Rozdział 42 - Choi

262 24 44
                                    

Tak szybko, jak straciłem przytomność, tak szybko się obudziłem. Pewnie tak tylko mi się wydawało, a tak naprawdę stan mojej nieświadomości trwał o wiele dłużej, ale nie mogłem tego jasno stwierdzić, bo od dawna nie miałem kontaktu ze światłem słonecznym, czy nawet głupim zegarkiem. To niesamowite jak człowiek zaczyna tęsknić za takimi prozaicznym, normalnymi dla niego rzeczami, gdy nagle ich braknie. Leżałem przez dłuższą chwilę, czując pod sobą najmiększe łóżko za ziemi. Bałem się ruszyć, bojąc się, że jak tylko to zrobię, to ta cudowna miękkość zniknie, a ja znów poczuję twardą, zimną podłogę naszej maleńkiej celi. 

Przez chwilę wydawało mi się, że to wszystko był tylko sen. A może rzeczywiście tak było? Może tak naprawdę, to był wyjątkowo długi koszmar, który trwał i trwał, ale nareszcie nadszedł czas by się z niego wybudzić? Ciepło, które rozlało się po moim ciele na tę myśl, było czymś, czego dawno nie doświadczyłem. A promyk słońca, który musnął moją skórę, momentalnie wycisnął ze mnie łzy ulgi, które z kilku kropel, zamieniły się w potok, a poduszka pod moim policzkiem bardzo szybko zrobiła się mokra, nasiąkając słonymi śladami wzruszenia. 

Taaa, chyba każdy tak ma, że po przebudzeniu, nie myśli jasno. Czasami też, zdarza się, że mamy takie sny, po których, gdy się obudzimy, zostaje wielka dziura w sercu, a człowiek chodzi po domu jak zombie, zastanawiając się, czy płakać, czy rzucić się z mostu. Ja poczułem coś takiego, gdy chciałem unieść rękę, by odgarnąć włosy opadające na czoło. Otworzyłem oczy zaskoczony i spojrzałem w dół, by zobaczyć, że obie moje ręce są przywiązane do łóżka. 

A potem zamknąłem je z powrotem. 

Znajdowałem się w naprawdę pięknym pokoju i naprawdę leżałem na prawdziwym łóżku. Pierwszy raz od miesiąca, moje ciało zagłębiło się w pierzu, było mi ciepło i tak przyjemnie. Ale jak mogłem się cieszyć z tych wygód cielesnych, skoro nadal byłem więźniem, a to na 100% był kolejny podstęp? Nie chciałem już nawet myśleć nad tym, co tym razem wymyśli Seehe. Jak mogłem się cieszyć widokiem słońca zachodzącego za oknem, które przyjemnie ogrzewało moją zapłakaną twarz, skoro nie wiedziałem co dzieje się z moim chłopakiem? Jak bardzo musiał on cierpieć w tej chwili, gdy sam został sam w naszym więzieniu i nie miał we mnie wsparcia? 

Szarpnąłem ręką mając głupią nadzieję, że uda mi się rozerwać pas zaciśnięty na moim nadgarstku, ale udało mi się jedynie przeciąć skórę jego ostrym brzegiem. Dlaczego zamknęli mnie tutaj? Dlaczego nie leżałem martwy w jakimś rynsztoku? Zamordowałem jednego z nich i zostałem za to wynagrodzony? O co tutaj do cholery chodziło? Rozejrzałem się i wtedy rozległo się głośne świdrujące pikanie, które zapewne spowodowane było moim ruchem. Dopiero wtedy zauważyłem powpinane w moje ciało elektrody i maszynę, która wydawała te okropne dźwięki, wiszącą za moją głową. 

Zamarłem w oczekiwaniu na to, co wydarzy się dalej, ale nie wydarzyło się nic. Dosłownie nic. Oczekiwałem, że ktoś wpadnie do środka by zobaczyć co się dzieje, a jednak nic takiego się nie wydarzyło. 

Ciężkie zasłony na karniszu poruszyły się pod wpływem przeciągu, gdy do pokoju ktoś niespodziewanie wszedł. Nie byłem w szpitalu, tego byłem pewien. Więc jeśli nie w szpitalu, to gdzie? I dlaczego tak bardzo zależało im na monitorowaniu mojego stanu? 

Wykręciłem głowę, starając się zobaczyć swojego gościa, ale on, albo ona, specjalnie stał tak, bym nie mógł go dojrzeć. Jęknąłem z bólu, gdy otworzyłem usta, by się odezwać, a żołądek podszedł mi do gardła. Był pusty, ale nie szkodziło mu to, w męczeniu mnie odruchem wymiotnym. Dopiero wtedy uśpiony wcześniej ból dał o sobie znać. Coś mi mówiło, że musiałem wyglądać okropnie i cieszyłem się, że nigdzie w pobliżu nie było lustra, w którym mógłbym się przejrzeć. 

Moja męska dziwka / GTOP (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz