurdalna. Ja po prostu chcę spokoju. Nie chcę zabijać, nie chcę patrzeć jak mój ukochany cierpi. 

-Nikt nie mówił, że będzie lekko. 

Niby tak, ale i tak czułem się okropnie zawiedziony. I zraniony. Tak cholernie zraniony. 

Jae stanął w drzwiach i obrócił się w moją stronę patrząc na mnie tak surowo i twardo, aż się wzdrygnąłem. Spuściłem wzrok na broń, nie mogąc znieść tego zawodu w jego oczach. -Masz szansę ostatni raz zawalczyć. Kochasz Jiyonga, czy nie? 

Moja męska dziwka / GTOP (Zakończone)Where stories live. Discover now