Rozdział 11 - Kwon

1.3K 97 32
                                    

Kiwałem się w przód i w tył, w przód i w tył. W przód. W tył. Uciskałem nasadę nosa i czekałem aż krew przestanie płynąć. Nie lała się jakoś specjalnie mocno, nos tylko trochę mnie bolał, ale nie przejmowałem się tym.

Gdy mnie uderzył, przypomniało mi się wszystko. Skórzany cienki pasek, który przecinał skórę na moich plecach, siniaki na całym ciele, podbite oczy, krew płynąca z rozwalonej wargi. Krzyk matki, która nie mogła nic zrobić. 

Przełknąłem ślinę i jeszcze raz, i jeszcze raz. Gardło miałem tak ściśnięte, że ledwo dałem radę oddychać. Czułem, że panika zaraz mnie dopadnie. Nienawidziłem tego, ale nic nie mogłem zrobić. Zegar tyka, krew spływa do zlewu, huśtam się na krześle, do tyłu do przodu, kropla krwi spada na moje kolano. Skrzywiłem się i nachyliłem się bardziej nad umywalką. 

Byłem pewien, że wie. Idiota, on jest takim idiotą! Głupi, tępy, ślepy osioł. Nie potrafiłem uwierzyć, że naprawdę myślał, że jestem kobietą. Dlaczego tak bardzo się tym przejmowałem?

Coraz mniej krwi spływało do umywalki. 

I coraz więcej łez mieszało się z krwią. 

Nie potrafiłem myśleć, w głowie miałem kompletną pustkę. Każda próba, kończyła się bólem głowy. Krew przestała już płynąć, więc wstałem z krzesła i sięgnąłem po ręcznik by wytrzeć twarz. Gdy moje spojrzenie padło na wiszące na suszarce ubrania Seunghyuna, których nie zabrał gdy ode mnie uciekł, nagle mnie olśniło. 

Byłem pewien, że uciekł, bo był nieśmiały, albo że go przestraszyłem, bo trzymałem wtedy nóż w ręku. A to nie o to chodziło... Serce mi się boleśnie ścisnęło, a oczy zapiekły. Dlaczego byłem taką beksą? To tylko jeden z wielu, nic dla mnie nie znaczy! Uciekł wtedy, bo zobaczył mnie bez makijażu, bez peruki i kobiecego przebrania. Zobaczył prawdziwego mnie i uciekł, bo myślał, że pomylił mieszkania... Zakląłem pod nosem i przygryzłem wargę. 

Nie potrafiłem zrozumieć uczuć, które czułem. Nie miałem pojęcia dlaczego akurat tak się czułem. Przecież mi na nim nie zależało, a to, że się nam fajnie rozmawiało i że byliśmy na siebie napaleni, pfff, miałem to prawie z każdym. Starałem się przekonać samego siebie, ale to nie było takie proste. Coś mi nie pozwalało po prostu odpuścić. Polubiłem go. Mogłem się oszukiwać, mamić swój umysł i mówić, że to nie prawda, ale gdzieś w głębi zharatanego serca, cierpiałem nie przez jego uderzenie, a przez to, jak mnie odrzucił. Nie byłem na to przygotowany, tak cudownie się przy nim czułem. I oto, co dostałem, gdy zaufałem. 

Tak, zaufałem mu. Jak nikomu innemu. Mogłem oszukiwać się, że było inaczej, ale nie było. Miał w sobie coś takiego, co sprawiło, że nie był jednym z wielu. Czułem się przy nim tak dobrze... Do czasu. 

Serce waliło mi jak oszalałe, gdy przypomniałem sobie jego krzyk, uderzenie. Gdy mnie uderzył, byłem w takim szoku, że nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić. Nigdy nie pozwalałem innym na coś takiego i teraz żałowałem trochę, że dałem się tak łatwo wygonić. Mogłem stanąć przed nim i cokolwiek powiedzieć. Ale nie zrobiłem tego. Był na mnie tak okropnie wściekły, że wpadłem w panikę jak na niego patrzyłem. Przeraził mnie, w tamtej chwili tak bardzo mnie przeraził. 

Otarłem spływającą po policzku łzę. 

Dlaczego pozwoliłem sobą pomiatać... To nie moja wina, że Seun jest idiotą. Nie moja wina, że ciągle przychodził do mnie najebany w cztery dupy i się geniusz nie zorientował. 

Postanowione. Nie mogłem tak tego zostawić. Potraktował mnie jak śmiecia, ale sam go jeszcze do tego sprowokowałem. Miałem taki dobry humor, myślałem... Myślałem, że mnie pragnie. Czułem ten żar, to pożądanie, stojącego kutasa, który czekał na moją dupkę, widziałem to spojrzenie. Czy naprawdę to, że jestem mężczyzną tak wiele zmienia? 

Ściągnąłem jego ubrania z suszarki i wtuliłem w nie twarz. To nie miało tak wyglądać. Nie potrafiłem być na niego zły, czułem jedynie ogromny smutek, który rozsadzał mi serce. Tak bardzo chciałbym do niego pójść, przeprosić, spróbować od nowa. Ale czułem, że nie ma nawet cienia szansy, że się to uda. Podejrzewałem, że skończyło by się to tym, że znów by mnie pobił. To było dla niego nie do pomyślenia. Uprawiać seks z mężczyzną? Kto to w ogóle widział takie coś? 

No, ja widziałem. 

Ból rozsadzał mi głowę i serce. Dam mu trochę czasu i spróbuję się z nim pogodzić. Nie mogłem odpuścić. 

Wyszedłem z łazienki i usiadłem w kuchni przy stole. Minęła chwila, a usłyszałem dzwonek do drzwi. Podskoczyłem na krześle, czując iskierkę nadziei, a radość mnie wypełniła. Podbiegłem do drzwi, drżąc z podekscytowania. Niech to będzie on, niech to będzie on. Wszystko mu wybaczę, tylko niech to będzie on. Rzuciłem trzymane w rękach ubrania na szafkę po mojej lewej i przekręciłem klucz w zamku. Chwyciłem klamkę, nacisnąłem ją i już otwierałem uśmiechnięte usta i... Mina mi zrzedła. Westchnąłem i zwiesiłem ramiona, odsunąłem się od drzwi i wpuściłem gościa do środka. Coś we mnie pękło, jakby ostatnia kropelka nadziei została zmiażdżona pod wielkim buciorem gościa. 

-Coś tak zmarniał? Nie cieszysz się, że przyszedłem cię odwiedzić? Chciałem spytać, jak było z Seunghyunem, mówię ci, jemu musi naprawdę niesamowicie na tobie zależeć, skoro porwał cię z klubu. -serdeczny śmiech ochroniarza Kim Jae Gi rozległ się po moim mieszkaniu, boleśnie raniąc mnie w uszy. 

Spojrzałem na niego tępo i nie odezwałem się ani słowem. Ruszyłem w stronę kuchni, Jae podążał za mną. Usiadł przy stole, a ja w tym czasie wyciągnąłem z lodówki butelkę soju. Na ten widok mężczyzna kiwnął głową, momentalnie poważniejąc. Nalałem nam do szklaneczek i usiadłem przy stole, wiedząc, że mój przyjaciel nie odpuści, dopóki nie dowie się wszystkiego. Upiłem łyk i złożyłem dłonie na stół, czując jak robią się wilgotne. Martwił się o mnie. A ja zrobiłem z siebie głupka. 

-Opowiadaj, Dragon.

Moja męska dziwka / GTOP (Zakończone)Where stories live. Discover now