Rozdział 32 - Kwon

424 26 16
                                    

Nie miałem zielonego pojęcia, gdzie Kim Seehe nas zabierał, ale byłem praktycznie w 100% pewny, że będzie to miejsce, gdzie nikt nas nie znajdzie. To było bardzo w jego stylu. Totalne odludzie, bez żywej duszy dookoła, by mógł nas dręczyć bez obaw, że ktoś usłyszy nasze krzyki i przybędzie nam na ratunek. Bałem się. Bardzo się bałem. Co chwilę nami rzucało, gdy samochód podskakiwał na wybojach, a przez związane za plecami ręce, nie mogłem się niczego chwycić i cały czas się przewracałem, uderzając głową o otaczające nas sprzęty.

Kim Seehe był typem człowieka, który był chorobliwie pewny siebie i tego, co robi. Zawsze uważał, że jeśli on tego zapragnie, to świat musi się rzucić przed nim na kolana. Nic, oprócz jego własnej wygody, jego własnego spełnienia i pełnego, wypchanego po brzegi sejfu, nie miał dla niego żadnego znaczenia. Kiedyś, w chwili odwagi spytałem, co sprawiło, że stał się takim sukinsynem. Drugi raz już nie odważyłem się na to. 

On doskonale wiedział, że może mnie uwięzić, bo nikt nie będzie mnie szukał. Nie miałem nikogo, oprócz mojego osiołka i Jae Gi, który jednocześnie również był jego podwładnym. A co do Seunghyuna, to nie miałem pewności. Mimo iż znaliśmy się już długo, mimo że byliśmy parą, to tak naprawdę nigdy nie pytałem o jego pracę, rodzinę, znajomych i nie zdążyłem nikogo z nich poznać. Gdy zdałem sobie z tego sprawę, poczułem się głupio, że nie zadałem sobie trudu, by poznać go lepiej. Może po prostu wystarczyło mi ówczesne tu i teraz? Nie miałem pojęcia.

Nic nie widziałem, ale miałem wrażenie, że coś mi tutaj bardzo śmierdzi. Głowiłem się nad tym, mając wrażenie, że coś mi umknęło. Jakiś bardzo ważny fakt, który w natłoku wydarzeń, skrył się głęboko w podświadomości. Wytężałem zmęczony umysł, szukając tego czegoś, a głowa rozbolała mnie niemiłosiernie. A jednak nie potrafiłem przestać tego szukać. Coś tutaj nie pasowało, coś biło się z tym co nas spotkało. 

I wtedy, gdy po raz kolejny uderzyłem o jakiś sprzęt, a Seunghyun pomógł mi wstać, olśniło mnie. Gdzieś daleko usłyszałem dźwięk karetki i momentalnie zdrętwiałem, gdy zrozumiałem, jak bardzo podstępny jest mój były szef. I wtedy już wiedziałem, że prawdopodobnie nigdy nie będziemy bezpieczni, a Jae Gi nie przybędzie nam na ratunek. Bo nawet nie będzie wiedział, że coś się stało. Mieliśmy podsłuchy w telefonach, nie był innej możliwości. 

Musiałem spytać o to Seunghyuna, ale te słowa nie chciały mi przejść przez gardło. Straciłem już wszelką nadzieję na to, że mamy jakiekolwiek szanse. Jutowy worek na mojej głowie bardzo mocno odcinał mi dopływ powietrza i gdy spanikowałem, oddychając szybciej i szybciej, to zacząłem się dusić. Trząsłem się i oblały mnie zimne poty. I jednocześnie lodowata furia wypełniła moje żyły, a zęby ledwo radziły sobie z siłą, z jaką zaciskałem szczękę, ze wszystkich sił starając się uspokoić. 

-Co się dzieje Ji? - usłyszałem przerażony i bardzo zmartwiony głos Osiołka. 

Ja jednak milczałem, usiłując zapanować nad spanikowanym ciałem i umysłem. Biłem się z myślami, walcząc ze sobą, by nie powiedzieć tych słów. On był jedyną rzeczą, dzięki której jeszcze się nie załamałem. Jego poświęcenie, ten dziwny, ale kojący spokój, to uczucie namiastki bezpieczeństwa, gdy raz za razem, pomagał mi się podnieść i za każdym razem pytał z miłością czy wszystko jest okej, nie mogłem tego stracić. Nie powiedziałem mu tego, ale tylko dzięki niemu byłem w stanie wytrwać to i wciąż, słabo, ale jednak, wierzyć, że wszystko będzie dobrze. A coś mi mówiło, że jeśli powiem mu, o tym, co właśnie odkryłem, to przestanie być on moją tarczą, że sam pogrąży się w rozpaczy, przez co obaj bardzo szybko runiemy w przepaść bez dna. On był moją tratwą, moim kołem ratunkowym rzuconym na wodę, moi murem i wałem obronnym, aniołem stróżem. 

Moja męska dziwka / GTOP (Zakończone)Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin